ZNP krytykuje rząd za to, że dał nauczycielom mniejszą podwyżkę, niż obiecywano im w kampanii wyborczej. Czy jednak nauczyciele rzeczywiście zasłużyli na jakąkolwiek podwyżkę? Pogarszające się wyniki polskich uczniów w badaniach PISA sugerują, że nie.
Pamiętam lekcje wuefu w dobrym warszawskim liceum. Pani wuefistka w wieku przedemerytalnym po prostu mówiła chłopcom: „macie piłkę i grajcie sobie w siatkówkę”. Ona wychodziła sobie na papieroska, a my graliśmy byle jak. Nikt nas nie nauczył grać dobrze, a siatkówkę uznawaliśmy za nudną, lamerską, mało kontaktową grę. Woleliśmy piłkę halową, ale pani wuefistka nie chciała nam pozwolić w nią grać, bo to był sport za bardzo kontaktowy. Na czym polegała jej praca? W sumie na sprawdzaniu obecności i wpisywaniu ocen. Mogła tych bardziej utalentowanych uczyć jak doskonalić się w sporcie. Mogła tych mniej utalentowanych uczyć prostych ćwiczeń, które później pozwolą im zachować dobrą formę. Mogła pokazywać uczniom, że aktywność sportowa może być fajna. Nic takiego jednak nie robiła. Przerwa na papierosa w trakcie lekcji była dla niej ważniejsza. A pieniądze na konto jej wpływały.
Miałem szczęście, że w podobny sposób nie uczono mnie innych przedmiotów. Większość nauczycieli przykładała się do swojej pracy i potrafiła uczyć. Chodziłem jednak do jednego z najlepszych warszawskich liceów. Zakładam więc, że w innych szkołach mogło być pod tym względem gorzej. Pogorszenie się wyników polskich uczniów w badaniach PISA sugeruje, że polska szkoła od pewnego czasu doświadcza już wyraźnego obniżenia standardów nauczania. Jest to w dużej mierze skutkiem postaw nauczycieli, którym się po prostu nie chce przykładać do swojej pracy.
Nauczyciele narzekają na swoje zarobki. Nie psioczą jednak na swoje przywileje. Są oni grupą zawodową bardzo uprzywilejowaną, jeśli chodzi o ilość dni wolnych. Co prawda już od połowy sierpnia przygotowują się do nowego roku szkolnego, ale nie zmienia to faktu, że mają około półtora miesiąca wakacji w okresie letnim, czyli w czasie, gdy pracownicy z sektora prywatnego często mają problemy ze zdobyciem urlopów. Do tego dochodzą ferie zimowe, przerwy świąteczne i dzień nauczyciela. Nauczycielska kasta dodatkowo sobie skraca czas pracy, zabierając się z uczniami na wycieczki (na koszt rodziców), zielone szkoły, strajki klimatyczne czy rekolekcje. Później oczywiście narzeka, że ma „zbyt mało czasu na realizację programu”. Na szczęście minister edukacji Barbara Nowacka zdejmie z belfrów trochę tego ciężaru, zakazując zadawania prac domowych i zmniejszając podstawę programową m.in. z chemii, fizyki, biologii oraz historii. Biedni nauczyciele będą od tej pory mniej przeciążeni pracą. Można by jednak ich odciążyć jeszcze bardziej. Niech dzieci na lekcjach dostają zadania w stylu: „pokoloruj clowna” czy „zostaw ślad na kartce”. Nauczyciel może ograniczyć swoją pracę do pokazania uczniom: „To jest książka. Tak się ją otwiera”. Dzieciaki będą patrzyły na to z rozdziawionymi ustami. A później w podzięce nałożą swojemu pedagogowi na głowę kosz na śmieci.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.