Prezes w kampanii wyborczej do parlamentu europejskiego cały czas atakuje Unię Europejską i Niemców. W ten sposób wzmacnia Federację Rosyjską. Miejmy nadzieję, że nie robi tego z premedytacją.
„To jest agenda niemiecka, realizowanie tego, czego chcą Niemcy” – krzyczał Jarosław Kaczyński podczas wystąpienia w Sompolnie w ramach tournée po Polsce zwanego kampanią wyborczą do parlamentu europejskiego. Kaczyński oskarżył rząd o rezygnację z kluczowych, według prezesa, wielkich inwestycji, takich jak Centralny Port Komunikacyjny, budowę elektrowni jądrowych, budowę kanału żeglugowego na Odrze czy portu kontenerowego w Świnoujściu. W ostatnich słowach podkreślił, że w Parlamencie Europejskim „będzie toczyła się wielka bitwa o przyszłość Polski i Europy”. Przemilczał jednak informację, po której stronie będzie stała reprezentowana przez niego formacja, choć wydaje się oczywiste, że jeśli wódz protestuje przed współpracą z Niemcami i innymi bogatymi państwami europejskimi, to niestety wkłada nam rosyjskie buty.
Jego intencje wydaje się potwierdzać udział Mateusza Morawieckiego na konferencji środowisk narodowo-konserwatywnych CPAC w Budapeszcie, o którym Sikorski mówił, że to „sabat proputinowskich nacjonalistów”. Tam expremier dziękował niekryjącemu swych rosyjskich sympatii „swojemu przyjacielowi” Orbanowi i stwierdził, że Budapeszt to „miasto wolnego słowa” w porównaniu do Brukseli. Oprócz Morawieckiego w CPAC Hungary brało udział kilku polityków PiS, wicepremier Marcin Mastalerek, a także premier Gruzji Irakli Kobachidze, lider holenderskiej prawicowo-populistycznej Partii Wolności (PVV) Geert Wilders oraz byli premierzy Słowenii i Australii, Janez Jansza i Tony Abbott. Na sabacie nie było Marine Le Pen – tej samej, którą w grudniu 2021 r. podejmowali Kaczyński i Morawiecki w warszawskim hotelu Hyatt, tej, która jest finansowana rosyjskimi pieniędzmi, i tej, która publicznie oświadczyła, że Ukraina leży w rosyjskiej strefie wpływów. W tej sytuacji ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że rosnąca aktywność światowej prawicy w ogóle wiąże się z rosyjskimi pieniędzmi i planowaną, a obecnie prowadzoną wojną na Ukrainie, ale to przecież niemożliwe... Choć z drugiej strony wszystko wskazuje na to, że kandydujący na prezydenta Stanów Zjednoczonych Donald Trump ostatnio pożyczał pieniądze od rosyjskiego biznesmena Antona Postołnikowa, a wcześniej też miał nie do końca jasne powiązania z Moskwą. To jest ten sam Trump, który firmuje konferencję CPAC w USA, czyli w pewnym sensie także jej węgierską wersję.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.