Napaść na Ukrainę pokazała nam dwa bieguny społecznej reakcji na egzystencjalne zagrożenie. Przytłaczająca większość Ukraińców natychmiast zidentyfikowała się z takimi wartościami jak patriotyzm, ofiarność, solidarność i konieczność poświęcenia życia dla dobra wspólnego.
Oczywiście, jak w każdym społeczeństwie, pojawiła się także reakcja obronna: mnie ta wojna nie dotyczy. Grupa niezdecydowanych zmalała jednak szybko pod wpływem niezwykle brutalnych, a wręcz terrorystycznych metod stosowanych przez rosyjskich agresorów. Po ujawnieniu kolejnych zbrodni wojennych, rakietowych ostrzałach miast, okazało się, że wojna dotyczy wszystkich. Bez względu na wiek, płeć, status materialny lub poglądy polityczne.
Drugim biegunem postaw, które dały o sobie znać, są akty zdrady. Czas wojny i związane z nią wymogi sprawiały, że władze w Kijowie długi czas nie ujawniały skali zjawiska. Tym bardziej, że odniosły kluczowe zwycięstwo nad Rosją. Wbrew planom i nadziejom Kremla, pieczołowicie hodowana V kolumna nie złamała społecznej woli oporu, nie sparaliżowała funkcjonowania państwa, a co najważniejsze siły ukraińskiej armii.
Tyle że w niedawnym, dramatycznym orędziu Wołodymyr Zełenski przyznał, że Ukraina ma ogromny problem. Zdymisjonował dyrektora służby bezpieczeństwa oraz prokurator generalną. Powiedział rodakom o ponad 600 postępowaniach karnych wobec urzędników państwowych, samorządowych i polityków, którzy okazali się szpiegami lub kolaborują z Rosją na okupowanych terenach. Około 100 z nich to funkcjonariusze służb specjalnych, sędziowie i prokuratorzy. Jeszcze więcej osób uciekło z kraju, porzucając swoje obowiązki. Przykład dała większość oligarchów, czyli miliarderów. To oni, niszcząc państwo prawa, doprowadzili własną ojczyznę do upadku, nieomal oddając na pastwę Rosji.
Z materiałów ujawnianych przez ukraiński kontrwywiad wynika zarazem, że obecnie największy problem stanowią zdrajcy udostępniający wrogowi dane na temat armii. Chodzi o przemarsze wojsk, liczebność, uzbrojenie i pozycje jednostek. Tego rodzaju szpiegostwo jest dziełem tzw. zwykłych ludzi. Na operacyjnych zdjęciach z zatrzymań widzimy niosącą zakupy starszą panią „sąsiadkę”, emeryta, młodego człowieka o wyglądzie studenta, dziewczynę robiącą sweet focię. Sporo wśród nich lumpów, a jednak to przekrój społeczny. Jakie zatem pobudki kierują zdrajcami, doskonale wiedzącymi, że każdy sygnał dla wroga czyni z nich morderców?
Z przeglądu ukraińskich mediów wynika, że chodzi o bardzo niskie pobudki, na czele z tzw. zainteresowaniem materialnym czyli pieniędzmi. Bardzo częstym motywem jest ludzka zawiść, zemsta za urojone czy prawdziwe krzywdy. Serdeczna nienawiść do sąsiada, wobec ogromu której wojna to po prostu wspaniała okazja do porachunków rękami kremlowskich morderców. To również chęć ułożenia sobie życia w ekstremalnych warunkach okupacji, kosztem wszystkich innych. W żadnym razie nie chodzi o ideę ruskiego świata czy obronę prawosławia.
Rzecz jasna porównanie Polski do Ukrainy nie jest adekwatne. Nasz wschodni sąsiad dokonał niedawno cywilizacyjnego wyboru demokracji i integracji z Zachodem. Buduje nowoczesne społeczeństwo od podstaw, zmagając się z zaszłościami totalitarnej indoktrynacji i mentalnością dostosowania do każdych warunków, typową dla homo sovieticus.
Tym niemniej również Polacy nie są ideałem. Plemienne podziały polityczne, światopoglądowe, wreszcie silna zawiść wobec wszystkich, którym się udało. Nieufność lub wrogość skierowana przeciwko wszelkim innym. Wszystko razem wywołuje obawy przed podobnymi postępkami w sytuacjach ekstremalnych. Nie ma wątpliwości, że wśród nas znajdą się zdrajcy i kolaboranci, kierujący się bardzo niskimi pobudkami. Wbrew opinii nas samych o sobie, nie jesteśmy wyłącznie patriotami i bohaterami.
Im szybciej wyciągniemy lekcję wychowania obywatelskiego z ukraińskich doświadczeń, tym dla nas lepiej.