W 1968 r. Partia Demokratyczna podzieliła się w kwestii wojny wietnamskiej, co otworzyło drogę do prezydentury Richardowi Nixonowi. Teraz demokraci są mocno podzieleni w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego, co może otworzyć Donaldowi Trumpowi drogę do powrotu do Białego Domu.
Nieco starsi Amerykanie mogą mieć uczucie déjà vu. Widzą bowiem w telewizji sceny ze swojej młodości. Przez uniwersyteckie kampusy przetacza się fala protestów antywojennych, która miejscami przerodziła się w ostre zamieszki i starcia z policją. Ponad pół wieku temu amerykańscy studenci niemal powszechnie wyrażali sprzeciw wobec zaangażowania wojskowego USA w Azji Południowo-Wschodniej. Wielu z nich sympatyzowało z komunistycznym Wietnamem Północnym, gdyż media bombardowały ich obrazami przedstawiającymi horrory wojny, w tym skutki amerykańskich bombardowań. Obecnie lewicowi studenci protestują przeciwko pomocy okazywanej przez USA Izraelowi w wojnie przeciwko Palestyńczykom. Wielu z nich sympatyzuje z palestyńskimi organizacjami zbrojnymi, bo media bombardują ich obrazami przedstawiającymi horrory wojny w Strefie Gazy, w tym skutki izraelskich bombardowań. Mechanizm psychologiczny mamy więc bardzo podobny. Tak samo, jak w 1968 r. gniew młodzieży obraca się przeciwko politykom ze starszego pokolenia z rządzącej Partii Demokratycznej. Joe Biden znalazł się w roli skompromitowanego i niepopularnego prezydenta Lyndona Johnsona.
Są jednak pewne różnice pomiędzy obecnymi a dawnymi protestami antywojennymi. Tym razem doszło do ostrych starć na kampusach pomiędzy propalestyńskimi a proizraelskimi aktywistami. Do walki stanęła antyislamsko (a więc też często proizraelsko) nastawiona prawica. Na lewicowych aktywistów wkurzyły się też niektóre bractwa studenckie. Nie spodobało im się choćby to, że aktywiszcza na jednym z uniwersytetów zerwały amerykańską flagę z masztu i zastąpiły ją palestyńską. Ostro zadziałała również policja. Tłukła niemal wyłącznie lewicowców, którzy wcześniej usilnie pracowali na ten łomot, prowadząc różnego rodzaju antypolicyjne akcje.
Ekscesy lewicowych aktywistów irytują od dawna wielu zwykłych Amerykanów. Chętnie zagłosowaliby więc na kandydata, który położyłby im kres. Problem jednak w tym, że dla wielu z nich Trump za swoich rządów był stanowczo zbyt miękki wobec demolujących amerykańskie miasta zadymiarzy z Antify czy BLM. Były prezydent musi więc przekonywać w kampanii, że jeśli wróci do Białego Domu, to nie będzie już taryfy ulgowej wobec irytujących aktywiszcz. Wcielenie tych obietnic w życie będzie jednak trudne. Przekonał się już o tym choćby prezydent Nixon przy okazji działalności swojej grupy „Hydraulików”. Miejmy nadzieję, że Trump uniknie jego błędów.
Tymczasem Partia Demokratyczna ma obecnie wielki problem. Spora część jej polityków i ich sponsorów sympatyzuje z Izraelem. Jednocześnie bardzo duża część elektoratu jest propalestyńska. Biden jak na razie nie zamierza zrezygnować się z ubiegania o prezydenturę, a jego partia nie ma żadnego nowego Kennedy"ego, który by podbijał serca elektoratu. (Jest co prawda niezależny kandydat Robert Kennedy Jr, ale to nie ta liga). Nie ma nawet nowego Clintona ani Obamy. Młodzi najchętniej zagłosowaliby na 82-letniego Berniego Sandersa. Jemu się już jednak nie chce startować. Kupił sobie już przecież nowy dom z pieniędzy, które zebrał od swoich fanów w trakcie poprzedniej kampanii wyborczej. Poza tym Bernie zawsze wspierał kompleks militarno-przemysłowy. Może i jest posthippisowskim socjalistą, ale doskonale rozumie znaczenie kapitału. Młodzi demokraci nie mają więc właściwie na kogo głosować. I na tym właśnie może skorzystać Trump.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.