Saudyjski następca tronu, książę Mohamed bin Salman, najwyraźniej nie lubi obecnej amerykańskiej administracji. Jego kraj bowiem po raz kolejny zdecydował o ograniczeniu podaży ropy na rynku.
„Saudyjscy przywódcy od dawna rozumieli negatywną korelację pomiędzy cenami paliw w Ameryce oraz popularnością jej prezydentów. W przeszłości królestwo wykorzystywało swój wpływ na rynek, by pomagać urzędującym prezydentom za pomocą zwiększania produkcji. Za rządów Bidena Saudyjczycy zademonstrowali, że ich pomoc z cenami ropy musi być odwzajemniana” – piszą analitycy firmy Rystad Energy. Wskazują oni, że Arabia Saudyjska zdecydowała się na zwiększenie produkcji ropy m.in. przed wyborami do Kongresu z 2018 r., by pomóc prezydentowi Trumpowi i w 2012 r., by wesprzeć Baracka Obamę. Teraz jednak Saudowie nie są skłonni do pomagania obecnej waszyngtońskiej administracji. Mogą grać na powrót Trumpa do Białego Domu. Wszak bardzo dobrze wspominają jego rządy.
Przekłada się to na decyzję kluczowej grupy producentów ropy. Kartel OPEC+ zdecydował się na skoordynowane cięcia w produkcji ropy w październiku zeszłego roku. Tamta obniżka opiewała na 2 mln baryłek dziennie i została ogłoszona przed amerykańskimi wyborami do Kongresu (tzw. midterms, czyli wyborami w środku kadencji). Prezydent USA Joe Biden odebrał to wówczas jako polityczną decyzję Saudów, mającą zaszkodzić szansom wyborczym Partii Demokratycznej. Zagroził Arabii Saudyjskiej „konsekwencjami”, „za to, co robi wspólnie z Rosją”, czyli za działania prowadzące do wzrostu cen ropy. USA nie zdecydowały się jednak na żadne znaczące działania przeciwko Rijadowi. W kwietniu kartel OPEC+ zdecydował się na kolejne skoordynowane cięcia, wynoszące 1,5 mln baryłek dziennie. W czerwcu Arabia Saudyjska ogłosiła natomiast, że sama zetnie produkcję o 1 mln baryłek dziennie. W pierwszym tygodniu września zapowiedziała, że podtrzyma te ograniczenia do końca roku. W wyniku tych wszystkich cięć wydobycie ropy w krajach OPEC (czyli w węższej grupie państw niż OPEC+, nieobejmującej m.in. Rosji) spadło w sierpniu do 27,82 mln baryłek dziennie, podczas gdy moce produkcyjne tego kartelu wynoszą 34,1 mln baryłek dziennie. Różnica między produkcją ropy przez OPEC a mocami wydobywczymi stała się więc większa niż łączne wydobycie tego surowca w Iraku oraz w Libii. Produkcja w Arabii Saudyjskiej zniżkowała do 8,98 mln baryłek dziennie przy mocach produkcyjnych wynoszących 12 mln baryłek dziennie.
Cena ropy przekraczająca 90 dolarów za baryłkę jest więc w dużym stopniu skutkiem geopolitycznych kalkulacji Rijadu.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.