Irańska ropa wraca do gry

Po cichu na rynek ropy wrócił potężny gracz. Może dlatego surowiec taniał

Pomimo niewielkich wzrostów ceny w końcówce tygodnia, ropa na światowych rynkach wciąż jest stosunkowo tania – przynajmniej w stosunku do ubiegłorocznych wzrostów i wbrew wysiłkom OPEC, by ją podbić. Być może dzieje się tak za sprawą Iranu.

Mariusz Janik
Foto: Bernd Schray | Pixabay

Poziom eksportu irańskiej ropy na światowe rynki przebił w maju próg 1,5 miliona baryłek dziennie – poinformowała w piątek Agencja Reuters, powołując się na dane firmy Kpler, śledzącej globalny handel tym surowcem (potwierdzają to także, cytowani z kolei przez agencję Bloomberg eksperci SVB Energy International, FGE oraz Międzynarodowej Agencji Energii). Tyle Teheran nie sprzedawał od 2018 roku, kiedy to Donald Trump zerwał porozumienie nuklearne, zawarte z Irańczykami przez administrację Baracka Obamy, i nie nałożył na Iran kolejnych sankcji.

Oczywiście do ilości surowca, jakie sprzedawały władze w Teheranie za prezydentury Obamy, jeszcze długa droga. Wówczas na rynek międzynarodowy trafiało około 2,5 mln baryłek ropy z Iranu dziennie. Jednak wiele wskazuje na to, że Irańczycy szybko zmierzają w stronę przywrócenia handlu sprzed embarga: Teheran właściwie oficjalnie potwierdza, że w maju wydobywał (co nie znaczy, że eksportował, rzecz jasna) już 3 mln baryłek dziennie. Z danych kartelu OPEC wynikałoby, że to jakieś 3 proc. światowych dostaw surowca. Ten rekordowy poziom eksportu prowokuje do zadania dwóch pytań.

Przymknięte oko Waszyngtonu

Pierwsze z nich brzmi, oczywiście: jak to możliwe, skoro obowiązują sankcje? – Irańska ropa jest wyjątkowo interesująca dla tych, którzy gotowi są na ryzyko – odpowiada pośrednio Homayoun Falakshahi, analityk firmy Kpler. A na to ryzyko gotowi są choćby Chińczycy, którzy – pomimo zwalniania gospodarki, co częściowo obniża zapotrzebowanie na surowce – wciąż kupują na świecie olbrzymie ilości nośników energii. Pekinowi amerykańskie embargo jest zgoła obojętne, a w kontekście konfrontacyjnej atmosfery między oboma mocarstwami takie zakupy w Iranie są wręcz symbolicznym gestem lekceważenia.

Do tego trzeba jeszcze dołożyć osobliwy know-how, jaki Teheran wypracował przez ponad czterdzieści lat od wybuchu Rewolucji Islamskiej (czytaj: czterdzieści lat amerykańskich sankcji). O ile chętnie dziś pisze się o flocie rosyjskich tankowców-widm, które umożliwiają Rosji sprzedaż surowca m.in. na rynkach zachodnich czy azjatyckich – to często zapomina się, że patenty, z których korzystają dziś rosyjscy marynarze, by przemknąć „poniżej radaru” Zachodu – od lat doskonalono w Iranie. Tankowce znikające z systemów monitorowania i pojawiające się setki kilometrów od zaplanowanej marszruty to model doskonale znany irańskim szyprom.

W ten sposób znaczne ilości irańskiej ropy mogą trafiać przede wszystkim do Azji. Analitycy międzynarodowych firm, monitorujących rynek ropy, chętnie wskazują tu na Malezję. Zastanawiająco często jest punkt docelowy na trasach irańskich jednostek, co sugerowałoby, że kraj ten stał się punktem, w którym irańska ropa gubi trop i już jako „zalegalizowane” cargo płynie dalej, do końcowych odbiorców.

To część odpowiedzi na postawione wyżej pierwsze pytanie. Druga jej część może brzmieć bardziej kontrowersyjnie: Irańczycy pompują i sprzedają, bo Waszyngton zaczął przymykać na to oko. Gdyby spojrzeć na statystyki, okazałoby się, że Iran zaczął pompować więcej mniej więcej poprzedniej jesieni, a poziom miliona eksportowanych baryłek przebił zapewne gdzieś na początku tego roku. Tymczasem od początku roku cena ropy spadła o jakieś 12 proc., do okolic 74-75 dolarów za baryłkę.

Jednocześnie administracja Joe Bidena podtrzymuje deklaratywnie chęć ponownego zawarcia porozumienia nuklearnego z Teheranem – i to pomimo że Iranem rządzi dziś ultrakonserwatywny prezydent Ebrahim Raisi (nie wspominając już o rządzącym od śmierci Chomeiniego w 1989 r. Najwyższym Przywódcy, ajatollahu Alim Chameneim), który w ubiegłym roku brutalnie spacyfikował protesty liberalnych, wielkomiejskich i młodych elit – a niektórych aresztowanych demonstracyjnie wysłał na szafot.

Konkluzja z tego wynika taka, że są kraje objęte sankcjami i Kraje Objęte Sankcjami. Dziś znacznie większe znaczenie dla zdławienia rosyjskiej agresji na Ukrainę ma zduszenie handlu rosyjskimi surowcami. – W ostatnim czasie jest znacznie mniejsza presja na trzymanie się embarga ze strony amerykańskiej administracji, która najwyraźniej chce dać odpór ropie rosyjskiej, a jednocześnie utrzymać dostawy – podsumowuje Iman Nasseri z firmy FGE. I jeśli ropa z kraju objętego sankcjami może pomóc w rzuceniu na deski Kraju Objętego Sankcjami – to niech tak będzie. Przy okazji może się okazać, że między Teheran a Moskwę uda się wbić choćby niewielki klin.

Kraje objęte sankcjami i Kraje Objęte Sankcjami

Waszyngton zapewne nie liczy realnie na taki efekt, ale zgrzytnięcia w gronie członków OPEC są nieuniknione. Tu dochodzi drugie pytanie: jak to przestawia figury na polach zajmowanych przez adwersarzy Zachodu? Jak opisywaliśmy już wcześniej, ostatnie spotkania członków kartelu kończyły się w ostatnim czasie zwyczajowymi decyzjami o ograniczaniu wydobycia, co ma sprzyjać utrzymywaniu wysokich cen surowca. Tymczasem ceny powoli, ale maleją, a skutków tego samoograniczenia nie widać.

To ma wielkie znaczenie dla krajów, które opierają swoje budżety na ropie. Weźmy Arabię Saudyjską, której rozbuchany program modernizacji kraju – i przedsięwzięć takich jak megalotniska czy nowe, luksusowe miasto The Line – jest finansową studnią bez dna. Ale chodzi wszakże i o Rosję, która swoją ukraińską agresję finansuje ze sprzedaży surowców naturalnych. Oba państwa łakną petrodolarów, ale jest między nimi spora różnica: Saudyjczycy mogą poczekać i bardziej interesuje ich utrzymanie wysokiej ceny, nawet jeśli oznaczałoby to czasowe zwężenie się strumienia pieniędzy. Rosjanie tymczasem potrzebują pieniędzy tu i teraz.

Rijad i Moskwa jakoś przebrnęły przez ostatnie spotkanie OPEC+: Saudyjczycy formalnie postawili na swoim i przeforsowali ograniczenie wydobycia. Ale też wszyscy doskonale wiedzą, że olbrzymie ilości rosyjskiej ropy mogą krążyć poza wszelką ewidencją, na pokładzie floty tankowców-widm (a pamiętajmy, że dla Iranu pływa kolejna taka flota, swoją ma – również objęta sankcjami – Wenezuela). Ten widmowy surowiec do statystyk nie trafia, ale swoje na rynku robi.

Kostek domina jest zresztą znacznie więcej. Weźmy czołowego klienta Rijadu, Moskwy czy Teheranu – Chiny. Z perspektywy Białego Domu zakupów Pekinu nie da się zablokować, zatem niechaj przynajmniej Chińczycy wspierają tego z adwersarzy Ameryki, który może zaszkodzić jej najmniej. A czego by o Iranie i jego wpływach na Bliskim Wschodzie nie mówić, Teheran trzymał co bardziej krewkich politykierów pod kontrolą, jego polityka w regionie była stosunkowo przewidywalna i pewnych granic nie przekraczano. Bonusem jest też to, że Rosja i Iran muszą o kupców zza Wielkiego Muru rywalizować, co oznacza obniżanie dla nich ceny – zatem ostatecznie zwężanie strumienia dochodów. Z kolei przy mniejszym zapotrzebowaniu Chińczycy też muszą pomyśleć dwa razy, zanim wybiorą, którego ze swoich sojuszników wesprzeć.

Irańska ropa wydłuży też kolejki w punktach, w których surowiec objęty embargiem cudem nabiera legalności. Częściowo zaspokoi głód nośników energii wśród azjatyckich klientów, co pozwoli krajom zachodnim uzyskać lepsze warunki w tym trudnym czasie. Oko Waszyngtonu może być też przymknięte tylko pozornie: przy większej tolerancji na proceder wywożenia surowca z Iranu szmuglerzy mogą stracić ostrożność i zdekonspirować choć część struktur zajmujących się odbiorem formalnie trefnego surowca.

Jak zatem widać, ropa może być – jak zwykle – mocną figurą w geopolitycznych szachach. I potencjalnych korzyści z manewrów tą figurą nie brakuje. Ile jednak da się tą figurą zwojować, dopiero się przekonamy.


Przeczytaj też:

Jastrząb z Teheranu. Świat musi zdecydować, co zrobić z Raisim

Osiem lat impasu – oto potencjalna perspektywa dla relacji Iranu ze światem w najbliższym czasie. Nowym prezydentem kraju został twardogłowy duchowny, który nie zrobi zapewne zbyt wiele, by torować Teheranowi drogę na salony. Na pocieszenie: pewnie wiele też nie zepsuje.

Książę, który trzyma Zachód w garści

Europa deliberuje nad embargiem na rosyjską ropę, ale to turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan pierwszy ruszył z polityczną pielgrzymką do Arabii Saudyjskiej. Jego wizyta zwiastuje powolny powrót Domu Saudów na zachodnie salony. Ale łatwo nie będzie.

Nuklearna ruletka, surowcowe szachy

W czwartek 4 sierpnia po raz kolejny przedstawiciele Waszyngtonu i Teheranu zasiedli do negocjacji zmierzających do zawarcia porozumienia w sprawie irańskiego programu nuklearnego. Stawka w tej grze rośnie: w dobie globalnego kryzysu energetycznego wywołanego agresją na Ukrainę i odcięciem Europy...

Biden traci Arabię Saudyjską

Decyzja państw OPEC+ o cięciu wydobycia ropy o 2 mln baryłek dziennie to krok zwiększający prawdopodobieństwo globalnej recesji. Jest to także policzek dla Stanów Zjednoczonych. Wcześniej bowiem administracja Bidena wielokrotnie prosiła Arabię Saudyjską, by zwiększyła ona wydobycie. Na obecnym pr...

Mylenie tropów po persku

Radość z faktu, że Patrole Przewodnictwa przeszły do historii, jest przedwczesna. Ani ich zniknięcie nie jest pewne, ani też Irańczykom nie robi to różnicy: strzeżeniem moralności zajęłyby się służby, które robiły to wcześniej, a w prawie pozostałyby przepisy, które dają bezpiece bat do rąk.

Deamerykanizacja Bliskiego Wschodu

Wynegocjowane przez Pekin pojednanie Arabii Saudyjskiej z Iranem ma być spektakularnym sukcesem chińskiej negocjacji i pierwszym krokiem do wypchnięcia USA z regionu, w którym dotąd niewiele działo się bez wiedzy Amerykanów – taką tezę stawia portal Middle East Eye. No có...

Nowa amerykańska forteca na Bliskim Wschodzie to klarowny sygnał dla Arabów

Budżet: miliard dolarów. Powierzchnia: 43 akry (z górką 17 hektarów). Lokalizacja: Bejrut.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę