Radość z faktu, że Patrole Przewodnictwa przeszły do historii, jest przedwczesna. Ani ich zniknięcie nie jest pewne, ani też Irańczykom nie robi to różnicy: strzeżeniem moralności zajęłyby się służby, które robiły to wcześniej, a w prawie pozostałyby przepisy, które dają bezpiece bat do rąk.
– Policja moralności nie ma nic wspólnego z sądownictwem i została zamknięta tam, gdzie była zakładana – tak prokurator generalny Iranu Mohammad Dżafar Montazeri odpowiedział na jedno z pytań, jakie padły podczas konferencji religijnej, w której uczestniczył. Jednoznaczna, jak mogłoby się wydawać, wypowiedź obiegła światowe media jako pierwszy sukces irańskich demonstrantów, ale oficjalne media rządowe dosyć mętnie zaczęły ją dementować.
Właściwie trudno się dziwić. Choć rozpędzenie Patroli niewiele zmieniłoby sytuację Irańczyków, a zwłaszcza Iranek, to oficjalna informacja o skasowaniu tej formacji mogłaby tworzyć wrażenie, że reżim ustępuje. A żyjącym od września w stanie półoblężenia oficjelom reżimu zależy najwyraźniej na tworzeniu zupełnie innego wrażenia: temu zapewne miały służyć wyrok śmierci i egzekucja – być może dopiero pierwsza tego typu – demonstranta i działacza na rzecz praw człowieka, Mohsena Szekariego.
Niewątpliwie, rozwiązanie Gasht-e Ershad, Patroli Przewodnictwa – nazwanych tak w ślad za równie barwną nazwą resortu, który strzeże moralności i dziedzictwa islamskiego, byłoby symbolicznym punktem dla protestujących. Ale też nie dajmy się zwieść pozorom: Patrole powołano do życia w 2005 r., za kadencji konserwatywnego – ortodoksyjnego wręcz – prezydenta Mahmuda Ahmadineżada. Ale było to jedynie kolejne wcielenie służb, jakie pojawiły się w Iranie niemal natychmiast po Rewolucji w 1979 r.
Jest Rewolucja – muszą być Komitety. I właśnie stworzone jeszcze w 1979 r. Komitety Rewolucji Islamskiej były pierwszą służbą, która strzegła Irańczyków przed grzechem. Okutane w czadory funkcjonariuszki krążyły po ulicach, rugając zbyt "odkryte" kobiety, mężczyzn z uczesaniem na zachodnią modłę, nawiązania do zachodniej kultury młodzieżowej. Można zajrzeć do słynnego komiksu "Persepolis" Marjane Satrapi, by przekonać się, jak to bohaterka bywa zatrzymywana lub obrzucana czujnymi spojrzeniami przez takie funkcjonariuszki.
Komitety w 1991 r. zostały połączone z kilkoma innymi formacjami porządkowymi w Siły Bezpieczeństwa Islamskiej Republiki Iranu, znane raczej pod akronimem FARAJA. Ta formacja z kolei istnieje do dzisiaj i bliżej jej do konwencjonalnej policji niż agresywnej sąsiedzkiej bojówki od pilnowania długości płaszcza. Na dodatek moralności strzegą też basidże – kadeci Korpusu Strażników Rewolucji, czyli irańskiej paralelnej armii podległej Najwyższemu Przywódcy. Basidże nierzadko bywają też używani do rozbijania demonstracji – to owi jeźdźcy na motocyklach, którzy szarżują na tłum i próbują go rozpędzać pałkami lub, z siedzenia pasażera, gumowymi (zazwyczaj) kulami. W spokojniejszych czasach basidże również, często z nudów, krążyli po ulicach, wypatrując okresowo zakazywanych anten satelitarnych czy co bardziej głośnych potańcówek przy zachodniej muzyce, organizowanych w prywatnych mieszkaniach.
Po co Ahmadineżad dołożył do tego aparatu Patrole Przewodnictwa? Właściwie nie wiadomo. Zapewne przygotowywał się do tego od pewnego czasu, bowiem w 2003 r. po raz pierwszy od lat przeprowadzono rekrutację kobiet do tych służb, zatrudniając 400 funkcjonariuszek. Być może konserwatywny prezydent chciał w ten sposób podkreślić swoje oddanie Rewolucji i doktrynie islamskiej, może zapunktować u swojego politycznego zaplecza – najbardziej ortodoksyjnych ajatollahów w irańskim klerze – a może pokazywał rodakom, że po ośmiu latach liberalnych rządów Mohammada Chatamiego nadeszły nowe czasy.
Z perspektywy Irańczyków "policja moralna" była bardziej irytująca niż przerażająca. Owszem, gdyby chciała egzekwować kodeks karny, zatrzymani mogliby dostać nawet do 74 batów – co oznaczałoby już poważne zagrożenie dla zdrowia, gdyby – rzecz jasna – taka kara była w Iranie rzeczywiście stosowana.
Ale nie jest, więc Patrole wyżywały się w inny sposób: ostrzeżenia na piśmie dostało 3,6 miliona zatrzymanych przez tę służbę Irańczyków. Z tego, statystycznie rzecz biorąc, około 900 tysięcy mogło trafić na komisariat, by podpisać oświadczenie zobowiązujące do właściwego noszenia hidżabu w przyszłości. Dla 30–40 tysięcy w 2014 r. mogło się to skończyć aresztem. Kilkadziesiąt tysięcy kobiet zostało zatrzymanych podczas prowadzenia auta – co nierzadko kończyło się tymczasową konfiskatą maszyny, zwykle na tydzień. Brutalniej byli traktowani przez Patrole irańscy transseksualiści – których w tym kraju nietrudno spotkać – dla nich wizyta na komisariacie mogła się skończyć pobiciem. Za to na Dzień Matki funkcjonariusze i funkcjonariuszki potrafili rozdawać kwiatki Irankom – zwykle tym sędziwym – które na ulice wychodziły okutane w czador.
Zatem nawet gdyby Patrole Przewodnictwa zostały rozpędzone, nie będzie to wielka zmiana. Tak jak ortodoksyjne reguły były egzekwowane wcześniej przez inne służby – ze wspomnianymi basidżami na czele – tak mogłyby one ponownie wejść w tę rolę i po prostu przejąć obowiązki Gasht-e Ershad. W kodeksie karnym pozostaną te same przepisy, co wcześniej – kto ich stosowanie będzie wymuszać na Irańczykach, to nie ma znaczenia. Obie strony doskonale to wiedzą: demonstranci wiedzą, że rozwiązanie Patroli byłoby ustępstwem pozornym – a reżim wie, że oni wiedzą.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.