Nikkei 225, czyli główny indeks giełdy w Tokio przebił rekordowy poziom z 1989 r. Giełda wyszła więc już ze „straconych dekad”. Czy jednak Japonia podniosła się już pod względem gospodarczym?
Japonia ma opinię kraju, w którym wszystko jest postawione na głowie. O ile w Europie recesja, inflacja i osłabienie narodowej waluty byłyby powodami do zmartwień, to tam są dobrze przyjmowane przez inwestorów. Recesja oznacza bowiem szansę na to, że zacieśnianie polityki pieniężnej przez Bank Japonii będzie powolne i stopniowe. Bank Japonii jest obecnie jedynym bankiem centralnym na świecie, którego główna stopa procentowa jest ujemna. Wynosi ona minus 0,1 proc. i nie była zmieniana od 2016 r. Jeśli więc dojdzie w nadchodzących miesiącach do jej podwyżki, to i tak stopy procentowe w Japonii będą ultraniskie na tle innych państw rozwiniętych. Będą zarazem na tyle wysokie, by skłonić japońskich inwestorów do repatriacji ogromnych kapitałów z rynków całego świata na rynek krajowy. Co ciekawe, Bank Japonii szykuje się do podwyżek stóp wtedy, gdy akurat inflacja hamuje. W grudniu zeszła do 2,6 proc. Na japońskie warunki to wciąż dużo. Wysoka inflacja nie jest tam jednak źle oceniana. Postrzega się ją jako oznakę tego, że gospodarka zdrowieje po wielu latach deflacji. Bank Japonii bardzo długo nie mógł w ten proces uwierzyć. Czekał więc, aż stracą siłę czynniki zewnętrzne (takie jak wzrosty cen ropy i żywności), by przekonać się, czy inflacja rzeczywiście powróciła na dobre. Tym razem są oznaki tego, że podtrzymają ją wyższe płace i większe wydatki konsumentów. Cieszyć może również to, że japońskie firmy chętniej dzielą się zyskami z akcjonariuszami. Zyski wypracowują natomiast przyzwoite, na co im pozwalają wyższe marże ze sprzedaży na eksport, osiągane dzięki słabszemu jenowi.
Japonia to kraj paradoksów. Jest państwem ogromnie zadłużonym. Znaczna większość tego długu jest jednak w rękach Banku Japonii oraz innych instytucji państwowych. Cudzoziemcy mają tylko niewielką część japońskich obligacji rządowych. Teoretycznie można więc anulować ogromną część japońskiego długu. Bank Japonii mógłby ułożyć te obligacje w stosy i spalić je przed swoją siedzibą podczas Letniego Festiwalu.
Nie wygląda jednak na to, by Japonia znów stała się jedną z wiodących gospodarek świata. Przeszkadzają jej w tym m.in. czynniki demograficzne. Kraj Kwitnącej Wiśni szybko się starzeje, a jego mieszkańcy słyną z długowieczności. Przyrost naturalny jest niski, a Japonia nie chce się otworzyć na imigrantów. Nawet na – wydawałoby się bliższych jej kulturowo – przybyszów z Azji Wschodniej i Azji Południowo-Wschodniej. Zamiast tego stawia ona na robotyzację. I może wyjdzie na niej znacznie lepiej niż Europa na masowej imigracji. Robot nie będzie przecież nierobem na zasiłku, członkiem gangu, dilerem narkotykowym ani terrorystą.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.