Remilitaryzacja Japonii

Japonia wychodzi z koszar

W ostatni, przedświąteczny piątek rząd w Tokio ujawnił szczegóły rekordowego budżetu na zaczynający się w kwietniu rok fiskalny 2023. Lwią część wydatków władz kraju pochłonie rozbudowa armii. Eksperci uważają, że Japonia wraca do mocarstwowej roli.

Mariusz Janik
Foto: MIKI Yoshihito from Sapporo City,Hokkaido., JAPAN, CC BY 2.0, via Wikimedia Commons

114,4 bln jenów, czyli jakieś 863 mld dolarów – na taką kwotę gabinet premiera Fumio Kishidy zaplanował przyszłoroczny budżet Japonii. Największe pozycje w tym budżecie to podwyższone wydatki na ochronę socjalną dla starzejącej się populacji Japończyków oraz rekordowe – najwyższe od czasów II wojny światowej – wydatki na zbrojenia. Sięgną one prawdopodobnie równowartości 320 mld dolarów.

W zasadzie można się było tego spodziewać: rząd Kishidy zapowiedział już, że chce zwiększyć wydatki na cele militarne docelowo do 2 proc. PKB. Resort obrony będzie wydawać aż dziesiątą część całego krajowego budżetu. Oznacza to podwojenie dotychczasowych wydatków, dzięki któremu Tokio chce zmodernizować posiadane obiekty wojskowe oraz flotę wojenną. W tym celu wyemitowane zostaną specjalne obligacje. Zapewne powiększy to dług publiczny i dodatkowo obciąży wyjątkowo słabego jena (dziś dolar kosztuje 137 jenów), ale rząd Kishidy uważa, że ryzyka gospodarcze mają mniejsze znaczenie niż zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju.

Skok na trzecią pozycję

Remonty koszar i poligonów czy wymiana starzejących się okrętów na nowe to ledwie początek długiej listy zmian w japońskiej armii. Cały projekt modernizacyjny jest obliczony na kolejne trzy lata i obejmuje zintensyfikowanie współpracy wojskowej z sojusznikami w basenie Pacyfiku, rozwijanie sił cyber-obrony, wzmocnienie logistyki i zrobienie nowych zapasów amunicji oraz części zamiennych do całego arsenału, jakim dysponują wyspiarze.

Co najważniejsze, plan cieszy się bezprecedensowym – sięgającym 70 proc. – poparciem obywateli Kraju Kwitnącej Wiśni. Na nich również zrobiły wrażenie próby rakietowe Korei Północnej, mnożące się na okolicznych akwenach incydenty z udziałem chińskich okrętów wojennych oraz rosyjska inwazja na Ukrainę. "Ta inwazja stanowi poważne pogwałcenie praw, które zabraniają użycia siły i wstrząs dla podstaw porządku międzynarodowego" – można przeczytać w japońskiej strategii bezpieczeństwa narodowego. – "Tymczasem strategiczne wyzwanie, jakim jest polityka Chin, można uznać za największe, w obliczu jakiego Japonia kiedykolwiek stanęła" – dodają autorzy dokumentu.

W efekcie zwiększonych wydatków Japonia wyskoczy na trzecią pozycję na świecie pod względem kwot wydawanych na zbrojenia – po Stanach Zjednoczonych i Chinach. – Japonia nie jest głodna wojny. W każdym wystąpieniu, również przy prezentacji nowej doktryny bezpieczeństwa narodowego, rząd podkreślał, że chodzi o wzmocnienie obronności kraju –  podkreślała w rozmowie ze stacją Al Dżazira Nancy Snow, doradczyni rządu w Tokio i autorka książki "Japan's Information War".

Żegnaj, pacyfistyczna konstytucjo

Ale nie brak też ekspertów, którzy uważają, że kraj od lat przygotowywał się do powrotu do statusu mocarstwowego. – Ze wszystkich pokazywanych przez Japonię wskaźników klarownie wynika, że staje się ona posiadającym coraz większe możliwości aktorem militarnym i dąży do uzyskania statusu nie tyle regionalnej, ile globalnej potęgi – pisze w wydanej niedawno książce o japońskiej polityce bezpieczeństwa Christopher Hughes, znawca japońskiej polityki.

W artykule opublikowanym na stronach East Asia Forum prof. Thomas Wilkins z University of Sydney przypomina, że już w latach 90. jego koledzy po fachu oceniali, że Japonia nie chce pozostawać "wyjątkowym" państwem zdemilitaryzowanym, lecz chce stać się "normalnym" krajem, mogącym swobodnie prowadzić politykę w zakresie obronności oraz -–  jak można się domyślać – zaangażowania militarnego poza krajem (co nie znaczy, że wbrew prawu międzynarodowemu). -–  Żadna próba uzyskania statusu mocarstwa globalnego nie powiedzie się bez odpowiednich możliwości militarnych – podkreśla Wilkins.

Oczywiście proces ten nie ma szans się powieść, o ile nie zostaną przełamane obawy zagranicznych partnerów Tokio i samych obywateli Japonii. Ale rzut oka na historię pozwala zobaczyć, jak stopniowo pokonywano kolejne progi oporu: w latach 50., gdy zaczęła się zimna wojna – założono Siły Samoobrony. Remilitaryzacja przyspieszała za rządów Yasuhiro Nakasone (lata 80. i globalny wyścig zbrojeń epoki reaganowskiej), Yunichiro Koizumiego (kilka lat po zamachach 11 września, w epoce amerykańskich interwencji) czy Shinzo Abe (lata 2012–2020, kiedy na Pacyfiku zaczęło narastać napięcie podsycane przez rosnącą asertywność działań Chin).

Tym łatwiej przewidzieć, że obecnie – w realiach nowej zimnej wojny i w otoczeniu trzech państw dysponujących bronią nuklearną (Chiny, Rosja i Korea Północna) – Tokio może uzyskać poparcie Waszyngtonu dla całkowitej remilitaryzacji, a jednocześnie ma rekordowe poparcie Japończyków dla potencjalnych zmian, również charakteru pacyfistycznej konstytucji uchwalonej pod presją Waszyngtonu po II wojnie światowej. Czy jednak potencjał militarny wyspiarzy wystarczy, by zahamować np. chińską dominację na Pacyfiku? Czy potencjalne wsparcie np. dla Tajwanu uchroniłoby tamtejszą Republikę Chińską przed inwazją Chin kontynentalnych? To się dopiero okaże.


Przeczytaj też:

Paradoks byłych samurajów

Spektakularny zamach na byłego premiera Japonii Shinzo Abe wywołał szok w jego ojczyźnie, ale też za Pacyfikiem, gdzie po serii strzelanin uchwalono Bipartisan Safer Communities Act. Zderzenie dwóch modeli dostępu do broni pokazuje jednak, jak olbrzymia jest luka między Ameryką a Krajem Kwitnącej...

Małe groźby w cieniu wielkich pogróżek

Wykorzystując najprawdopodobniej napiętą sytuację między globalnymi mocarstwami – Rosją, Chinami, Stanami Zjednoczonymi i Europą – własną kartę postanowił rozegrać Pyongyang. Gdybyśmy próbowali patrzeć na świat przez pryzmat logiki, to Kim Dzong Un powinien stanowić większe zagrożenie niż Władimi...

Nuklearne rozrachunki

Pamiętam, jak odwiedziłem kilka lat temu Hiroszimę. To ładne miasto, być może mające najbardziej europejski „sznyt” w Japonii. O zdarzeniach z 1945 r. przypomina tam Park Pokoju i muzeum poświęcone atakowi nuklearnemu. Robi ono wstrząsające wrażenie. Co innego jest czytać o bombardowaniu atomowym...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę