Dymisja stróża niemieckiego cyberbezpieczeństwa nie jest dobrą wiadomością dla NATO i całej Unii Europejskiej. Jeszcze gorzej brzmi powód dymisji. To związki z rosyjskim wywiadem. Jeśli macki Putina sięgają tak newralgicznych instytucji, potwierdza to chroniczną głupotę niemieckich elit politycznych.
Przypominanie, że Niemcy są największą gospodarką Unii, jest truizmem, podobnie jak aspiracje Berlina do politycznego przywództwa w Europie. Tyle że programowe orędzia Olafa Scholza nie zastąpią odpowiedzialności elit RFN. Skąd taki wniosek, a właściwie zarzut?
Na dniach szefowie wywiadu i kontrwywiadu składali przed Bundestagiem coroczny raport o stanie bezpieczeństwa państwa.
– Działania Putina to wypowiedzenie wojny całemu demokratycznemu światu – powiedział dyrektor Federalnej Służby Wywiadowczej (BND) Bruno Kahl.
– Rywalizacja przerodziła się w otwartą walkę – dodał prezes Urzędu Ochrony Konstytucji (BfV) Thomas Haldenwang.
Obaj panowie jednoznacznie potwierdzili, że rosyjska agresja na Ukrainę nie była dla obu służb żadnym zaskoczeniem. BND od lat ostrzegał władze polityczne o zamiarze użycia siły przez Putina. Natomiast BfV seryjnie identyfikował rosyjskich szpiegów pracujących w RFN pod przykryciem dyplomatycznym. Wyrzucił ich w końcu aż 40, co daleko nie wyczerpuje listy figurantów rosyjskiego wywiadu.
Problem w tym, że rząd federalny nie robił z ostrzeżeniami nic. Sekwencja zdarzeń – raport przed Bundestagiem i zero reakcji – powtarzała się od co najmniej dekady. W tym czasie rosyjskie służby mordowały w Niemczech opozycjonistów. Atakowały cybernetycznie parlament, rząd federalny, a nawet personalnie kanclerz Angelę Merkel. Infiltrowały wszystkie środowiska, nasycając agentami. Od urzędu kanclerskiego, przez Komitet Wschodni Niemieckiej Gospodarki i SPD, po ministerstwo energetyki i instytucje bezpieczeństwa. Tylko liczba kadrowych pracowników tajnych służb Putina jest szacowana w RFN na 300 osób. Ilu w takim razie prowadzili agentów i jakich?
O szeroko rozciągniętych mackach świadczy m.in. afera stulecia, jak media nazwały bankructwo Wirecard. Platforma płatności elektronicznych przebojem wdarła się do indeksu DAX-30, a więc najbardziej dochodowych firm Niemiec. Szybko splajtowała na skutek podwójnej księgowości. Jej dyrektor Jan Marsalek odnalazł się w Moskwie wraz mankiem na ok. 2 mld euro. Mieszka w willi dla gości FSB. Aż dziwne, że takie sygnały nie dały niemieckim elitom władzy i biznesu nic do myślenia. Zero refleksji, a zatem i zero działania.
Od 10 lat zastrzeżenia kontrwywiadowcze budził specjalista cyberbezpieczeństwa i przedsiębiorca tej branży Arne Schönbohm. Chodziło o zbyt bliskie związki z organizacją lobbującą współpracę IT z Rosją o nazwie Rada Bezpieczeństwa Cybernetycznego (Cyber-Sicherheitsrat Deutschland). Według BfV jest powiązana z rosyjskimi służbami specjalnymi. Zarzuty potwierdziło dziennikarskie śledztwo. Telewizja ZDF udowodniła, że berlińska firma Protelion GmbH, będąca członkiem stowarzyszenia, działała wcześniej pod nazwą Infotecs GmbH. To niemiecka „córka” rosyjskiej firmy InfoTeKS (Technologie informacyjne i systemy komunikacyjne). Jej właściciel Andriej Czapczajew pełnił służbę w zarządzie szyfrów i łączności KGB. Dziś współpracuje otwarcie z FSB. Jego firma opracowuje metody kontroli rosyjskiego Internetu. Buduje narzędzia szpiegowskie do infiltracji sieci społecznościowych.
Co więcej, od 2017 r. InfoTeKS była operacyjnie rozpracowywana przez FBI. W tym roku Biały Dom wpisał ją na listę sankcji, nadając klauzulę zagrożenia bezpieczeństwa narodowego USA. Mimo ostrzeżeń służb w 2016 r. Arne Schönbohm został dyrektorem Federalnego Urzędu Bezpieczeństwa Informacji (BSI). To komórka federalnego MSW odpowiadająca za informatyczne zabezpieczenie państwa i społeczeństwa. Sprawując urząd, nie krył się z rosyjskimi kontaktami. Lobbował interesy Kaspersky Lab. Wygłaszał publiczne peany o korzyściach, które przynosi Niemcom Rada Bezpieczeństwa Cybernetycznego. Został usunięty ze stanowiska przez obecną minister spraw wewnętrznych jedynie pod presją faktów ujawnionych przez media.
Nieważne, czy był tylko pożytecznym idiotą Putina, czy zwerbowanym agentem FSB. Cybernetyczna infiltracja największej gospodarki Europy oraz niemieckiego aparatu władzy jest niepowetowaną szkodą dla UE, NATO i rzecz jasna Polski. Jeśli rosyjskie służby mają swobodny dostęp do tajemnic państwowych i gospodarczych, o jakim bezpieczeństwie Zjednoczonej Europy mówimy?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.