Gdy likwidowano gimnazja, ówczesna minister edukacji Anna Zalewska mówiła wprost w programie „Jeden na Jeden” w TVN24: „W nowym liceum matura musi być trudniejsza, musi być inny poziom”. Miało to według Zjednoczonej Prawicy przywrócić jej elitarny charakter. W lutym 2020 roku, gdy rok szkolny trwał już od kilku miesięcy, nauczyciele i uczniowie usłyszeli, że nastąpi „istotne podniesienie poprzeczki”. Zmianę zapowiedział na komisji w sejmie Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Sygnały niosły zapowiedź, że matura 2023 będzie wyjątkowo wymagająca, znacznie trudniejsza niż w ubiegłych latach. Tymczasem jeszcze w styczniu minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zapowiedział, że na wszystkich egzaminach maturalnych, z wszystkich przedmiotów, tegoroczne wymagania będą obniżone o ok. 20–25 proc., czyli matura będzie łatwiejsza.
Powodem ma być pandemia i nauka zdalna. Fakt, uczniowie mieli trudniej, ale to nie oznacza, że muszą umieć mniej – no, chyba że według MEN wiedza szkolna jest im do niczego niepotrzebna. Jest pewna przesłanka, która o tym świadczy – uznanie, jakie ma minister edukacji dla katolickiego liceum z Tomaszowa Mazowieckiego, w którym żaden z uczniów nie zdał matury. Podobno mieli kiepski poziom z języka polskiego i matematyki, ale za to dobry z religii – choć może to tylko złe języki w Internetach tak szkalują szkołę, jak dziennikarze papieża.
W ubiegłym roku minister Czarnek był bardzo podniecony wynikami egzaminu maturalnego. Twierdził, że wypadła wspaniale i zdało ją aż o 10 000 osób więcej niż rok wcześniej. Wprawdzie to zaledwie 4 proc. więcej, ale za to poprzeczka egzaminacyjna była zakopana, a wymagania maturalne zostały ograniczone o 20 proc. W tym roku ograniczono je o kolejne 25 proc., ponadto zrezygnowano z wprowadzenia progu zdawalności na egzaminie z przedmiotu dodatkowego. Oznacza to, że na dodatkowym wystarczy się podpisać – może być krzyżykami. Wszystko zatem jest zgodnie z zapowiedziami PiS, matura ma być trudniejsza, to znaczy łatwiejsza. Tym bardziej że mamy rok wyborczy, a maturzyści prawo do oddania głosu. Cóż... Nikt nie będzie wmawiał im, że czarne jest czarne, a białe jest białe i kropka. Prezes swoje wie, a w sondażach wyborczych jest świetny.