Szkodliwe poglądy to oczywiście nie wymyślona przez prawicę ideologia gender, a kościół katolicki. Jego obecność w naszych szkołach liczy już 32 lata i może warto się zastanowić, czy nie jest to o 32 lata za długo. Nie mam oczywiście na myśli wymuszania ignorancji w kwestii teologii katolickiej, pracowały nad nią pokolenia najtęższych umysłów swoich czasów i nawet będąc tak zatwardziałym ateistą jak ja, warto znać ten punkt widzenia. Szczególnie, że miał na poziomie idei chyba największy wpływ na rozwój kultury europejskiej. Tylko że współczesne lekcje religii nie mają nic wspólnego z nauką teologii, są raczej ściekiem, którym płyną wszystkie uprzedzenia, żale, lęki i nienawiści związane z zaściankowością polskiego kościoła.
Uczęszczałem na lekcję religii w szkole średniej, czyli w wieku, w którym można byłoby już rozmawiać na ciut ambitniejsze tematy dotyczące filozofii chrześcijaństwa. W okolicach 31 października otrzymaliśmy od naszego ojca-nauczyciela z zakonu redemptorystów skserowane ulotki. Ich estetyka opierała się na rysunkach stworzonych jakby ręką niezbyt zdolnego dziecka, które dopadło kredki i w szale zaczęło rysować swoje złe sny. Z tych materiałów dowiedzieliśmy się, że szatan chce ukraść nasze dusze poprzez imprezy halloweenowe. Dostawaliśmy solidną porcję „świadectw” różnych osób, którym według nauczyciela powinniśmy wierzyć, bo zgodne były z przekonaniami księdza. Cała lekcja odbywała się w tonie grożenia palcem, a w sali dawało się wyczuć delikatny odór podpalanego stosu. Próbowano nam wmówić, że ze wszech stron w ten jesienny wieczór otaczać nas będą okultyści, sataniści, masoni i czarodzieje.
Czy ta lekcja wpłynęła jakoś na moje życie? Tak. Wypisałem się z religii, na którą chodziłem z zamiarem poznania innego punktu widzenia. Nie nauczyłem się tam niczego. Otrzymałem za to dozę średniowiecza, i to jeszcze skserowaną na czarno-białej kopiarce. Czułem, że obraża się tymi zabobonami mój intelekt. Dziś coraz lepiej zdaję sobie sprawę z tego, że za krzewienie takich bzdur i błazenadę ludzi opowiadających nam o upiorach i mrocznych mocach płacimy my wszyscy. Dodatkowo obecna władza chce jak najbardziej uwiązać uczniów do lekcji religii. Minister Czarnek odgraża się, że nie będzie, tak jak teraz, możliwości niechodzenia ani na religię, ani na etykę, trzeba będzie wybrać jedno z dwóch. Tylko że w Polsce nie ma wystarczająco dużo nauczycieli etyki, co będzie oznaczać, że dzieci będą miały do wyboru zaściankową indoktrynację w dwóch wersjach, ale z tym samym nauczycielem. Dodatkowo nie przypuszczam, by godziny etyki były tak dogodne, jak godziny, w jakich nauczana jest religia.
Gdy jeszcze nie tak dawno byłem w szkole, to lekcje etyki odbywały się o godzinie 7.15 w poniedziałek i we wtorek, a lekcje religii w ciągu dnia między przedmiotami, które mieliśmy rozszerzać na maturze. Do takiego układania planu namawia również wielka inkwizytor szkół publicznych Barbara Nowak. Niestety tacy ludzie sterujący edukacją w Polsce sprawiają tylko, że nasi uczniowie przesiąkają atmosferą kościelnego szaleństwa. Imprezy halloweenowe dla dzieciaków w szkołach są odwoływane lub zmieniane w bale, na których dzieci przebierają się za świętych. Postaci świętych są często wielokrotnie bardziej makabryczne niż jakiekolwiek przebranie, które mogłoby sobie wymyślić dziecko. Wystarczy wspomnieć o świętej Agacie, której atrybutem są obcięte piersi podane na tacy.
Może to paradoks, ale dobrze, że tak się dzieje. Nic tak skutecznie nie odciągnie dzieci od konserwatyzmu, jak ten poziom nieatrakcyjnie pokazanego absurdu, który im się serwuje. Uczniowie odchodzą z lekcji religii i oby odchodziło ich jak najwięcej, bo będzie to symbolem tego, że chcą żyć wolni od poczucia winy serwowanego przez kościół.