Zły już wiedział, że coś jest na rzeczy. W świętym piśmie znalazł wskazówki: „A Ja wam powiadam, że każdy, kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim”. Zaczął więc krążyć wokół nich. Rozstawiał pułapki, mamił złym podszeptem. Kusił ich pewnie ze 40 dni. Moc jego jest wielka, a siła ludzkiej woli słaba... ulegli. Popełnili grzech cudzołóstwa. Złamali aż dwa Pańskie przykazania. Zerwali więź z Bogiem.
Sprawa zostałaby zapewne tajemnicą, o której wiedzieli jedynie zainteresowani grzesznicy, Szatan i Pan na wysokościach, gdyby nie technologia. Kochankowie żyć bez siebie nie mogli, więc w czasie miłosnych igraszek (kiedy akurat nie nauczali w internecie, jak panować nad żądzami) kręcili filmiki, czasem wysyłali do siebie nudeski, czyli gołe zdjęcia. Wszystko układało się wspaniale. Małżonkowie pary żyli w błogiej nieświadomości, a ci spełniali swoje miłosne zachcianki. Dostrzegł to diabeł i postanowił troszkę namieszać w tym sielankowym czworokątnym układzie. Spowodował, że jakiś filmik czy nudeska trafił w ręce męża Karoliny. Bez udziału Złego to z całą pewnością nie mogło się przydarzyć.
Ów mąż (ponieważ nie wiem jak miał na imię, nazwijmy go na potrzeby tej opowieści Rogaczem) doznał wstrząsu, ale zachował się jak prawdziwy mężczyzna. Podwinął rękawy, wpadł do biura organizacji i nałożył po mordzie Tymoteuszowi. Normalna sprawa, jak to między Rogaczem i facetem, który uwiódł mu żonę. Tyle że to był jego najlepszy kumpel, świadek na ślubie... Jak to na diabła trzeba uważać.
Historia ma drugie dno. Organizacja, której członkami jeszcze niedawno byli Tymoteusz i Karolina „jest niezależnym, prawniczym think-tankiem, który przez osiem lat swojej działalności zbudował międzynarodową renomę jednego z kluczowych ośrodków obrony kultury prawnej osadzonej w tożsamości cywilizacji europejskiej, wzniesionej na filarach greckiej filozofii, rzymskiego prawa i etyki chrześcijańskiej”- czytamy na ich stronie. Zwrot „etyki chrześcijańskiej” wydaje się tu być kluczowy. Generalnie ich ideologia sprowadza się do rozumowania: nam Polakom - katolikom należy się od państwa więcej, bo jesteśmy większością (choć nawet z badań kościoła wynika, że to kłamstwo), a im, czyli niekatolikom się nie należy. Oni, czyli ci inni, to między innymi mniejszości seksualne – ale także rozwodnicy.
Pracownicy organizacji obliczyli koszt, jaki ponosi państwo przez tych ostatnich i wyszło im 5,7 mld zł. Wliczyli tam wszystko co tylko mogli, także środki dla osób samotnie wychowujących dzieci, wydatki na rodziny zastępcze i placówki opiekuńczo-wychowawcze, wypłaty z Funduszu Alimentacyjnego, ale także pomoc psychologiczną dla rozwodników, koszty spraw sądowych, a nawet utrzymanie infrastruktury sądowej. Tymoteusz, będący ojcem założycielem tej instytucji, o której nie wolno mówić, że jest organizacją katolickich fundamentalistów finansowaną przez Kreml, roztaczał przerażające wizje polskiej demografii, które miałyby się ziścić w wyniku „kryzysu małżeństwa i rodziny”. Twierdził, że „należy szukać takich rozwiązań społecznych, kulturowych i ekonomicznych, które […] sprzyjają trwałości małżeństw i rodzin, dzietności, wysokiej jakości socjalizacji i spójności społecznej”. W ocenie niektórych publicystów był to element kampanii na rzecz zakazania rozwodów w ogóle. Mogło się udać, gdyby nie wplątał się diabeł i nie rozbił dwóch szczęśliwych związków. W sprawie otwartym pozostaje pytanie, czy Karolina i Tymoteusz używali antykoncepcji, bo w świetle ich pro-liferskich wywodów, byłby to grzech najcięższy.
Organizacja pozbyła się rozpustników. Teraz nasi grzeszni kochankowie zakładają sobie własną, w której seks-ekscesy zapewne będą dozwolone, a nawet mile widziane. Co prawda niedostępne dla porzuconych współmałżonków, ale kto im broni stworzyć osobną parę. Otwarta zostaje sprawa Starego Testamentu, na który Pan Tymoteusz tak lubił się powoływać. Zapisano tam słowa Pana, które brzmią: „Ktokolwiek cudzołoży z żoną bliźniego, będzie ukarany śmiercią i cudzołożnik, i cudzołożnica”. W tym kontekście los cudzołożników wydaje się być przesądzony.