Odniesiono ogromny sukces w walce z globalnymi zmianami klimatycznymi. W wyniku tego, że dwa aktywiszcza oblały farbą pomnik Syrenki (a przy okazji oblały się też nawzajem), temperatura powietrza w Warszawie spadła o 0,0000000245 stopnia.
– Jesteśmy ostatnim pokoleniem! – krzyczały aktywiszcza w trakcie tego happeningu. – Miejmy nadzieję, że ostatnim tak głupim pokoleniem… – dopowiadali zwykli ludzie. Aktywiszcza tłumaczyły w tym czasie, że Wisła… eeee… Planeta się pali, zmiany klimatyczne prowadzą do wojen, a wojny do gwałtów. I dlatego w dzień kobiet oblały farbą pomnik przedstawiający kobietę, czy raczej rybio-kobiecą hybrydę. Aktywiszcza mogły stwierdzić jeszcze, że warszawska Syrenka jest symbolem niebezpieczeństw związanych z GMO, ale nie sądzę, by wiedziały, co oznacza ten skrót.
Mieliśmy więc w Warszawie kalkę protestów z Zachodu, w ramach których rozhisteryzowane przedstawicielki oraz przedstawiciele Ostatniego Pokolenia rzucali puszkami z zupą w arcydzieła światowego malarstwa. Być może chcieli nas w ten sposób uwrażliwić na to, że muzea emitują zbyt dużo CO2 i powinno się je wszystkie zburzyć, a w ich miejscu posiać jarmuż tudzież soję. Mnie dziwi to, że takie aktywiszcza nigdy nie protestują przeciwko tym, którzy emitują najwięcej gazów cieplarnianych do atmosfery, czyli przeciwko Chinom oraz Indiom. Jakoś nie obleją zupą mumii Lenina w moskiewskim mauzoleum. Nigdy nie pojawią się też w Arabii Saudyjskiej i nie chlusną farbą w Święty Kamień w Mekce. Zamiast tego protestują w państwach Europy, które już wiele lat temu praktycznie pozbyły się większości swojego przemysłu ciężkiego. Ich marzeniem jest, by Europa wróciła do czasów sprzed rewolucji przemysłowej. I wierzą w to, że doprowadzenie milionów Europejczyków do nędzy rzeczywiście uratuje klimat. Co więcej, są przekonani, że to Polska jest w ogromnym stopniu winna suszom w Australii oraz powodziom w Bangladeszu. Nie zwracają uwagi na dane mówiące, że odpowiadamy za jedynie 0,75 proc. globalnych emisji CO2 do atmosfery. Gdybyśmy zmniejszyli swoje emisje do zera, nie miałoby to żadnego wpływu na klimat. Nie miałoby też znaczenia dla naszej planety, gdybyśmy podwoili swoje emisje CO2. Juleczkom przerażonym wizją katastrofy klimatycznej podpowiadam więc, aby, zamiast rzucać farbą w pomnik Syrenki, poszły zaprotestować pod ambasadą Chińskiej Republiki Ludowej. Zobaczymy, czy nadal będą takie odważne.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.