Warszawskie Śródmieście to miejsce, w którym roi się od modnych klubów, kawiarni oraz restauracji. Jest tam również mnóstwo kamer monitoringu. A mimo to mury i witryny przy reprezentacyjnych ulicach są tam często pokryte różnymi idiotycznymi bazgrołami. Sprejujące bezmózgi czują się bezkarnie. Straż Miejska jakoś ich nie ściga za wandalizm. No bo przecież ganiając za chuliganami, można się zmęczyć! A potem jeszcze trzeba wypełniać papierki. Miejscy strażnicy robią więc tylko to, w czym są dobrzy. Wlepiają mandaty i nakładają blokady na koła za nieprawidłowe parkowanie. Spróbuj się spóźnić 5 minut z przedłużeniem biletu parkingowego, a znajdziesz mandat za wycieraczką. Takiej sprawności Straży Miejskiej nie możemy się jednak doczekać w walce z bezmózgami dewastującymi nasze miasto.
Problemem wandalizmu jakoś też się nie zajmują aktywiści miejscy. Wszak wiadomo, wandale to grupa „wykluczona”, która musi się wyszumieć. Co innego kierowcy. Dla posiadaczy „blachosmrodów” nie powinno być litości! Niedawno na Grochowie została zamknięta rodzinna kwiaciarnia działająca od 40 lat. Jednym z powodów zakończenia działalności przez nią była nadgorliwość rowerowego aktywisty. Codziennie dzwonił do Straży Miejskiej, by zgłosić jej, że samochód dostawczy parkuje na chodniku obok kwiaciarni. Sypały się więc kary i kontrole. Teraz kwiaciarnia wyprowadzi się z tego pawilonu. Jej miejsce być może zajmie kolejny kebab czy sklep Alkohole 24. A może będzie tam kolejny pustostan, który będzie pokrywał się kolejnymi warstwami graficiarskich bazgrołów? Straż Miejska znów ocaliła lokalną społeczność!