Oczekiwanie po Platformie przyzwoitości jest jak oczekiwanie uczciwości po PiSie. Niby się da, ale trzeba się zastanowić, czy to jeszcze naiwność, czy już głupota.
Hanna Gronkiewicz Waltz została honorowym obywatelem miasta Warszawy głosami swoich partyjnych kolegów. Czy zasłużenie? Powiedział bym, że jest to po prostu karygodne. Zanim przejdę do tego, dlaczego honorowe obywatelstwo tej pani to skandal, warto spojrzeć, jak wielką klasą wykazała się platformerska rada miejska. Nad honorowym obywatelstwem miasta głosowano w pakiecie. Radni PiS zgłosili kandydaturę Witalija Kliczki, byłego boksera i mera Kijowa, który w tym trudnym czasie wykazał się nie lada bohaterstwem, zostając w mieście mimo wojny i stając się twarzą obrońców miasta. Mimo że nie związany z Warszawą, to przedstawiciel władz stolicy sąsiedniego kraju stający w mundurze wśród wojskowych broniących miasto zasługuje na miano honorowego obywatela bardziej niż kontrowersyjny arcybiskup Hozer albo Paweł Adamowicz, który jako jeden z nielicznych został odznaczony pośmiertnie, mimo że jego wpływem na miasto i kraj była tragiczna śmierć i członkostwo w partii mającej większość w radzie miejskiej. Brutalne, ale niestety prawdziwe.
Do Kliczki KO dokooptowało Hannę Gronkiewicz Waltz. Postanowiono, że obie kandydatury będą głosowane razem, a wniosek PiS poparty przez Lewicę dotyczący rozdzielenia kandydatur odrzucono. Przecież to chyba oczywiste, że królowa reprywatyzacji jest ściśle związana z obrońcą Kijowa, a co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Jak by tego było mało, przewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej Jarosław Szostakowski złożył wniosek ucinający wszelkie dyskusje, argumentując go tym, że kandydaci nie zasłużyli, by dyskusja była pretekstem do „ataków”. Czysta polityczna klasa. Korzystanie z większości na zasadzie: „zrobimy co chcemy, nie ma sensu strzępić ryja” – jak w filmie Barei: „Niech pan nie krzyczy na naszego pracownika. Ja tutaj jestem kierownikiem tej szatni! Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”.
Ci sami ludzie na poziomie krajowym będą drzeć szaty w obronie demokracji i oskarżać lewicę, że nie chce wejść do ich obozu, obozu jednej słusznej prawdy, progresywnej (ale tylko troszeczkę) i demokratycznej (w stopniu takim, jak na wyżej przedstawionym obrazku). Może w radzie miejskiej nie ma miejsca na dyskusje z obrońcami demokratycznych standardów, ale z racji, że znam wszystkie literki, to i nikt nie może mi zabronić uzewnętrznić tego, dlaczego HGW powinna być rozliczona, a nie hołubiona.
Kluczem do krytyki byłej prezydent mogą być dwie liczby: 50 tys., czyli ilość osób pokrzywdzonych reprywatyzacją i około 700°C, czyli temperatura, w jakiej płonęła w lesie w Powsinie Jolanta Brzeska, niezłomna lokatorka bestialsko zamordowana za walkę z mafią reprywatyzacyjną. Mafią, na która ratusz przymykał oko, bojąc się pozwu. Powiem, że nie wiem, dlaczego to robił. Cytując Tadeusza Sznuka, „nie wiem, choć się domyślam”. Może przez nagłe napady głuchoty, gdy lokatorzy przychodzili, błagając o pomoc, może przez ślamazarność, a może przez to, że największe figury były umoczone?... Nie ocenię jak było, mam nadzieję, że zrobi to odpowiednia instytucja, ale niezależnie od przyczyny, ratuszowi z tego okresu należy się w najlepszym wypadku zapomnienie, a w najgorszym (dla nich) wyroki i wieczna pogarda.
Na laury na pewno nie zasługują. Są one jednak potrzebne komuś innemu, obecnym władzom z Rafałem Trzaskowskim na czele. Uczynienie byłej prezydent honorowym mieszkańcem nadaje estymy kolejnej władzy, nie są po prostu następcami – są kontynuatorami misji kogoś, kogo zasługi zostały odznaczone. Dlatego nie było miejsca na dyskusje i kontry, bo nie może być miejsca na skalanie pomnika stawianego bohaterowi obecnych rządzących, a to, że „parę” osób przez te figurę zostało bez dachu nad głową, to nic.
Tak tragiczne, że aż zabawne było to, że ci sami ludzie, którzy teraz ucinają dyskusję, jeszcze rok temu byli przeciwni pośmiertnemu uhonorowaniu Jolanty Brzeskiej, powołując się na to, że pośmiertne obywatelstwo miasta dostawały w przeszłości tylko osoby szczególnie zasłużone dla miasta, takie jak wyżej wymieniony prezydent Gdańska. Na szczęście bohaterka, zamęczona za to, że walczyła o godność i byt zwykłych mieszkańców, stanęła ostatecznie w panteonie zasłużonych dla miasta. Niestety nie bez oporów ze strony Platformy dla obywateli (tych z pełnym portfelem).
Liczę, że gdy wiatr polityki miejskiej zawieje w odmiennym kierunku, honorowe obywatelstwo zostanie Gronkiewicz-Waltz odebrane, tak jak odebrane zostało Sławojowi Leszkowi Głódziowi, a ona sama stanie przed sądem, przed którym będzie musiała się grubo tłumaczyć z nieprawidłowości, jakie zachodziły w mieście pod jej światłym kierownictwem. Nie ja wydam wyrok, ale będę się tej sprawie bacznie przyglądał, pamiętając o ludziach bitych przez czyścicieli, wypędzanych z mieszkań w bezdomność, a przede wszystkim o Jolancie Brzeskiej spalonej za mówienie prawdy niewygodnej dla przestępców i ich interesów.
Dwa plusy z tej farsy z honorowym obywatelstwem. Po pierwsze KO po raz kolejny pokazało swoją prawdziwą twarz wyzierającą spod maski szumnych haseł o obronie konstytucji. Co ważniejsze jednak, teraz Hanka będzie mogła za darmo przejechać się tramwajem i zobaczyć jak żyją zwykli mieszkańcy tego miasta, niekoniecznie ci, którzy mają po kilka mieszkań zdobytych skupowaniem roszczeń do budynków.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.