Ustawa antyaborcyjna przeszła i już zbiera śmiertelne ofiary. Zmarnowano zapał – i to nie tylko do walki o swobodny dostęp do aborcji, a o cywilizowaną Polskę w ogóle. Drożyzna szaleje. Polakom nieubłaganie spada standard życia. Rząd podsłuchuje opozycję, NIK i diabeł wie kogo jeszcze, przy tym Watergate to była dziecięca igraszka w piaskownicy. Polski Ład okazał się bardzo drogim bublem prawnym. Prześladowanie osób LGBT+ osiąga nieznaną do tej pory skalę, a z ostatnio wyciekłych maili wynika, że nakręcają to najważniejsze mrówki w rządowym mrowisku. W tym czasie władza prowadzi bezczelną propagandę sukcesu.
Na zachodzie, np. we Francji, w tej sytuacji w kierunku policji leciałyby kamienie i butelki z benzyną. U nas za to lecą tylko memy i czcze dyskusje na Facebooku. Ludziom przestało się chcieć. Ostatnie protesty udowodniły im, że nic się nie da zmienić. Warto się jednak zastanowić, czy to tylko porażka zabiła w Polakach energię i wolę. W Polakach, którzy praktycznie z mlekiem matki wyssali podnoszenie się po nieudanych powstaniach, by zorganizować kolejne.
Moim zdaniem to nie porażka złamała walecznego ducha, zrobiła to Marta Lempart za rękę prowadząc się z liberałami spod niebieskiego i żółtego szyldu. Ci cyniczni bezideowcy chcieli zebrać dla siebie jak najwięcej kapitału politycznego i robili to równie bezczelnie jak Sasin, który przepuścił 70 milionów na wybory, które się nie odbyły. Jak zawsze, chcieli dać panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek, próbując wybić się na sile narodu, ale nie wspierając jego ideałów. Nie bez winy była też partyjna lewica, która – mimo że wspierała protesty – nie była na tyle odważna, by protesty wzmacniać, zamiast deeskalować. Okazało się, że okrzyki „je*** PIS” i „wypier*****” nie wystarczą, szczególnie gdy ich akompaniamentem są podziękowania dla brutalnej policji i „Girls just wanna have fun” Cyndi Lauper. Siły polityczne, nie wiem, czy z lęku, czy z głupoty, nie wykorzystały tak niesłychanej okazji jak ta.
W trakcie największych protestów przeszedłem dziesiątki kilometrów, mimo innych obowiązków byłem „na mieście” codziennie i zdzierałem gardło. Teraz, podczas rocznicy wyroku TK, przeszły mnie tylko ciarki żenady. Z atmosfery walki o wolność, równość i nowoczesność została tylko marna karykatura, którą prowadzi osoba tylko ciut poważniejsza w odbiorze niż Korwin. Komunikaty ze strony Lempart i strajku kobiet już nie rozpalają niczego.
Festyn oporu sprawdza się na Paradzie Równości. Rozumiem, że po roku pandemii ludzie potrzebowali wyjścia z domu i zabawy, jednak chcieli też coś wywalczyć. To liderzy lewicy powinni na czele tej walki stanąć. Chaotyczne zarządzanie i, wydaje się, bezmyślne rozwadnianie protestu społecznego sprawiło, że te czasy wracają tylko przy piwku w smętnych opowieściach „weteranów”.
Obecna sytuacja pokazuje nam, że aktywne protesty w najbliższym czasie nie wrócą, jeśli w ogóle. Zostaje nam Platforma, która pokaże tylko „antypisizm” i rozmytą parodię programu, który, jak już dziś mówią, nie będzie „ultraliberalny” społecznie. Mamy też Hołownię z konserwatyzmem z (względnie) ludzką twarzą. W końcu mamy też lewicę bez planu na siebie i mocnych prospołecznych postulatów. Jeśli porównać władzę PiS do pola, to opozycja odpowiada za dostarczanie mu nawozu. Nadchodzą ciężkie czasy, na które potrzebujemy stanowczych, poważnych i nowoczesnych liderów i liderek. Tylko kto stanie na wysokości zadania? Jednej rzeczy jestem pewien, na pewno nie będzie to dzisiejsza klasa polityczna.