Nawiązanie do fantasy nie jest znikąd, kult elit przybiera w pseudo liberalnych kręgach wręcz feudalną formę. Matczakowie już od dawna nie pozostawiają złudzeń, że czują się lepsi od reszty szarych obywateli. Już kilka lat temu, gdy Mata podbijał scenę muzyczną swoim utworem „Patointeligencja”, zarówno w utworze, jak i w jego medialnym odbiorze było widać smutną tendencję: w naszym kraju są równi i równiejsi. U samych podstaw tej piosenki stała idea, według której dzieci elit nie są tak idealne, jak wszyscy myślą, przypominają tę wyszydzaną patologię. To udowadnia tylko jedno – wszyscy polscy „Matczakowie”, bogaci i wykształceni, żyją w tak odrealnionej bańce, że szokiem dla nich jest sytuacja, w której ich dzieci są blisko problemów dotykających resztę społeczeństwa. To podejście mogłoby być śmieszne, gdyby nie było żenujące. Za pseudo-elitami ciągną tłumy ich wyznawców, którzy mimo że nie mają takich wpływów, ani tym bardziej pieniędzy, czują z nimi solidarność większą, niż z ludźmi o sobie podobnym lub niższym statusie. By osiągnąć taki podziw, przedstawia się mit, według którego każdy jest kowalem własnego losu i wystarczy tylko ciężko pracować. Pewnie po 16 godzin dziennie, jak pan profesor opozycjonista proponował. Klasa średnia o biznesowo-korporacyjnych wartościach woli fanatycznie podziwiać bogatych, niż zdać sobie sprawę, że nigdy do ich poziomu nie dotrą, a prawdopodobnie nawet nie będą blisko. Szukając spisku wrogich sił w zatrzymaniu słodkiego skutego bobo, zapomina się o tym, że tego typu zatrzymania to standard. Młodzi ludzie, szczególnie ci nietypowo wyglądający są na ulicach „trzepani” regularnie. Policja przecież musi jakoś nabić statystyki zatrzymań – a o ile przyjemniej jest zamknąć spokojnego dzieciaka, niż bandytę z nożem lub bronią. Czołowymi bohaterami liberalnej opozycji stają się ludzie odrealnieni, podchodzący do życia i kultury zwykłych obywateli w duchu słynnego: „nie mają chleba, niech jedzą ciastka”. Jeśli oni będą nieść flagi opozycji, to imperium zła będzie nami rządzić do końca świata, chociaż może to i dobrze. Księciu prawdopodobnie nic się nie stanie. Wpadnie tata w zbroi przyozdobionej papuzimi piórami, w jednej ręce dzierżąc miecz z inskrypcją „opozycja, wolne sądy”, w drugiej klatkę z magicznym ptaszkiem imieniem Twitter. Przy pasku będzie dźwięczeć sakiewka złotych monet. Szkoda tylko, że skupiamy się na nim, a nie na dziesiątkach bezimiennych chłopów, którym sprawa o to samo bagienne ziele na lata niszczy przyszłość i sprawia, że mogą tylko jednemu bądź drugiemu szlachetce wymieniać nocniki. Miejmy nadzieję, że nie przez 16 godzin dziennie.