Afera Pandora Gate, która zatrzęsła filarami wielu celebryckich karier, jednocześnie daje nadzieję, że zmienią się standardy panujące w środowisku osób tworzących rozrywkę dla dzieci.
Na początku października na jednym z najpopularniejszych kanałów polskiej sceny YouTube pojawił się filmik, który jego autor Sylwester Wardęga określił jako najważniejszy w swojej internetowej karierze. Autor zapowiedział, że rzuci cień na influencerskie kariery i odkryje tajemnice internetowych celebrytów. Jak poszło? No – chyba się udało, bo filmiki Wardęgi oraz Mikołaja Tylko (pseud. „Konopskyy”) osiągnęły po około 10 milionów wyświetleń i zadziałały jak granat wrzucony w gnojówkę, którego eksplozja umorusała smrodliwymi chlapnięciami większość popularnych twórców robiących materiały w przeważającym stopniu kierowane do dzieci. Przy okazji, jak to przy tego typu sytuacjach bywa, cały internet zatrzymał się, by podziwiać powstały gejzer oraz reakcję zarówno wrzucających, jak i ochlapanych, co zresztą nie dziwi, bo wydaje się, że autorzy wykonali przy swoich materiałach dobrą robotę, ocierającą się o pracę dziennikarzy śledczych. W całej sytuacji chodziło o sprawę wyjątkowo poważną, bo o seksualne kontakty niektórych dorosłych youtuberów z ich mocno niedorosłymi fankami (niektóre podobno miały mieć nawet mniej niż 14 lat) oraz o to, że w środowisku internetowej twórczości wiedza o tym była tajemnicą poliszynela. Nie będę tu odtwarzał, kto i o co został oskarżony oraz jak się z rzeczonych oskarżeń tłumaczył, z powodu tego, że sprawa zatoczyła już tak szerokie kręgi, że próba odtworzenia kto, kogo, o co, za co i na jakiej podstawie oskarża, zajęłaby zapewne wiele stron. Dodatkowo materiałów, zarówno oskarżających, jak i komentujących oskarżenia, powstało już tyle, że tworzenie kolejnego wydaje się po prostu zbyteczne. Jeśli kogoś interesuje cała sprawa lub zastanawia się, czy któryś z jego ulubionych autorów lat dzieciństwa wypisywał świństwa do dzieci, to odsyłam do źródła.
Oczywiście mogę wymienić z nazwy pseudonimy i zarzucane czyny każdego pojawiającego się w obszernych materiałach, ale to, co w tej sytuacji jest najciekawsze, to nawet nie to, o co kogo się oskarża, a reakcja internetu. Po filmie Wardęgi sieć zapłonęła, twórcy, którzy wcześniej opływali w intratne współprace marketingowe, zaczęli je natychmiast tracić, firmy i środowiska, w jakich się wcześniej obracali, natychmiast się od nich odwróciły. Osoby, które na nagrywaniu grania w gry wybiły się na milionowe kariery, zaczęły spadać z piedestałów. Nie jest to nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że sprawy wyciągnięte w ramach Pandora Gate są często bardzo poważne. I jeśli fakt, że firmy odcinają się od swoich uprzednio promowanych twarzy należących do młodych celebrytów, jest w pełni zrozumiały, to obserwowanie odbioru całej tej sytuacji w społeczności internetowej jest dla mnie lekko niepokojące. Wiadomo, że tego typu oskarżenia wywołają gwałtowną reakcję, jednak pisanie do członków rodziny oskarżonych osób, by je zwyzywać, życzyć śmierci i zapytać, jak to jest wychować pedofila, jest już pewną przesadą. Szczególnie kiedy sami jesteśmy postawieni w trudnej sytuacji, gdyż nie mamy jeszcze wniosków ze śledztw robionych przez odpowiednie służby, a oskarżenia pochodzą z filmików opublikowanych przez prywatnych twórców na portalu społecznościowym.
Nie bronię oczywiście tych osób, zarzuty i argumenty wyciągane przez stronę atakującą są wyjątkowo mocne, a dziennikarstwo śledcze na tym właśnie polega, by wyciągać takie rzeczy na osoby, które pozornie wydają się niezatapialne. Jednak sytuacja jest dość precedensowa, głównie dlatego, że są to materiały śledcze robione na całkiem dużą skalę bez wsparcia dużych redakcji medialnych czy wielkich nazwisk w typie Sekielskich. Ponadto sprawa dotyczy twórców tworzących za pośrednictwem portali społecznościowych, których życie było dość mocno publiczne, więc i ich upadek odbywa się publicznie i z hukiem. Przez specyfikę tej sytuacji jesteśmy świadkami wielkich upadków zaakompaniowanych przez setki tysięcy komentarzy, w większości jednoznacznie negatywnych. Oczywiście, jeśli ci twórcy naprawdę dopuszczali się czynów pedofilskich lub kryli swoich kolegów, to zasługują na to, by ich kariery skończyły jak zasypana solą Kartagina. Jednak zastanawiam się, ile niewinnych osób zostanie skrzywdzonych w ramach tego polowania na czarownice. Jeśli tacy są, to niestety mają małe szanse, by ich prawda się obroniła w tym internetowym samosądzie, a wyroki sądów i policyjne śledztwa nic nie zmienią, bo wyrok już został wydany, a społeczność czyni zemstę. Jednocześnie pocieszającym jest zwrócenie uwagi internautów na treści tworzone i promowane przez polskich youtuberów niezależnie od udziału w Pandora Gate. W przestrzeni nareszcie porusza się kwestie contentu tworzonego przez dorosłych ludzi dla bardzo młodych osób i jakie przesłania i wartości ze sobą niosą, co przy ostatecznym rozrachunku wydaje się również częścią problemu. W końcu nie bez powodu sprawa doczekała się groźnego imienia mitologicznej bohaterki z glinianą puszką pełną nieszczęść…
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.