Sprawa jest poważna i proszę jej nie lekceważyć. Warszawa nie jest może centrum światowej masonerii – wiedział to nawet król Stanisław August, który, jak wiadomo, stał niżej w hierarchii od zaborców i pewnie dlatego zlikwidowano masonerię. Szkoda, że dopiero tuż przed II wojną światową.
Zlikwidowano, a przecież nie zniknęła. Choćby na ekranie. Jedno z niewielu świadectw filmowych dostępne jest w „Popiołach” Andrzeja Wajdy, gdzie jeden z członków loży krzyczy: „Chodźcie do mnie, dzieci wdowy”. A można też obejrzeć scenę rytuału w nieodłącznych fartuszkach. Można, nam jednak nie chodzi o dawne dzieje, lecz o wydarzenia najnowsze.
Ponieważ zaczęły się tak zwane ogórki, mogę spokojnie napisać, że w okolicach PGE Narodowego widziany był sam Dan Brown, który już niejedną sensację opisał, a teraz odświeżył sobie w stolicy Polski swój warsztat, a i popularność, bo trochę przygasła. Tymczasem Beyoncé, która go zainteresowała – jeśli wierzyć pogłoskom – odprawiła w Warszawie aż dwie msze. Oficjalnie to się nazywa koncert, ale kto by tam wierzył w wersję oficjalną, jeśli datki na tacę (teoretycznie bilety tuż przy scenie) wynosiły ponad 11 tys. zł.
Beyoncé, jak mówią wtajemniczeni, nie jest masonką, lecz członkinią zakonu Iluminatów, którzy powrócili do władzy w szeregach afroamerykańskich gwiazd. Nas ta drobna różnica nie powinna obchodzić, grunt, że chodzi o kolejny spisek z korzeniami w bawarskim Ingolstadt. Założona tam w XVIII w. grupa była bardzo oświeceniowa, więc nie wiadomo, dlaczego Beyoncé kryła mszę na Narodowym pod nazwą „Renaissance Tour” – pewnie dla niepoznaki.
Iluminaci, jak wiadomo, wywołali Rewolucję Francuską, a o związkach Beyoncé z grupą świadczy choćby teledysk wokalistki nakręcony z mężem raperem Jay-Z w Luwrze, gdzie nieoficjalnie przyznali sobie taki status w świecie muzyki pop jak Napoleon i Józefina. Cesarski.
Teraz odprawiają msze po świecie i krzewią swoją wiarę, do czego służy, rzecz jasna, organizacja charytatywna, jaką prowadzi Beyoncé. Takie bowiem rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie (cytat za Janem Zamoyskim).
Kto był na koncercie, pardon, na mszy Iluminatów na Narodowym (Jehowi odprawiali je kiedyś na Legii), rozpoznał pewnie wszystkie znaki, co trzeba. A młodzież to już na pewno.
Mnie zaś pozostaje zadać jedno pytanie: czy nie może się odbyć choćby jeden koncert, żeby nie mieszać w to masonów, templariuszy i cyklistów? Muzyka sama się nie sprzedaje? Koszulki, płyty, torebki? Chyba nie.
W takim razie pokażmy, że Polacy nie gęsi, lecz swój język mają (cytat za Mikołajem Reyem). Premiera nowej wersji „Pana Samochodzika i templariuszy” odbędzie się 12 lipca. Proszę zachować ostrożność – to ledwie trzy dni przed rocznicą bitwy pod Grunwaldem. Szkoda, by jakaś wroga siła odwróciła znany z historii przebieg, a w kinie nie takie rzeczy się zdarzały. A choćby w „Bękartach wojny” Tarantino. Wtedy na szczęście Krzyżacy, pardon, Niemcy wygrali. I niech tak już zostanie.