Liczby mówią za siebie. Paul McCartney jest obecny na profesjonalnej scenie koncertowej i w światowej fonografii od 1962 r. O Beatlesach wciąż mówi się, że sprzedali najwięcej płyt w historii. A jednak McCartney nie jest najbogatszy w branży. Jego majątek ocenia się na 1,2 mld dolarów. Tymczasem pierwsza na liście muzycznych krezusów jest Rihanna, której majątek warty jest 1,7 mld dolarów.
To szokujące niektórych zestawienie warto poszerzyć komentarzem, że gdy sir Paul haruje jak wół i koncertuje w każdym roku pomimo tego, że skończył już 80 lat, Rihanna, nie licząc gal, nie koncertowała od 9 lat, a płyty nie wydała od 7 lat. Nie musi
Rzecz w tym, że bycie muzykiem to teraz taka patiomkinowska wioska, czyli fasada faktycznych działań. W przypadku Rihanny tą najważniejszą działalnością jest sprzedaż kosmetyków i odzieży we współpracy z największymi koncernami.
Właśnie dlatego, gdy już po długiej nieobecności wokalistka z Barbadosu uświetniła SuperBowl, w przerwie znacząco sięgnęła po puderniczkę i upudrowała sobie nos. Efekt był natychmiastowy: miliony widzów, a może widzek, rzuciły się do sieci, by sprawdzić, jaki makijaż proponuje teraz gwiazda.
Rihanna nie jest wyjątkiem. Kiedy spojrzymy na listę najbogatszych, drugi jest Jay-Z z majątkiem ocenianym na 1,6 mld dolarów. I tym razem warto wspomnieć, że Jay-Z, skądinąd raper, ostatnią płytę opublikował w 2017 r., a już wcześniej nie spieszył się do premier: ta poprzednia odbyła się dekadę temu. A jednak wartość konta rośnie. Dlaczego? Lista powodów jest długa. Kiedy Jay-Z stał się rozpoznawalny, stworzył linię ubrań i akcesoriów dla mężczyzn, kobiet i dzieci, którą szybko sprzedał za 204 miliony dolarów. Pieniądze nie próżnowały. Pracują w The 40/40 Club, sieci barów sportowych w Nowym Jorku, Atlantic City i Chicago, przynosząc kolejne dochody, także poprzez produkty kosmetyczne.
Teoretycznie raper został jednym z dyrektorów marki Budweiser Select, kupił udziały w drużynie NBA Brooklyn Nets, zainwestował w zegarki Audemars Piguet, a najdroższe egzemplarze z platyny kosztowały 69 500 dolarów. Wszystkie te sukcesy Jay-Z może opijać szamanem marki Armand de Brignac, na którym również zarabia.
Kiedy więc Rihanna śpiewała swoje przeboje „Umbrella", „Diamonds", „Only Girl (In the World)" czy "We Found Love", można było sobie wyobrazić, że to nie piosenki, lecz reklamy kosmetyków, które pudrują biznesowe oblicze wokalistki.
My zaś możemy być dumni, że przed Rihanną i Jayem-Z mieliśmy Ryszarda Ochódzkiego, teoretycznie prezesa Klubu Tęcza. Teoretycznie, bo Tęcza była tylko piękną zasłoną bardziej prozaicznych interesów, jakie można obejrzeć w filmie „Miś” Stanisława Barei, a także w „Rozmowach kontrolowanych” i „Rysiu”.
Bohater „Rysia” mówił: to dobrze, że jest dobrze. Tak może powiedzieć Rihanna i Jay-Z. Ale czy oni są jeszcze muzykami?