Poniekąd mogę się czuć winny, ponieważ korzystając z prestiżowych łamów, piszę o Dawidzie Podsiadło, a zaraz zacznę narzekać, że inne publikatory produkują newsy o Dawidzie Podsiadło – byle tylko zwiększyć liczbę wejść na strony. Usprawiedliwię się jednak, że w przeciwieństwie do innych, którzy piszą, byle tylko przyciągnąć czytelników – ja analizuję medialne zjawisko. Brzmi chyba przekonująco, prawda?
Dowód? Proszę bardzo!
Nigdy w życiu nie napisałbym, że Dawid Podsiadło zarobi na przyszłorocznym koncercie na PGE Narodowym 10 mln zł. Owszem, zdarzyło mi się zapowiedzieć jako pierwszemu – proszę wybaczyć brak skromności – pierwszy koncert Podsiadły na PGE Narodowym w 2018 r. Potem, tak jak inne publikatory, zapowiadałem, zgodnie z prawdą, że na koncerty artysty w Gdańsku i Wrocławiu przyszło po 40 tysięcy osób, zaś w Chorzowie – 60 tys.
To dużo, a nawet bardzo dużo, ponieważ podobną frekwencję generowały do tej pory zagraniczne gwiazdy. Tak było, jednak nikomu do tej pory nie wpadło do głowy, żeby podliczyć wpływy ze sprzedaży biletów, dodać, że są nie tanie, i napisać, że tyle i tyle zarobi np. U2 lub Metallika. Dziwnym trafem o Podsiadle napisano – pointując, że zarobi 10 mln zł w jeden wieczór, tyle bowiem przyniesie sprzedaż biletów dla 80 tys. fanów.
Epatowanie kwotą 10 mln zł może mieć tylko jeden skutek: wzbudzenie w nieorientujących się w kulisach branży koncertowej zawiść o skalę zarobionych pieniędzy, gdy tymczasem tak zwani zwykli ludzie z trudem koniec z końcem wiążą, i tak co miesiąc. Wtedy zdarzają się takie sytuacje, jakie Podsiadło opisał w „Matyldzie”:
„Za wycieraczką zostawił ślad
Że kije w oko będzie wkładał, tylko że przez samo "H"
Przez samo "H", przez samo "H", po prostu "H"
Muszę mu przyznać – odważny ruch
By komuś tak do szyby podejść i zrobić zrzut
Zostawić garść niemiłych słów, tę całą żółć
Atakuj, atakuj, mam to co dnia”.
A wracając po chwili muzycznej przerwy do meritum: chodzi o to, że być może i wyniosą przychody z koncertu 10 mln zł, ale żeby je wypracować, trzeba najpopularniejszego artysty w Polsce, setki ludzi do wyprodukowania widowiska, zbudowania sceny i scenografii, do tego dochodzą koszty wynajmu obiektu, a wtedy…. Nie powiem, że Dawid i jego ekipa z trudem wiążą koniec z końcem, jednak muszę zacytować pewnego menelika z Ostródy, który na widok mojego i kolegów plecaka z piwem zapytał, gdzie ten ciężar niesiemy, a gdy poznał odpowiedź, stwierdził, że jemu by się nie chciało i wolałby już piwa nigdy w życiu nie pić.
A nam się chciało i Dawidowi Podsiadle się chce – niekoniecznie nieść piwo w plecaku z Ostródy nad jezioro Szeląg (można sprawdzić – to całkiem daleko). Generalnie chodzi o to, że jak się komuś chce, a komuś nie – inna sprawa, czy by potrafił? – nie powinien komuś zaglądać do kieszeni i irytować suwerena kwotami, jakie gwiazdy zarabiają. Są to bowiem sumy po odliczeniu gigantycznych kosztów i podatków za wiele dni pracy.
Podsiadło opisał zresztą na najnowszej płycie gościa, który chorobliwie interesuje się innymi. Ujął ten syndrom następująco:
„Czy ona z nim spała?
Czy było bara bara?
Wielce ciekawi mnie (Post)
Czy staje na zakazach?
Czy płaci każdy mandat?
Na pewno nie (Post)
Czy płaci alimenty
Kupuje im prezenty?
Nie wydaje mi się (Post)
Czy dalej dużo ćpa?
Jakie tatuaże ma?
Co za człowieka wrak (Post)”.
Na koniec krótki quiz: kto by chciał być bohaterem (negatywnym) tego przeboju?