Film: „Biała odwaga”

Miejmy odwagę obejrzeć „Białą Odwagę”

Niecały miesiąc pozostał do premiery filmu, który – chociaż nie wszedł jeszcze na ekrany kin – zdążył już doprowadzić polską (a w szczególności góralską) krew do wrzenia. Mowa oczywiście o „Białej Odwadze”, obrazie przybliżającym historię (nie)sławnego Goralenvolku oraz zmuszającym odbiorców po raz kolejny do bolesnej refleksji nad kondycją moralności społeczeństwa, które musiało przetrwać w ekstremalnych warunkach stworzonych przez realia hitlerowskiej okupacji.

Zofia Brzezińska
Filip Pławiak. Foto: Paul Katzenberger, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Niby wszyscy wiemy, że „nie ocenia się książki po okładce” i że, stosując oczywistą analogię, nie należy wyrabiać sobie zdania na temat filmu, którego poza twórcami nikt jeszcze nie widział. Skąd więc to powszechne oburzenie? Skąd zarzuty o antypolskość, o przekłamywanie historii, o znieważanie górali? Najbardziej zbulwersowane wydają się środowiska prawicowe i konserwatywne, deklarujące silne przywiązanie do wartości patriotyzmu. Tylko czy pojęcie patriotyzmu rzeczywiście predestynuje do tego, aby podchodzić do historii swojego kraju, regionu czy miasta zupełnie bezkrytycznie? Czy patriotyzm wręcz wymusza automatyczne zaprzeczanie i negowanie jakichkolwiek wad, ciemnych stron czy choćby zwykłych słabości własnego państwa lub rodaków?

Niestety, wiele jednostek przeżywa swój patriotyzm w taki właśnie niedojrzały sposób. Problem ten nie dotyczy zresztą tylko Polaków. Występował niejednokrotnie w dziejach poszczególnych narodów. Nieraz taka dziecinna i groteskowa megalomania wywoływała jedynie uśmiech politowania, ale czasem prowadziła do wielkich tragedii. Czy można zapomnieć o tym, do jakiego zezwierzęcenia doprowadziło Niemców w okresie nazizmu obsesyjne uwielbienie własnego narodu (czy może bardziej – własnej rasy)? To jest oczywiście przypadek absolutnie skrajny, niemniej jednak przypomina on nam stale o tym, że Auschwitz nie spadło z nieba. Ono zrodziło się z rozumianej w chory sposób, toksycznej i narcystycznej „miłości” określonego narodu do samego siebie przy akompaniamencie towarzyszącej jej bezbrzeżnej nienawiści i pogardy wobec „obcych”. Niestety, te zjawiska – samouwielbienie i nienawiść do „innych” – niepokojąco często idą ze sobą w parze. Możemy obserwować tę tragiczną w skutkach zależność również w dzisiejszych czasach.

Wróćmy jednak do „Białej Odwagi”. Rzecz jasna, jak już było wspomniane na początku, nikt tej produkcji jeszcze nie oglądał. Wiemy jedynie, jaki temat ona porusza, ale nie mamy pojęcia o tym, czy podchodzi do niego w sposób uczciwy. Oczywiście nie jest wykluczone, że niektóre wyrażane już teraz głośno obawy okażą się uzasadnione, jeśli film będzie prezentował wojenną historię Podhala w sposób stronniczy, jednowymiarowy i nastawiony na sensację. Ale jest również całkiem prawdopodobne, że na ekranie zobaczymy po prostu prawdę – a więc zarówno bohaterskich i szaleńczo odważnych tatrzańskich kurierów i konspiratorów, takich jak Helena Marusarzówna czy Józef Uznański, jak i sprzedajne szumowiny pokroju Wacława Krzeptowskiego, Henryka Szatkowskiego i Witalisa Wiedera. I jedni i drudzy byli prawdziwi, tak jak prawdziwe są zarówno ukwiecone łąki i ogrody, jak i chlewy oraz szamba. Poezja życia jest równie prawdziwa, jak jego proza. I ta oczywista prawda dotyczy nie tylko społeczności góralskiej, ale i całej Polski. Wszędzie, w każdym zakątku okupowanej Polski, w każdym mieście, w każdej wiosce, w każdej kamienicy i w każdej chacie znajdowali się zarówno żołnierze Podziemia, osoby politycznie obojętne i nastawione wyłącznie na fizyczne przetrwanie wojny, jak i sprzyjający wrogom zdrajcy. Region Podhala nie był tu wyjątkiem, bo niby z jakiej racji miałby nim być? Czy to, że Niemcy przy współudziale lokalnych konfidentów, którzy zwietrzyli okazję do interesu, stworzyli pseudonaukową legendę o germańskich osadnikach mających rzekomo zamieszkiwać Tatry od setek lat, cokolwiek zmienia? Nie. Polacy, którzy chętnie zmieniali swoją narodowość na quasi niemiecką (volksdeutsche) byli wszędzie. Ochotnicy do wpisania się na listę narodowościową rekrutowali się zarówno spośród mieszkańców Generalnej Guberni, jak i Kraju Warty oraz ziem włączonych do Rzeszy. Owszem, Goralenvolk i jego zagorzali zwolennicy istnieli. Ale istniała również wspaniała Konfederacja Tatrzańska – patriotyczna odpowiedź na Goralenvolk udzielona przez górali, którzy nie mogli spokojnie patrzeć na zdradę niektórych swoich pobratymców. Za działalność w Konfederacji Tatrzańskiej wielu dzielnych Polaków zapłaciło własną krwią. Zimą 1942 roku nastąpiła fala aresztowań członków organizacji, którzy następnie ponieśli męczeńską śmierć w niemieckich obozach i więzieniach. Ofiarą padli również cywilni górale – w ramach represji za funkcjonowanie Konfederacji, okupant brutalnie spacyfikował wspierającą walczących wieś Waksmund.

Miejmy zatem nadzieję, że film „Biała Odwaga” uwzględni obie strony tej historii. Przypomni trudne oblicze prawdy o Goralenvolku, ale i nie pominie chwalebnej karty Konfederacji Tatrzańskiej. Niestety zło ma to do siebie, że zazwyczaj jest bardziej medialne, niż dobro. „Winę” ponosi również nasz mózg, który ma większą tendencję do rejestrowania i zapamiętywania złych faktów niż dobrych. Dlatego nie zdziwię się, jeśli większość widzów po seansie „Białej Odwagi” zapamięta głównie tych „podłych, sprzedajnych” górali, którzy zdradzili Polskę. To na nas – historykach, dziennikarzach, pisarzach, ludziach nauki – ciąży odpowiedzialność, aby dla równowagi przypominać stale o wielkich Polakach, którzy w czasach apokalipsy potrafili się zachować nie tylko godnie, ale wręcz bohatersko.

I przestańmy wreszcie reagować dziecinnym oburzeniem na prawdę. Tak, byli górale wspaniali oraz górale podli, tak samo, jak byli generalnie Polacy wspaniali i Polacy podli. Była Irena Sendler i rodzina Ulmów, ale byli też szmalcownicy, gotowi posłać innego człowieka na śmierć nawet nie ze strachu o własne życie, ale z chęci zarobienia 5 złotych czy butelki bimbru. Donosy na Gestapo czy do Urzędu Bezpieczeństwa, których oryginały do dziś figurują w archiwach, również nie napisały się same. Nieprzyjmowanie do wiadomości faktu, że nie tylko wśród Niemców czy Sowietów znajdowały się najgorsze kanalie, ale również wśród Polaków takowe istniały, nie doprowadzi nas do niczego dobrego ani mądrego. Świat iluzji i bajek pełnych czarno-białych postaci zostawmy dzieciom. My, dorośli – nie bójmy się prawdy i miejmy odwagę obejrzeć „Białą Odwagę”, zanim sformułujemy o niej jakikolwiek osąd.


Przeczytaj też:

Na narty z The Beatles

Koniec stycznia to czas, kiedy we wszystkich narciarskich ośrodkach obchodzi się rocznicę pierwszej jazdy na nartach Johna Lennona. Oczywiście to żart. Ale warto o tamtym wydarzeniu przypomnieć w czasach, gdy wypadek Michaela Schumachera uniemożliwia gwiazd...

Barbie z kartą kredytową

Królowa lalek znowu podpadła – tym razem Amerykanom. W trakcie emisji odcinka serialu Barbie, który wyświetlała popularna stacja dla dzieci, widzowie zostali uraczeni reklamą karty kredytowej kanadyjskiego banku MBO. Można zapytać: i cóż z tego? Każdy użytkownik sieci, w tym d...

Come on Barbie, let’s make money!

– Come on Barbie, let"s go party – śpiewał filuternie Ken w nieśmiertelnym przeboju AQUY. Wykreowany w piosence „Barbie Girl” świat powróci niedługo na ekrany kin w filmowym hicie tego lata „Barbie”. Jak się okazuje, sprytni przedsiębiorcy potrafią zamienić ludzkie sentymenty ...

Jak przyznano oscarową wizę filmowi „Chłopi”

Na początku ostatniego tygodnia września środowisko filmowe rozpaliły do czerwoności dwa newsy. „Zielona granica” Holland wywalczyła najwyższą w 2023 r. frekwencję pierwszego weekendu krajowej produkcji z wynikiem 137 tys. widzów. Jednak Polskę w rywalizacji o Oscara repr...

„Znachor” na nasze czasy

Trzecia ekranizacja powieści Dołęgi Mostowicza ponownie, jak pierwsza, ma szanse być hitem poza Polską.

Atomowa bomba Nolana to niewypał

Słusznie „Oppenheimer” otrzymał trzynaście nominacji do Oscara. To podkreśla pechowe, nieudane ujęcie tematu twórcy bomby atomowej. Mówiąc wprost, to niewybuch. Półtorej godziny filmu się broni. Drugie tyle poddaje się bez wystrzału.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę