Kino

Jak przyznano oscarową wizę filmowi „Chłopi”

Na początku ostatniego tygodnia września środowisko filmowe rozpaliły do czerwoności dwa newsy. „Zielona granica” Holland wywalczyła najwyższą w 2023 r. frekwencję pierwszego weekendu krajowej produkcji z wynikiem 137 tys. widzów. Jednak Polskę w rywalizacji o Oscara reprezentować będą „Chłopi” DK i Hugh Welchmanów.

Jacek Cieślak
Foto: Breakthru Productions

Ta historia jest z dziedziny tajników pracy komisji selekcyjnych, niezależności podejmowanych decyzji i ewentualnych delikatnych, ale jednocześnie być może decydujących zależności. Całość zaś obejmuję sferę konkursów, do których ktoś jednak kogoś powołuje.

O tym, że obecna koalicja rządowa – broń Boże nie musi to dotyczyć komisji oscarowej – opanowała tajniki osiągania korzystnych dla siebie wyników w konkursach, przekonaliśmy się w życiu teatralnym.

Nie był tajemnicą konflikt Jana Klaty, dyrektora Starego Teatru, z nadzorującym go ministrem kultury Piotrem Glińskim. Gliński reżyserował następująco: Klata prowadził ostatnie próby „Wesela” przed premierą, jednak musiał je przerwać, został bowiem nagle wezwany do Warszawy na konkurs dyrektorski, który oczywiście przegrał. Kolejnej kadencji już nie otrzymał.

Pewnie rozkojarzony konkursem miał też zrobić kiepskie przedstawienie, jednak tak się nie stało. I gdy nie był już dyrektorem Starego, co wielu jednak dziwiło, na prowadzonym przez ministra kultury konkursie klasyki polskiej, głosami jurorów, których powołał minister Gliński – „Wesele” Klaty wygrało Grand Prix.

Nie trzeba być specjalistą, by stwierdzić, że niepowołanie na kolejną kadencję dyrektorską reżysera Narodowego Starego Teatru, który najlepiej radzi sobie z klasyką, budzi przynajmniej poważne zastanowienie. Tym bardziej że w sprawie następcy Klaty w Starym sam Gliński przyznał się potem do błędnego wyboru.

Gdy jednak później powstało polityczne zamieszanie z „Dziadami” z Teatru im. Słowackiego – to, które minister Czarnek nazwał „dziadostwem” – prace w ministerstwie kultury nad składem komisji konkursowej klasyki polskiej trwały tak długo, że wyłonione w rezultacie grono nie przyznało najważniejszemu spektaklowi w Polsce żadnej nagrody. Według mnie sztuka osiągania oczekiwanych efektów poprzez reżyserowanie składów komisji konkursowych weszła wtedy w nową fazę. Dla rządu politycznie korzystną. Dla sztuki? Niekoniecznie.

To wszystko, co teraz napiszę, jest oczywiście domysłem, stawiam jednak pytanie, co zrobić, żeby dysponując budżetem na produkcję, mieć jednak wpływ na postanowienia komisji konkursowej? Na przykład w filmie.

Szefa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej powołuje komisja, której członków powołuje minister kultury, który PISF również nadzoruje. Z kolei skład komisji powołanej przez dyrektora PISF Radosława Śmigulskiego zaakceptował Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotr Gliński.

Jak wiadomo PISF rozdziela dotacje na produkcję, zaś najbardziej wyczuleni na przyznawanie dotacji są… proszę zgadnąć! Tak, producenci! Ponieważ nie wiem, jak kto głosował, nie będę tych producentów wymieniał, ale tak się składa, że za filmem „Chłopi” głosowały cztery osoby, a dwie były przeciw. Na tym tle informacja, że w komisji była trójka producentów i szef PISF, budzi moją wyobraźnię, tak jak to, że pozostała dwójka to scenograf i reżyser. Oni wniosków o dotację nie składają, nie drżą, czy zdobędą publiczne dotacje. To mogło mieć wpływ na wynik głosowania 4:2 za „Chłopami”.

Jaki z tego wniosek? Byłbym spokojniejszy o niezależny wynik głosowania – niezależny od późniejszych procesów dotacyjnych oczywiście! – gdyby w komisji nie zasiadało tylu producentów. Tylu producentów, którzy razem z szefem PISF, mają wybrać film, którego nie krytykowali prezydent, premier i minister sprawiedliwości. Zaś tego filmu, który prezydent, premier i minister sprawiedliwości atakowali – nie wybrali.

Czyżby więc „Chłopi” dostali wizę do konkursu oscarowego w aferalny sposób? Tę tajemnicę mogłoby wyjaśnić tylko ujawnienie wyników głosowania. Gorąco do tego namawiam, bo skoro film „Chłopi” jest znakomity, nie ma się czego wstydzić.

Zyskamy przynajmniej pewność, że po tym, jak do Ameryki trafiają fałszywi filmowcy z Bollywood (patrz afera wizowa), polski kandydat do Oscara ma wizę przyznaną bez żadnych cudów.


Przeczytaj też:

„Dziady”. A może rzeczywiście „dziadostwo”?

Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy, puszczę sobie wodze fantazji. A może zaprezentuję pewne fakty. Może ułożą się one w pewną zastanawiającą całość. A może tylko w jej pozory? Decyzja należy do Was.

Dlaczego Tusk łaknie teatru jak kania dżdżu?

Wyznam tak szczerze, jak tylko można: na początku z okazji 4 czerwca chciałem napisać o tym, jak wybory w 1989 r. wpłynęły również na zmiany w polskim teatrze. Po wystąpieniu Donalda Tuska musiałem jednak zmienić swoje plany.

Minister Gliński miał rację

Krzysztof Głuchowski został laureatem prestiżowej Nagrody im. Zygmunta Hübnera w 397. dniu odwoływania z dyrekcji Teatru im. Słowackiego przez marszałka samorządu małopolskiego.

Polacy, stało się: sukces!

Film „IO” Jerzego Skolimowskiego mógł liczyć na Nagrodę Jury w Cannes, zaś 24 stycznia otrzymał nominację Akademii Filmowej do Oscara. Cieszmy się, choć powraca pytanie, dlaczego film nie otrzymał żadnej nagrody od jury na festiwalu w Gdyni. Polskie piekło?

Minister Ziobro wskrzesił III Rzeszę

Bezprecedensowo skandaliczna i niesprawiedliwa wypowiedź ministra Ziobry, zestawiająca film „Zielona granica” Agnieszki Holland, którego nie widział, z nazistowskim produkcjami, jest kolejnym aktem dechrystianizacji Polski przez Zjednoczoną Prawicę.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę