Pomysł Jaya-Z był próbą wskazania na przemianę amerykańskiego społeczeństwa w ostatnim półwieczu. Czarnoskóry muzyk nie miał oporów, aby użyć filmy uznawane za rasistowskie, mimo że polityczni puryści chcą je ocenzurować lub w ogóle zniszczyć, niezależnie od tego, że są one amerykańskim dziedzictwem kulturowym. Działania te przypominają niszczycielstwo hunwejbinów podczas rewolucji kulturalnej w Chinach, kiedy niszczono dzieła sztuki, twierdząc, że są przesiąknięte duchem feudalizmu. Przejawem podobnej nadgorliwości wydaje się decyzja Amazon Prime i iTunes z 2014 r. o umieszczaniu na początku każdego klasycznego odcinka przygód Toma i Jerry'ego ostrzeżenia, że „filmy te zawierają treści dyskryminujące ze względu na przynależność do danej rasy".
Pomysłodawcy takiego rozwiązania zapominają, że sztuka nigdy nie powinna być weryfikowana politycznie, stygmatyzowana ani piętnowana w jakikolwiek sposób. Te filmy, choć przesiąknięte moralnością swoich czasów, stanowią istotny wkład w historię X muzy. Pierwsza seria kreskówek „Tom i Jerry" powstała w latach 1940–1958 w wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer. Postacie sympatycznego kota pechowca Toma i wiecznie wygrywającej z nim myszki Jerry były pomysłem dwóch młodych rysowników – Williama Hanny i Josepha Barbery. W 1960 r. kot i myszka trafili pod ołówek Chucka Jonesa, jednego z najgenialniejszych reżyserów filmów animowanych, twórcy kilkuset kreskówek z serii „Zwariowane melodie", stworzonych przez wytwórnię Warner Bros.
Właśnie w tym okresie pojawiły się pierwsze zarzuty wobec twórców obu serii o promowanie wśród dziecięcej widowni krnąbrnych zachowań na wzór Królika Bugsa i Kaczora Duffy'ego, upartych charakterów, jak Kojota i Elmera Fudda, czy osobowości paranoicznych, takich jak Dziki Sam czy Diabeł Tasmański.
Większość niedopuszczanych obecnie do emisji i sprzedaży kreskówek jest dziełem wielkich reżyserów, ludzi bardzo zasłużonych dla rozwoju amerykańskiej animacji. Na półki cenzury obyczajowej trafiło przynajmniej 250 filmów animowanych, z których wiele zostało wyreżyserowanych przez takich twórców, jak choćby zdobywca czterech Oscarów Fritz Freleng czy jego kolega po fachu Tex Avery.
Do lochów współczesnej inkwizycji trafiła niemal cała produkcja wojennych filmów rysunkowych z lat 40. Wtedy zachęcały one amerykańskich żołnierzy do wyzwolenia Europy spod niemieckiego jarzma. Dzisiaj są jednak zakazane ze względu na „negatywne ukazywanie Niemców i Japończyków", skoro Kaczor Donald czy Królik Bugs nazywają Niemców „Szwabami" (ang. Krauts), a Japończyków „małpimi gębami" (ang. monkey faces). Na próżno dzisiaj szukać w sklepach jedynych w swoim rodzaju propagandowych filmów wojennych z Kaczorem Donaldem, w których choćby na moment pojawia się swastyka. A przecież bohater tych kreskówek drwi sobie z Niemców pod rządami Hitlera, a godło NSDAP traktuje z pogardą.
Najmocniej pod względem cenzury oberwało się w ostatnich latach Tomowi i Jerry'emu. Każdy, kto zna te filmy, wie doskonale, że oprócz pary głównych bohaterów pojawia się w nich Mamcia Dwa Buty. I to właśnie ta postać siedem dekad od ukazania się pierwszego odcinka serii wywołuje burzę w amerykańskich mediach. W żadnym z filmów nie jest ukazana cała sylwetka ani twarz Mamci Dwa Buty. Zresztą jej imię bierze się właśnie stąd, że widz widzi tylko jej kieckę za kolana, nogi w ciemnych rajstopach, wysoko zaciągnięte skarpety i kapcie. Jest jednak jeden problem. Intonacja, akcent i brzmienie jej głosu, błędy językowe, a nawet sposób poruszania się wskazują, że Mamcia Dwa Buty to po prostu starsza, korpulentna czarnoskóra służąca, która jest obiektem drwin ze strony złośliwego Toma. W opinii poprawnych politycznie purystów postać Mamci Dwa Buty obraża czarnoskórą mniejszość, bo ukazuje „czarną gosposię służącą za grosze w domu białych burżujów".
Należy jednak zadać pytanie: czy piętnując wszelkie przejawy rasizmu w sztuce filmowej, nie wylewamy przypadkiem dziecka z kąpielą?