Pan Marek kombinuje: pandemia. Siedzieli w domu, „wiele więzów zostało naruszonych, m.in. także na skutek katechezy on-line”. Jednak Pan Marek nie widzi specjalnego problemu. „Myślę, że teraz ci młodzi zatęsknią za swoim katechetą, za swoim kościołem i powrócą”.
Pan Marek twierdzi, że „presja wywierana na nich, aby odeszli od Kościoła, od sakramentów, od tego, czym żyje Kościół, jest ogromna. Pandemia uwidoczniła to, że młodzież znalazła się w trudnej sytuacji”. Jednak Marek zdaje się nie dostrzegać, że to nie jest kwestia ostatniego roku, a raczej ostatnich 25 lat. Młodzi laicyzowali się i ta tendencja przyspieszała, by obecnie osiągnąć poziom lawiny pędzącej w dół i zabierającej kolejne pokłady śniegu, który nie był zdecydowany – zostać czy spadać. Teraz śnieg spada i już się nie zatrzyma. Skala lawiny ujawniła się całkiem niedawno, gdy dziewczyny wyszły na ulicę wykrzykując słowo powszechnie uważane za wulgarne, zaczynające się sylabą wyp-.
Inny, starszawy już facet o imieniu Grzegorz, też biskup, stwierdził: „Zaufaliśmy procesom demokratyzacji i podstawom programowym, a tymczasem serca młodych pobiegły zupełnie w inną stronę i zostały przechwycone przez kogoś innego”. Tylko przez kogo innego? Biorąc pod uwagę naukę Kościoła, tym kimś musi być diabeł. Zapewne stąd te wszystkie egzorcyzmy salcesonem, egzorcyzmy nad Polską, a podobno nawet egzorcyzm miejsca, gdzie ma się odbyć tegoroczny Pol'and'Rock Festival. Minister Sprawiedliwości docenia walkę ze złem (to chyba oczywiste) i postanowił dołożyć się do kampanii egzorcyzmowej kwotą 50 milionów złotych. Ciekawe, czy ów minister wie, że ofiarami opętania padają najczęściej młode kobiety z bardzo religijnych i konserwatywnych domów.
Do tego dochodzą msze o unicestwienie wież 5G, święcenie oczyszczalni ścieków i studzienek kanalizacyjnych, ale też zblatowanie Kościoła i Państwa, a wszystko okraszone ściemą. Jedną twarzą biskupi mówią o miłości bliźniego, a drugą atakują ekologię, LGBT, czy Strajk Kobiet. Młodzi widzą w tym sprzeczność. Zamiast miłości nienawiść, zamiast tolerancji agresję, zamiast praw człowieka niegodne traktowanie. Czy po użyciu zwrotu o „tęczowej zarazie” Pan Marek ma jeszcze kim rozmawiać?
Ci starcy cały czas chcą mówić młodym co mają robić, jak myśleć i jak żyć, a oni nie chcą tych nakazów. Po co im, skoro pochodzą z zamierzchłej przeszłości i nijak nie przystają do współczesności. Oni, ci młodzi, chcą żyć swoim życiem, a nie życiem przodków i sugestie pewnego słynnego katolickiego publicysty Tomasza, zwanego w pewnych kręgach papieżem honoris causa, o „cierpliwym odbudowywaniu formacji rodziny, formacji młodzieży, formacji dorosłych, i nauce modlitwy” do niczego nie doprowadzą, bo na taką próbę formacji młodzi odpowiedzą „¡No pasarán!”.
Ta instytucja, która działa od 2000 z hakiem lat, trochę się zagubiła i nie ma młodym nic do zaoferowania. Przypowieści i zapisy biblijne oraz strach przed karą piekielną już nie działają. Nawet w horrorach diabeł jest rzadkim gościem. Młodzi (i nie tylko) nie traktują opowieści kościoła w kategoriach prawdziwego historycznego przekazu, tylko raczej jak piękną baśń. Dziś naprawdę już nikt nie wierzy we wstawanie z martwych, czy zamianę wody w wino. Choć tego ostatniego to akurat szkoda. Przestrzeń do głoszenia przez kościół „prawd naukowych” od jakichś 400 lat kurczy się i dziś w zasadzie sprowadza się do pojęcia grzechu. Może problem laicyzacji nie leży w kulawej instytucji Kościoła, którego przedstawicielstwa w swojej walce o wdowi grosz przypominają gęsto rozsiane dyskonty, a w tym, że wiara przestaje być młodym do czegokolwiek potrzebna.