Izrael

Rozchwiany tron króla Bibiego

Kilkudniowe zawieszenie broni między Izraelem a palestyńskim Hamasem przyniosło odrobinę nadziei na przerwanie rozlewu krwi w Strefie Gazy. Ale nawet jeśli walczące strony zdecydują się na przedłużenie rozejmu, nie przetrwa on długo. Całkowite zmiażdżenie Hamasu to dziś jedyna szansa premiera Benjamina Netanjahu na ocalenie swojej politycznej legendy.

Mariusz Janik
Benjamin Netanjahu. Foto: President.gov.ua, CC BY 4.0, via Wikimedia Commons

– Będziemy kontynuować walkę aż do zwycięstwa. Nic nas nie zatrzyma – deklarował podczas niedzielnej wizyty na linii frontu w Strefie Gazy Netanjahu. Teoretycznie można by tylko wzruszyć ramionami i rzec: a co miał powiedzieć – tymczasem, co ma być, to będzie. W końcu izraelski premier zdążył już ogłosić konflikt z Hamasem w Strefie „drugą wojną o niepodległość”, a światu wieszczył, że „jeśli teraz Hamas i Iran będą górą, to reszta świata będzie następna”.

Tym razem jednak słowa, które padły wśród żołnierzy, należy chyba jednak potraktować serio. Netanjahu ma bowiem na głowie nie tylko kampanię przeciwko Hamasowi. Z jego perspektywy równie groźna jest frustracja Izraelczyków: zarówno tych z rządowego zaplecza, jak i politycznych przeciwników.

Mit, król, skandal

Netanjahu – nazywany swego czasu Bibim, a z racji swoich politycznych sukcesów także Królem – jest politycznym symbolem, historyczną legendą, izraelskim rekordzistą, częścią rodzinnego mitu. Jego ojciec był sekretarzem jednego ze współzałożycieli ruchu syjonistycznego, Władimira Żabotyńskiego. Jego brat był dowódcą słynnej jednostki specjalnej, Sayeret Matkal, i zginął w trakcie odbijania izraelskich zakładników na ugandyjskim lotnisku Entebbe w 1976 r. Gdy dwadzieścia lat później Benjamin Netanjahu obejmował po raz pierwszy stanowisko szefa rządu, był pierwszym premierem, który urodził się w niepodległym Izraelu.

W sumie spędził w tym fotelu szesnaście z 27 ostatnich lat: to rekord w gronie izraelskich przywódców. Tym większy, że w gruncie rzeczy Netanjahu nie miał się zbytnio czym pochwalić: w latach 90. błyskawicznie rozmontował, co się dało z porozumień pokojowych z Oslo i skutecznie spętał ręce następcom, którzy próbowali jeszcze ożywić „ducha Oslo” w Camp David. Z braku laku rzucał się w ramiona Putina, a w nieco lepszym przypadku – Trumpa. Ukatrupił ruch pokojowy, gospodarki nie ożywił, poziomu życia w Izraelu nie podniósł – tyle że utorował izraelskim osadnikom drogę do budowania nowych osiedli na terytoriach palestyńskich.

Wojownicza, polaryzująca retoryka zawsze jednak znajdzie swojego odbiorcę. Przez długie lata formułowano długie listy oskarżeń wobec niego i jego bliskich: od licznych „podarunków” od zaprzyjaźnionych biznesmenów, przez forsowanie prawa korzystnego dla politycznych aliantów, aż po śmiesznostki, jak zagarnianie przez małżonkę premiera kaucji za opróżnione podczas oficjalnych przyjęć butelki z napojami. Prokuratorzy całymi stadami wyczekiwali, aż lider partii Likud straci wreszcie chroniący go przed wymiarem sprawiedliwości immunitet.

Sponiewierać, potem paktować

Ale Bibi zawsze miał wiernych zwolenników, wręcz wyznawców. Gdzieś w głębi duszy trafiał do nich najważniejszy komunikat Króla: Izrael i jego lud jest otoczony wrogami. A z wrogiem się nie negocjuje, wroga trzeba rzucić na kolana, wdeptać w ziemię, niech się ukorzy – i dopiero z tej pozycji można go zmusić do zawarcia pokoju. Kompromis to wstyd. Żeby nie było: przynajmniej niektórzy z dyplomatów z całego świata, którzy próbowali popychać do przodu proces pokojowy na Bliskim Wschodzie, twierdzą, że ta filozofia charakteryzuje obie strony konfliktu. Najwyraźniej po latach palestyńskiego marazmu i zamknięcia w Strefie, Król doszedł do wniosku, że cel został osiągnięty – a wróg sponiewierany.

Status quo wydawało się idealne: wróg został sprowadzony do parteru, ale nie na tyle, by można było przyznać, że nie stanowi zagrożenia. I to uśpiło czujność Protektora Izraela. „On jest mistrzem przetrwania, ale Izrael nie zapomni, że do ataku Hamasu doszło na jego warcie” – napisał korespondent brytyjskiego dziennika „The Guardian”, podsumowując w ten sposób sondaże, z których wynika, że około 80 procent Izraelczyków winą za rajd Hamasu na swoje terytorium obarcza gabinet Bibiego. Co drugi oczekuje dymisji rządu, choć pewnie dopiero po rozstrzygnięciu obecnej gorącej fazy konfliktu.

Jeżeli jednocześnie przyjmiemy, że Król wcale władzy oddawać nie chce, możemy jasno przewidzieć, że konflikt tak szybko się nie skończy. Już teraz Netanjahu wyklucza oddanie władzy w Gazie Palestyńczykom – nawet gdyby Hamas został w niej zniszczony lub z niej wyparty. Ale to scenariusz niemalże fizycznie nierealny, a także – paradoksalnie – niepożądany. „Od początku Hamas nawołuje do zniszczenia Izraela, a od kampanii w 2009 r. Netanjahu nawołuje do zniszczenia Hamasu” – przypomina „The Washington Post”. – „W efekcie ponad dekada jego poprzednich rządów była czasem niełatwej koegzystencji, podczas której rząd Netanjahu i liderzy Hamasu uznali się nawzajem za użytecznych, na własne potrzeby oczywiście”. Nic tak nie mobilizuje zwolenników, jak ciągłe zagrożenie ze strony archetypicznego wroga.

Ograniczone pole manewru

Zatem idealnie byłoby raz jeszcze spektakularnie pokonać wroga, a zarazem utrzymać z jego strony pewien stopień zagrożenia, usprawiedliwiający odwlekanie rozliczenia porażki, jaką było dopuszczenie w ogóle do palestyńskiego rajdu na terytorium Izraela. Druga część łamigłówki to znalezienie na izraelskiej scenie politycznej takich sił, które będą współpracować przy utrzymaniu stabilności rządu. Tradycyjni lewicowi przeciwnicy gabinetu Bibiego już dziś domagają się jego głowy i odcinają się od potencjalnego triumfu nad Hamasem. „Zwycięstwo Netanjahu nie będzie naszym zwycięstwem” – ujął to lapidarnie komentator dziennika „Haarec”.

Ale ferment rośnie też wśród prawicowych ugrupowań – zwykle kanapowych gabarytów – które są rządowymi koalicjantami Likudu. Ich przedstawiciele kipią oburzeniem, gdy tylko Bibi ulegnie odrobinę międzynarodowej presji – np. gdy w połowie listopada pozwolił na wjazd do Strefy Gazy dwóch cystern z paliwem potrzebnym głównie do napędzenia generatorów w szpitalach. I domagają się udziału w „gabinecie wojennym”, czyli wąskim trzyosobowym gronie podejmującym kluczowe wojenne decyzje.

Kampania wewnętrzna – jak spekuluje magazyn „The Hill” – obejmie zatem przerzucenie pełni winy za październikowe przełamanie granicznych linii obrony na wojskowych i kontrwywiad. Współpracownicy premiera mają już zbierać odpowiednie „kwity”. Gabinet wojenny dokończy „reformę” wymiaru sprawiedliwości, przesuwając sądy praktycznie w gestię rządu (co przed atakiem Hamasu było przyczynkiem do największych w historii państwa antyrządowych protestów). Okoliczności, w których bojownicy Hamasu zaskoczyli izraelską armię, analizować będzie komisja rządowa, a nie parlamentarna, sędziowska czy ekspercka. A przede wszystkim trzeba będzie tak długo, jak to będzie możliwe, odwlec perspektywę wyborów – bo zgodnie z obecnymi sondażami Likud nie ma w nich żadnych szans na utrzymanie się przy władzy.

Jedno wydaje się pewne: rezygnacja nie wchodzi w grę. W biografii Netanjahu był taki moment, gdy w 1999 r. Bibi przegrał wybory z lewicą i uniósł się honorem: opuścił fotel szefa Likudu. Zastąpił go Ariel Szaron, uchodzący za politycznego autsajdera i prowokatora. Wystarczało, zdawało się, poczekać, aż Szaron skompromituje partię i siebie samego – a w 2000 r. praktycznie doprowadził on rzeczywiście do wybuchu tzw. drugiej intifady – a partyjni baronowie błagaliby Netanjahu, by wrócił. Okazało się jednak, że w Szaronie – w obliczu buntu Palestyńczyków – obudził się mąż stanu i ostatecznie opanował on sytuację, a nawet zaczął likwidować kontrowersyjne osiedla na palestyńskiej ziemi. Odbicie Likudu z rąk Szarona okazało się procesem, który pochłonął sześć lat ciężkiej pracy. A potem kolejne cztery, by odbić władzę z rąk założonej przez Szarona partii.

Z tego wynika lekcja, która stała się mottem działalności Króla: raz zdobytej władzy trzeba bronić do upadłego, a mandat przedłużać, gdy niefortunna karta ponownie obróci się na naszą korzyść. W tej chwili wydaje się to być perspektywą odległą, więc i wojna z Hamasem może jeszcze potrwać.


Przeczytaj też:

Izrael na dwóch stołkach

Postawa Jerozolimy wobec napaści Putina na Ukrainę może dziwić. Naród, który padł ofiarą Holokaustu ma wyraźne kłopoty z empatią dla ofiary rosyjskiego ludobójstwa. Dlaczego Izrael uprawia chocholi taniec w myśl przysłowia „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”?

Ultraprawicowy dryf Izraela

Izrael jest jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie z wolnymi wyborami i nieskrępowanymi mediami. Demonstrujący od 11 tygodni na ulicach mieszkańcy kraju obawiają się jednak, że reforma systemu prawnego podmyje państwo prawa. I mają rację.

Izrael na zakręcie

Z fali protestów w Izraelu docierają obrazy protestujących w czerwono-krwistych pelerynach i białych czepcach z kornie schyloną głową. To przywołanie archetypicznych bohaterek z telewizyjnego serialu Opowieść podręcznej (The Handmaid’s Tale), opartego na po...

Antysemityzm wewnątrz Izraela?

Itzik Zarka, polityk izraelskiej partii Likud, został wyrzucony ze swojego stronnictwa po tym, jak wyraził zadowolenie ze śmierci 6 mln europejskich Żydów w Holokauście.

Czy Biden spełni marzenie Netanjahu?

Premier Izraela Benjamin Netanjahu liczy na to, że Joe Biden pomoże mu nawiązać stosunki dyplomatyczne z Arabią Saudyjską. Netanjahu uważa, że taki krok byłby historycznym osiągnięciem, które wzmocniłoby jego pozycję i pozwoliło na długo pozostać u władzy.

Fiasko izraelskiej polityki imigracyjnej

W tle sobotnich zamieszek w Tel Awiwie między imigrantami z Erytrei a izraelską policją kryje się znacznie głębszy problem: tradycyjna polityka nakłaniania do „powrotu do macierzy” – alija – znalazła się w głębokim kryzysie. Polityka obecnego rządu będzie ten kryzys ...

Eskalacja na Bliskim Wschodzie

Po ataku Hamasu na Izrael geopolityczny porządek na świecie destabilizuje się jeszcze bardziej.

Gigantyczna kompromitacja Izraela

Zajęcie przez Hamas terenów graniczących ze Strefą Gazy zburzyło mit o militarnej kompetencji armii izraelskiej, podobnie jak wojna na Ukrainie obaliła mit o mocarstwowości Rosji.

Izrael w ogniu: jak lewica niszczy mój kraj

Tel Awiw, 7 października 2023 r. Wojna.O 6:30 rano terroryści z Gazy wtargnęli, przekraczając granice z lądu, powietrza i morza.Zajęli 7 osad i kibuców żydowskich, strzelając, podpalając domy i zabijając wszystko, co się rusza.Ponad 100 zabitych, ponad 50 porwanych,...

Wszyscy przegrają tę wojnę

Z czysto logicznego i militarnego punktu widzenia Palestyńczycy porwali się na czysto samobójczą wojnę. Ale za krwawym polowaniem na Izraelczyków oraz zapewne długą i nieprzebierającą w środkach odpowiedzią władz w Jerozolimie stoi raczej inna kalkulacja.

W muzeum Hezbollahu

Szyicka organizacja terrorystyczna (a zarazem partia polityczna) z Libanu ma w miejscowości Mleeta swoje własne muzeum. Odwiedziłem je w 2019 roku.

Co dalej ze Strefą Gazy?

Po brutalnym akcie terroryzmu Jerozolima obiecała zetrzeć Hamas z powierzchni ziemi, a w tym celu zrzec się jakiejkolwiek odpowiedzialności za los mieszkańców Strefy Gazy. W miarę rozwoju sytuacji wydaje się jednak, że władze Izraela wiedzą, co, ale kompletnie nie mają po...

Czy Izrael wie, co to strategia?

Opracowany przez izraelskie ministerstwo wywiadu „luźny projekt” mówiący o wysiedleniu ponad 2 mln Palestyńczyków ze Strefy Gazy na egipski Półwysep Synaj pokazuje, że izraelscy decydenci mentalnie tkwią w latach 40. i są totalnie oderwani od rzeczywistości.

Bliskowschodnia beczka prochu

Od przeprowadzenia masakry Hamasu na Izraelczykach, gdy zamordowano 1400 osób, a dalszych 240 uprowadzono jako zakładników, groźba podpalenia lontem bliskowschodniej beczki prochu krąży jak widmo po gabinetach polityków. Ale jaka dokładnie to groźba?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę