Wojenna rzeczywistość dociera do naszych drzwi. Obawy o przyszłość, groźba unicestwienia, zbrojenia – taka perspektywa staje się czymś normalnym i powszechnym. A jak na wojnę reagują sami najeźdźcy? Ceną akceptacji Putina jest życie w totalitarnym wymiarze, bez jakiejkolwiek nadziei na lepsze jutro.
Najazd na Ukrainę obnażył koszmarną normalność Rosji, która na naszych oczach zstąpiła do piekła. Nawet poddani zbrodniarza wojennego stracili wszelką nadzieję. Na co? Na zakończenie rzezi, z niekończącym się korowodem „Gruz-200” na czele. Na dodatek Rosjanie przestali się czuć bezpiecznie. Nie za sprawą ukraińskiego odwetu, tylko tysięcy amnestionowanych kryminalistów. Emigracyjny socjolog Leonid Gozman dokonał w tym zakresie udanej paraleli. Spoglądając w historię, porównał obecne emocje Rosjan ze stanem psychicznym ich dziadków w czasie tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej lat 1941–1945. Gozman wyciągnął z porównania wnioski pesymistyczne. Mimo stalinowskiego terroru ówczesna rzeź i dziesiątki milionów ofiar miały jednak sens. Niosły pewność, że hekatomba niebawem się skończy, a ludzkie życia złożono w imię sprawiedliwości. Ta zaś daje szansę przywrócenia normalności. Tymczasem Putin ordynarnie i bez żadnych iluzji pozbawił Rosjan jakiegokolwiek optymizmu.
Sowiecki spisek w celu wywołania II wojny światowej został dokumentalnie udowodniony. Gorąca faza nieporozumień Stalina z Hitlerem trwała 4 lata. Agresja Moskwy na Ukrainę wchodzi już w trzeci rok, a to uprawnia do porównań. Na skutek zbrodni Putina zginęły setki tysięcy ludzi. Miasta, dotychczas tętniące życiem, kremlowski ludobójca zamienił w ruiny. Dosłownie cały świat stanął na progu trzeciej i potencjalnie ostatniej wojny. Nie wiemy jednak, co od 2 lat dzieje się z Rosjanami, szczególnie tymi, którzy nie uczestniczą bezpośrednio w apokalipsie.
Zdaniem Gozmana, poddani Kremla reagują na nienormalne warunki życia głębokim dostosowaniem. Przyzwyczajenie stało się dla nich jedyną możliwą formą psychicznego ocalenia. Okazuje się, że w latach 1941–1945 takie postępowanie było powszechne. Jednak nawet wówczas wojna była postrzegana jako sytuacja wyjątkowa, a nie normalność. Jak dowodzą archiwalia, zwykli Sowieci uważali, że Hitler zakłócił im zwykłe życie. Byli głęboko przekonani, że hekatomba ma swój kres, którego wyznacznikiem stało się zdobycie Berlina – potem miało być już tylko lepiej. Wojna była więc uznawana za przejściowy stan patologii, wypaczenie tak koszmarne, że przewyższało nawet stalinowski terror.
Dziś sytuacja jest diametralnie inna. Policyjny terror wzrasta, a wojna, zamiast dobiegać końca, przeradza się w stan permanentny. Rosjanie przestają zatem liczyć na jej zakończenie. Wskazówką jest to, co myśli Putin, a ten uważa, że wojna na Ukrainie ma trwać. Z punktu widzenia socjologii jednym z najważniejszych społecznych skutków ciągłej agresji będzie uznanie, że rosyjska rzeczywistość to nieustanna śmierć, zbrodnia i zniszczenie. Alternatyw brak, bo Putin to państwo, a jego ofertą jest życie w piekle. Obywatele muszą ją zaakceptować, co pociąga za sobą dalsze konsekwencje.
Ludobójca domaga się od Rosjan bierności, którą zagwarantować ma policyjny terror, cenzura i donosicielstwo, a przede wszystkim bezwarunkowa gotowość do oddania życia potworowi. Wojna uprościła bowiem totalitarne zarządzanie, wprowadzając zupełnie nowy styl represji. Do 2022 roku Kreml musiał wysilać się na preparowanie formalnych powodów, aby terroryzować ludzi. Stąd brały się prowokacje i manipulacje FSB, fałszywe oskarżenia oraz pokazowe, mrożące krew w żyłach procesy karne. Dziś oprawcom wystarcza uznanie kogoś za tzw. zagranicznego agenta, o czym decyduje w pełni podporządkowany wymiar sprawiedliwości. Napiętnowane ofiary automatycznie tracą większość praw cywilnych, ponieważ rzekomo działają „z polecenia wrogów Rosji”. Do cięższej kategorii zalicza się krytykę tzw. specjalnej operacji wojskowej, czyli wojny. Ostatnio represja została rozszerzona na Rosjan mających negatywny stosunek do reżimu Putina. Kolejną nienormalnością jest udział w wojnie kryminalistów w zamian za obietnicę amnestii. Potworna patologia polega na tym, że gdy recydywiści giną, machina kłamstwa zamienia ich w przymusowo czczonych bohaterów. Próba oporu przeciwko takiemu obowiązkowi jest kolejnym przestępstwem wobec Putina. Jeśli kryminaliści przeżyją, na mocy ułaskawienia wracają do domów. Po czym, często bezkarnie, dokonują kolejnych rozbojów, gwałtów i morderstw, stając się kolejnym ogniwem w łańcuchu terroru. Bezlitośnie pokazują, jak bardzo zwykli Rosjanie nie mają wpływu na własne życie.
Następnym poziomem piekła jest odczłowieczenie władz. Różnego rodzaju naczalstwo może odmówić wydania zwłok poległych, nie zapłacić rodzinie za śmierć rekruta, a przede wszystkim zagonić do okopów. Wojna odebrała kremlowskim elitom ostatnie pozory przyzwoitości i działania w imię społecznego dobra. To nie jest paradoks, tylko reguła obowiązująca w relacjach społecznych od powstania Rusi Moskiewskiej. Agresja na Ukrainę przywróciła odwieczne proporcje między carem, jego bojarami i mużykami, nic nieznaczącymi i pozbawionymi głosu niewolnikami. Wreszcie, wojna skorumpowała Rosję do cna, choć po ćwierćwieczu złodziejskiej władzy Putina wydawałoby się to niemożliwe. A jednak zbrodnia wyłoniła beneficjentów, których lojalność wobec cara uczyniła miliarderami.
Ostatnim stopniem rosyjskiego piekła jest bezkarność. Wobec Rosjan, a przede wszystkim Ukraińców. Mordowanie jeńców, porywanie dzieci, deportacje na masową skalę – taka jest dziś patologiczna codzienność Rosji, która jeszcze niedawno, goszcząc na światowych salonach, była uważana za partnera, aspirującego do zajęcia miejsca w chrześcijańskiej kulturze.
Pamiętając o piekle, które Putin zgotował Rosjanom, nie zapominajmy jednak o sobie. Niestety, tak zdefiniowaną wojenną rzeczywistość kremlowski ludobójca chce eksportować do Europy. Śmierć i zniszczenie, zbrodnia i korupcja – tak brzmi „oferta cywilizacyjna” rosyjskiej ordy.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.