Społeczne oraz ekonomiczne skutki pandemii zmieniły optykę spojrzenia na wolny rynek, a nawet liberalną demokrację, które przestały pełnić rolę cywilizacyjnego uniwersum. Zwolennicy systemowej korekty wskazują na autorytarne Chiny, które poradziły sobie z koronawirusem, błyskawicznie przywracając wzrost gospodarczy. Ostrożnie! Rosyjskie doświadczenie z państwowym kapitalizmem doprowadziło do skutków wręcz odwrotnych.
- Jednym z głównych celów Piotra I była jak najszybsza i najskuteczniejsza modernizacja państwa – wojskowa, administracyjna i technologiczna. Car reformator nie zamierzał jednak wcielać w życie jakiejś nowej doktryny politycznej – napisał Andrzej Walicki w – Zarysie myśli rosyjskiej. Od Oświecenia do Renesansu religijno-filozoficznego.
Traktował westernizację nie jako cel, tylko instrument w bardzo pragmatycznym projekcie przekształcenia Rosji w mocarstwo, a następnie imperium.
Walicki dodaje, że Piotr I nie zdawał sobie sprawy z dalekosiężnych skutków takiego podejścia. Doprowadził do powierzchownej okcydentalizacji, która po dziś dzień jest przekleństwem Rosji.
Społeczeństwo uległo rozłamowi na nieliczne zeuropeizowane elity i całą resztę. Tym samym nie dokonało żadnego skoku kulturowego, pozostając mentalnie w Rusi Moskiewskiej.
Spostrzeżenie jednego z najwybitniejszych znawców Rosji jest doskonałym punktem wyjścia do odpowiedzi na pytanie, dlaczego u naszych wschodnich sąsiadów następuje deformacja zachodnich wzorców rozwojowych?
Próby przeszczepienia na rosyjski grunt kapitalizmu, państwa prawa i demokracji zakończyły się przecież niepowodzeniem. Nie powstały ani burżuazja, ani klasa średnia, ani tym bardziej wolny rynek. Klęska przyjęła formę sloganu o odrębności cywilizacyjnej lub znanego przysłowia – Co dobre dla Francuza, to dla Rosjanina śmierć.
Car Piotr miał bowiem zakodowaną genetycznie tradycję patrymonialną. Można powołać się na fundamentalną pracę Richarda Pipesa – Rosja carów. Według polsko-amerykańskiego politologa, dominującym nurtem myślenia elit było i jest traktowanie państwa, jako własności jednostek sprawujących rządy.
Cała populacja, ziemia oraz wszelkie bogactwa należały do carów. Warstwy uprzywilejowane otrzymywały z ich woli odpowiedni status społeczny oraz ekonomiczny, będąc jednak pozbawione praw własnościowych.
Mówiąc prościej wszyscy, niezależnie od przynależności do chłopstwa, arystokracji, ludzi posadzkich (namiastki mieszczaństwa) byli chołopami – niewolnikami zasiadających na Kremlu despotów.
Niestety, zasada patrymonialności we wszystkich aspektach życia, nie wyłączając gospodarki, przetrwała samodzierżawie, a w zmodyfikowanej przez bolszewików totalitarnej wersji, obowiązywała w ZSRS.
Można jedynie dodać, że jeśli chodzi o współczesną Rosję, historyczna tradycja doczekała się reaktywacji w silnej prezydenturze Borysa Jelcyna i autorytarnych rządach Władimira Putina. Rosja się nie zmieniła, a jedynie, jak za czasów Piotra I dostosowuje do zmienionych warunków świata zewnętrznego.
Kluczowym następstwem są deformacje systemu politycznego, a zwłaszcza ekonomicznego, mimo używania pojęcia wolnorynkowej gospodarki.
Po upadku sowieckiego imperium w kraju uwolnionym pozornie od imperialnego ciężaru zapanowała liberalna, a więc kapitalistyczna euforia. Jednak gospodarka w procesie szokowej terapii wpadła w szpony oligarchów wykreowanych przez Jelcyna.
Putin będący kołem ratunkowym nieudanej transformacji, doszedł do władzy z pozornie racjonalnym programem przywrócenia równowagi pomiędzy roszczeniami spauperyzowanych Rosjan, a uprzywilejowaniem beneficjentów epoki Jelcyna.
Głosi więc powrót sprawiedliwości społecznej, zaspokojenie egzystencjalnych potrzeb narodu i elementarnego bezpieczeństwa. Kupił Rosjan obietnicą państwowego kapitalizmu, z którego korzystają wszyscy obywatele, a celem ogłosił cywilizacyjny skok w XXI w.
Patrymonialne wzorce sprawiają jednak, że wcale nie zamierza modernizować kraju bowiem wymagałoby to głębokich reform, groźnych dla niego i elit. Jest to jedynie instrument kolejnej fazy podziału aktywów własnościowych, a więc sprawowania władzy.
Prezydent okazuje się więc nie tyle reinkarnacją Piotra I, co Lenina, bowiem realizuje jego hasło – Grab zagrabione. Choć propaganda kreuje go na Piotra Stołypina jest raczej skrzyżowaniem Konstantina Pobiedonoscewa (oberprokuratora Świętego Synodu, kierującego walką ideologiczną) i szefa tajnej policji hrabiego Aleksandra von Benckendorffa.
Państwowy kapitalizm miał zapewnić sprawiedliwą redystrybucję majątku narodowego pomiędzy wszystkich obywateli. Tyle, że zrenacjonalizowaną własność Putin oddał w patrymonialną dzierżawę, szeroko rozumianemu otoczeniu. Tak zbudował własne, lojalne elity.
To w ich ręce przeszedł zarząd koncernów i korporacji w strategicznych, a więc najbardziej dochodowych gałęziach gospodarki. W ten sposób Kreml powołał do życia państwowych oligarchów.
Obecnie sięga po aktywy warstwy średniej, czyli średni, a nawet mały biznes. Przyczyna jest prosta. Aparat władzy czyli biurokracja otrzymała do dyspozycji rentę administracyjną. Chodzi o możliwość uzyskiwania dochodów z zajmowanych stanowisk czyli ich monetyzację.
Dziś minister, gubernator, sędzia, policjant lub samorządowiec i nauczyciel, czerpią zyski ze swoich decyzji, w myśl zasady - kto da więcej. Aby tylko nie stały w sprzeczności z instrukcjami wyższych szczebli piramidy władzy na czele z Putinem.
Biurokracja we współpracy z aparatem represji oraz zorganizowaną przestępczością tworzą gigantyczną organizację korupcyjną. Tak powołano do życia kleptokratyczny ustrój, nazwany przez profesora Andrieja Piontkowskiego – symbiotycznym związkiem biurokracji i biznesu.
To prawda. Zadaniem obu elitarnych grup jest stabilizowanie bytowej sytuacji 140 mln Rosjan. Jednak tylko po to aby wyprowadzać zyski za granicę i reprodukować swój uprzywilejowany status. Putin jest arbitrem w ewentualnych konfliktach grup interesów. Bowiem funkcją państwowego kapitalizmu w rosyjskim wydaniu jest ochrona elit.
Podsumowując, kremlowski państwowy kapitalizm, to zasłona dymna i kontrrewolucja, a nie patent na harmonijny i zrównoważony rozwój. Popatrzmy zatem na skutki.
Gdy Deng Xiaoping rozpoczynał przygodę Państwa Środka z kapitalizmem, naczelną zasadą stała się wolność gospodarcza w zamian za lojalność polityczną wobec Komunistycznej Partii Chin.
Tymczasem nawet zwolennicy Putina, a zarazem przeciwnicy liberalnej gospodarki, apelują do Kremla o państwową ochronę prywatnego biznesu. Chodzi o stworzenie warunków wzrostu gospodarczego, wypracowywanego przez rynkowe podmioty, oczywiście wraz z funkcją kontrolną sprawiedliwej dystrybucji zysków obejmującej całe społeczeństwo.
Tymczasem udziały państwa w rosyjskiej gospodarce przekroczyły 60 proc. Prawie całkowitym monopolem objęty jest sektor gazowo-naftowy, a kompletnym przemysł zbrojeniowy. Jedyną deregulowaną gałęzią jest energetyka konwencjonalna i sieci przesyłowe.
Mały i średni biznes, który na Zachodzie przynosi do 60 proc. PKB został w Rosji praktycznie zniszczony.
To prawda. W kierunku większej roli państwa idą również Stany Zjednoczone ale w żadnym wypadku nie chodzi o renacjonalizację tylko bardziej sprawiedliwe warunki działania dla zdywersyfikowanej przedsiębiorczości.
Donald Trump hasłem – Przywróćmy Ameryce Wielkość - z jednej strony obniżył podatki korporacyjne, z drugiej rozpoczął regulację ich działalności, rozpoczynając od gigantów IT. W niedoszłej drugiej kadencji obiecał odbudowę siły ekonomicznej klasy średniej.
Do tego samego dąży w istocie Joe Biden. Jako demokrata rozumie sprawiedliwość społeczną, jako gigantyczny wkład finansowy państwa w rekonstrukcję gospodarki i społeczeństwa. Jego elementem jest podwyższenie podatków najbogatszym firmom oraz uszczelnienie systemu fiskalnego, uniemożliwiającego transfer zysków za granicę.
Tymczasem jeden z najlepszych znawców szkoły ekonomicznej Putina, Anders Åslund na łamach Project Syndicate porównuje rosyjską gospodarkę do chorego niedźwiedzia.
Zdaniem szwedzkiego ekonomisty, Rosja ulega piorunującej degradacji, o czym świadczą twarde dane. Jeśli w latach 2014-2019 polska gospodarka rozwijała się w tempie 4,1 proc. rocznie, to rosyjska 0,68 proc. Zresztą podobnie wygląda średni wzrost PKB w całym 20-leciu Putina.
Kontynuując rozważania Åslunda, Polska zajmuje 45 miejsce w globalnym rankingu korupcji, podczas gdy Rosja 129 na 176 ocenianych państw. Co więcej, w przypadku Rosji pada dolarowy ekwiwalent PKB. Z 2,3 bln dolarów w 2013 r. do 1,5 bln dol. w 2020 r.
Dowody Szweda potwierdzają rosyjscy ekonomiści, wskazując, że Rosja ciągle nie osiągnęła wysokości dochodu narodowego ZSRS z 1991 r.
W tym samym czasie liczba dolarowych miliarderów przekroczyła próg 100 osób, a średnia wartość kapitału wyprowadzanego za granicę wynosi 50 mld dol. rocznie. W zachodnich bankach, w rajach podatkowych oraz funduszach inwestycyjnych spoczywa grubo ponad 1,5 bln dolarów, które mogły zmodernizować gospodarkę, a wraz z nią inne sfery życia.
Natomiast chińska gospodarka wzrosła 15-krotnie, a średni wzrost PKB osiągnął 8,9 proc. rocznie! Tymczasem Putin w każdym aspekcie funkcjonowania kraju doprowadził do dramatycznego załamania.
Siła nabywcza Rosjan obniżyła się o ponad 11 proc. powracając do poziomu 2012 r. Śmiertelność wzrosła o 9,7 proc. Katastrofie demograficznej wcale nie jest winien covid19. To skutek redukcji wydatków na służbę zdrowia, które kosztem zbrojeń obniżono o prawie 13 proc.
Do 2030 r. liczba mieszkańców spadnie o 1,2 mln. W 2040 r. etnicznych Rosjan będzie 90 mln, podczas gdy obecnie jest 111 mln, co ukazuje skalę regresu demograficznego.
Za to liczba chorych na AIDS wzrosła do 1,5 mln osób, zaś nosicieli wirusa HIV do 3 mln. Wirusolog, profesor Rosyjskiej Akademii Nauk Wadim Pokrowski uważa, że już 15 z 86 regionów administracyjnych kraju można uznać za obszar klęski epidemicznej. Liczba alkoholików przekroczyła 5 mln osób, a narkomania szerzy się bodaj szybciej niż HIV.
Co ma stan zdrowia Rosjan do państwowego kapitalizmu? Bardzo dużo, bo w 2050 r. szacowany spadek PKB z tego tytułu wyniesie ok. 3,5 proc. rocznie. O ile wcześniej nie wybuchnie rewolucja. Według portalu biznesowego RBK już dziś 50 proc. społeczeństwa przekroczyło próg ubóstwa, a 5 mln Rosjan cierpi na bezdomność.
Bodaj najbardziej tragicznym wskaźnikiem państwowego kapitalizmu jest ucieczka mózgów. Z 10 milionami emigrantów Rosja jest europejskim rekordzistą ostatniego ćwierćwiecza, wyprzedzając nawet Ukrainę.
Problem w tym, że wyjeżdżają głównie ludzie kreatywni, a więc absolwenci wyższych uczelni. Takich imigrantów jest aż 70 proc. zaś alarmowe cyfry rosną, bo z corocznie Rosję opuszcza 80 tys. pracowników naukowych i specjalistów przemysłowych.
Dlaczego decydują się na tułaczkę? Oprócz niskiego poziomu zarobków główną przyczyną emigracji jest brak możliwości samorealizacji. Państwowy kapitalizm zablokował windy społecznego awansu czyli kariery.
To kolejna epidemia, bowiem w czerwcu tego roku liczba deklarujących chęć opuszczenia kraju osiągnęła rekord. Według Centrum Socjologicznego Lewada, z taką myślą nosi się aż 48 proc. Rosjan w wieku poniżej 35 lat.
Swego czasu Andriej Konczałowski opublikował esej o dobie władzy Putina. Reżyser nie koncentrował się na danych ekonomicznych i wskaźnikach PKB tylko wpływie mentalnościowym na Rosjan.
- Anarchia prawna, kompletny brak zaufania społecznego, zawiść wobec cudzego powodzenia, kompradorskie elity grabiące własny naród oraz kryminalizacja życia – to według Konczałowskiego, najważniejsze cechy kulturowego regresu, jaki dokonał się i niestety trwa od dwóch dekad.
Moloch państwowego kapitalizmu niszczy Rosję. Jest kluczowym czynnikiem rosnącego opóźnienia cywilizacyjnego wobec reszty świata.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.