Tak źle jak jest teraz, nie było w Rosji od czasów II Wojny Światowej, w czasie której ZSRR poniósł największe straty ludnościowe. W ciągu 4 lat wojny ojczyźnianej populacja ZSRR zmniejszyła się o 16,8 mln ludzi, z czego 10 mln to żołnierze. Od spisu powszechnego w 2002 roku do spisu powszechnego w 2011 roku liczba ludności Rosji zmniejszyła się o 1,6%, ze 145,2 do 142,9 mln osób.
Najszybciej wyludnia się rosyjska prowincja. Do niedawna mówiło się, że problem depopulacji dotyczy jedynie azjatyckiej części Federacji. Jednak w ostatniej dekadzie problem ten dotarł także na przedproża Moskwy. Centralny Okręg Federalny nadal pozostaje statystycznie najludniejszym obszarem administracyjnym Rosji, ale jedynie dzięki temu, że na jego obszarze znajduje się stolica państwa. Tereny rdzennej Rusi Moskiewskiej, które otaczają stołeczną metropolię w promieniu kilkuset kilometrów, stają się demograficznym bezludziem, przypominającym bezkresne obszary tej części świata z czasów panowania Rurykowiczów.
Moskwie przybywa ludności, ale nie są to jej rdzenni mieszkańcy ani nawet przyjezdni Rosjanie. Siłą napędową moskiewskiego wzrostu demograficznego są muzułmanie, których liczba wzrosła w ciągu ostatnich dziesięciu lat z 800 tysięcy do 2 milionów osób.
Wyniki spisu z 2011 roku były miażdżące. Teraz czekamy na analizy i opracowanie pełnych danych spisu powszechnego z zeszłego roku. Rosyjski Urząd Statystyczny (Rosstat) ma je opublikować do końca 2022 r. Ale już wiadomo, że wyniki są tak złe, że mogą zostać częściowo zatajone.
Z ostatnich takich analiz Rosstatu wynika, że aż 63 obwody i kraje Federacji Rosyjskiej odnotowały w ciągu 10 lat gwałtowny spadek liczby ludności. Rekord niżu demograficznego padł w Okręgu Komi-Periackim, gdzie liczba ludności zmalała w ciągu zaledwie 8 lat o 14,6%. Na obszarze całej Federacji Rosyjskiej odnotowano aż 55 tysięcy miasteczek i wsi, które są całkowicie wyludnione. Te miejscowości-widma do niedawna straszyły swoim widokiem jedynie na rosyjskim dalekim wschodzie. Obecnie stają się częścią krajobrazu na rozległych obszarach okręgów położonych w europejskiej części Rosji.
Czy wszędzie w Rosji jest tak źle? Zdumiewające, ale są na obszarze Rosji zielone wyspy, gdzie w ciągu ostatniej dekady nastąpiła eksplozja demograficzna. To autonomiczne kraje muzułmańskie: Czeczenia, Inguszetia, Dagestan i Tatarstan. W krajach tych liczba urodzin dzieci jest pięciokrotnie wyższa niż w pozostałej części Federacji. Dla Rosjan jest to sygnał niepokojący. Muzułmanie zaczynają wpływać na niemal wszystkie dziedziny życia społecznego. Znamienne, że aż 36% rosyjskich sił zbrojnych stanowią właśnie wyznawcy Allaha, pochodzący z obszarów tradycyjnie negatywnie nastawionych do polityki moskiewskiej. Stąd tak silna pozycja polityczna wasalnego wobec Kremla przywódcy czeczeńskiego Ramzana Kadyrowa.
Jedną z przyczyn dramatycznego spadku liczby ludności Rosji jest nadumieralność rosyjskich mężczyzn. W Rosji żyje 10 milionów więcej kobiet niż mężczyzn. Statystyczny rosyjski mężczyzna żyje zaledwie 58 lat. Przyczyną nadumieralności płci brzydszej jest zjawisko, które jak rak toczy od dekad rosyjskie społeczeństwo. Socjologowie nazywają je rosyjskim syndromem, czyli złożonym kompleksem chorób społecznych, takich jak powszechny alkoholizm (dot. 4 milionów osób) i narkomania oraz ich konsekwencje w postaci epidemii AIDS, gruźlicy, wirusowych zapaleń wątroby i wielu innych chorób dziesiątkujących rosyjską klasę niższą. Wzrostowi demograficznemu nie sprzyjają także coraz liczniejsze rozwody, powszechny dostęp do aborcji, traktowanej często jako zwykły środek antykoncepcyjny, ubóstwo, zła opieka medyczna, coraz liczniejsze choroby psychiczne i skażenie środowiska naturalnego.