W kremlowskich instytucjach propagandowych dzieje się coś dziwnego. Przykładem jest ośrodek badania opinii publicznej WCIOM, który ujawnia fakty niewygodne dla Putina. Dlaczego dyktator gra z Rosjanami w grę: ani chleba, ani igrzysk?
– W całym społeczeństwie udział twardych zwolenników „operacji wojskowej” przeciwko Ukrainie, nazywanych partią wojny, wynosi zaledwie 10–15 proc. populacji – powiedział w wywiadzie dla portalu RBC Walerij Fiodorow.
Fiodorow jest dyrektorem instytucji niezwykle ważnej z punktu widzenia reżimu. Jej nazwa to WCIOM (Wszechrosyjskie Centrum Badania Opinii Publicznej). Zadaniem ośrodka jest manipulowanie wynikami socjologicznymi w celu zakłamania skali poparcia Rosjan dla polityki Kremla. Innym z kluczowych celów jest wykrywanie niebezpiecznych zachowań społecznych.
Oczywiście „badania” WCIOM są konfrontowane z tzw. zakrytymi oprosami, czyli poufnymi ankietami wykonywanymi przez tajny ośrodek badawczy Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Specjalna struktura policji politycznej obiektywnie monitoruje nastroje Rosjan po to, aby Putin znał realną sytuację w kraju, w tym niezakłamane reakcje na jego strategiczne decyzje polityczne i ekonomiczne. Na podstawie badań FSB oraz własnych, WCIOM podwyższa lub obniża oficjalne dane, manipulując w ten sposób opinią publiczną.
Obecnie jednak WCIOM upublicznia zaskakujące obszary badawcze oraz wyniki, które dotychczas stanowiły tabu. We wrześniu ośrodek zapytał Rosjan, czy chcą, aby na czele państwa nadal stał Putin. Frapującemu zagadnieniu towarzyszyło pytanie, kto jest winien niepowodzeniom wojennym na Ukrainie, wraz z oczywistymi sugestiami: czy Kreml powinien podwyższyć kary dla skorumpowanych biurokratów i generałów oraz czy korupcja równa się zdradzie państwa?
Taki zestaw tematyczny można wytłumaczyć kontynuacją historycznej gry „w dobrego cara i złych bojarów”. Obecny i spodziewany przebieg wojny nie wróżą Putinowi nic dobrego. Potrzebne są zatem kozły ofiarne, a więc łże-urzędnicy i zdrajcy. Najwyraźniej wywrotowa działalność mitycznej V Kolumny, a więc agentury wrogiego Zachodu już nie wystarcza. Natomiast dzięki bajkowym złym bojarom Putin osiąga dwa cele naraz. Dyscyplinuje elity, szantażując zaliczeniem do przestępczych kategorii. Przekierowuje uwagę opinii publicznej na biurokrację i generalicję, zdejmując z siebie odpowiedzialność za militarną katastrofę. Czemu jednak ma służyć ujawnienie słabego poparcia społecznego dla kontynuacji rzezi? Przecież od niego zależy dalsza władza Putina, który jest przedstawiany jako mąż opatrznościowy Rosji. Człowiek nie dość, że bezalternatywny, to jeszcze nieomylny. Na takim stereotypie opiera się konstrukcja całej piramidy władzy i społeczne uznanie reżimu za legalny.
– Większość Rosjan nie żąda zajęcia Kijowa i Odessy – powiedział Fiodorow, dodając, że ogół społeczeństwa nie czerpie przyjemności z bitew. Zatem gdyby wybuch wojny zależał od Rosjan, w ogóle by jej nie rozpoczęli. Dlatego, według dyrektora WCIOM, społeczeństwo nie tyle chce wojny, ile nie chce porażki, wierząc, że zakończenie działań militarnych powinno nastąpić na warunkach Rosji. Ale jakie to mają być warunki, uczestnicy badania nie byli w stanie sformułować, pozostawiając kwestię Putinowi i jego doradcom. Przy tym, zdaniem Fiodorowa, liczba twardych przeciwników wojny (16–18 proc.) jest wyższa od liczby zdecydowanych zwolenników jej kontynuacji. Natomiast szczerość Fiodorowa na temat obiektywizmu danych ośrodka, którym kieruje, to już rewelacja: – Niestety niewiele osób odpowiadających na pytania wierzy, że ankieta jest anonimowa.
Podążając za takim tokiem rozumowania, nietrudno o refleksję, że liczba Rosjan przeciwnych wojnie jest dużo wyższa, tylko boją się przyznać, co tak naprawdę myślą. O Putinie, ukraińskiej masakrze i sytuacji własnego kraju. Przecież jeszcze w lutym 2023 r. WCIOM przekonywał, że wojnę popiera 68 proc. obywateli. Skąd tak poważna zmiana reguł gry, zakładając, że na polecenie Kremla WCIOM nadal manipuluje nastrojami społecznymi?
Po pierwsze, w marcu 2024 r. w Rosji nastąpi wyborcza farsa, dzięki której Putin pozostanie „demokratycznie wybranym prezydentem” do 2030 r. Sztab PR podgrzewa emocje przeciekami o rychłej decyzji Putina w tej sprawie. Tyle że Rosja znajduje się w stanie militarnej konfrontacji. Nie chodzi o stronę prawną, czyli o zgodność warunków głosowania z konstytucją. Tę niedogodność usunął status „operacji specjalnej”, a nie wypowiedzianej wojny. Ujawnianie danych oraz publiczne poruszanie sfery dotychczasowego tabu ma wpłynąć na Rosjan mobilizująco. Efekt śmiertelnego starcia z wrogim Zachodem, chcącym unicestwić Rosję za pomocą ukraińskich nazistów, wywołuje poczucie egzystencjalnego zagrożenia, a więc zjednoczenia całego narodu z Putinem. Fikcyjną „szczerością” WCIOM podkreśla wagę zagrożenia.
Jednak w tej łamigłówce pojawiają się coraz to nowe sygnały o „gotowości Moskwy do rozmów pokojowych”. Czy kontrolowane ujawnianie faktycznego poziomu poparcia dla wojny jest „społecznym argumentem” dla jej chwilowego przerwania? Czy trend jest jeszcze silniejszy, co prawdopodobnie wynika z danych poufnych ankiet FSB? W każdym razie sytuacja międzynarodowa, a zwłaszcza wewnętrzna niedoszłego imperium Putina jest odmienna i poważniejsza od tej, którą buduje kremlowska propaganda.
Wojnę trzeba kimś prowadzić, tymczasem w efekcie rzezi w najbliższych latach liczba urodzeń będzie spadać. Pod względem demograficznym Putin cofnął Rosję do XIX w., co potwierdza zestawienie carskich i obecnych spisów powszechnych. Nawet rząd premiera Michaiła Miszustina potwierdza negatywny wpływ mobilizacji i strat wojennych na macierzyńskie decyzje Rosjanek.
Po drugie, pod wpływem sankcji i rosnących wydatków wojennych rosyjskie społeczeństwo gwałtownie ubożeje. Putinowi przedstawiono dane, zgodnie z którymi 13 mln obywateli znalazło się w kredytowej pętli zadłużenia. Nie mają z czego spłacać zaciągniętych zobowiązań, a więc komornicy nie mają już czego zabierać pod zastaw wierzytelności.
I po trzecie, główna uczelnia techniczna w Rosji zobowiązała studentów do nauki języka chińskiego. Chodzi o sławny MIPT (Moskiewski Instytut Fizyki i Technologii), kuźnię kadr naukowych i przemysłu zbrojeniowego. Kierownictwo Instytutu twierdzi, że wobec zachodnich sankcji i przerwania współpracy naukowej z UE oraz USA, jedynym partnerem wymiany intelektualnej są Chiny.
Rzecz jasna, są to zaledwie trzy z setek przykładów cywilizacyjnej degradacji Rosji. Sprawcą jest skorumpowany i zbrodniczy reżim Putina. Już wkrótce może się okazać, że manipulacje socjotechniczne wystarczą do przedłużenia jego władzy, ale wobec skali upadku wszystkich dziedzin życia nie podziałają na Rosjan zbyt długo.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.