To pytanie spędza sen z powiek kilkudziesięciu tysiącom urzędników, twórców i animatorów. A powinno też odbiorcom. Najgłośniej mówi się o Aldonie Machnowskiej, wiceprezydentce Warszawy i Małgorzacie Kidawie-Błońskiej.
Celowo nie zadałem w tytule pytania, kto będzie ministrem kultury i dziedzictwa narodowego po Piotrze Glińskim, ponieważ ministra może zastąpić ministra. I taką możliwość trzeba brać pod uwagę. Tak jak w skrajnym rozwiązaniu – zmianę nazwy resortu. Co byłoby raczej gestem symbolicznym po rządach PiS, a symbole marnotrawią nasz czas i pieniądze, gdy jest możliwość zrobienia czegoś konkretnego. O tym za chwilę.
Konkretnego o przyszłej obsadzie ministerstwa kultury można dziś powiedzieć tyle, że na pewno nic nie wiadomo. Poza plotkami i grami medialnymi. Jednak w drugim po wyborach tygodniu bardzo mocno zaistniała informacja, że za ministerstwo kultury będzie odpowiadać Aldona Machnowska, obecna wiceprezydentka Warszawy, zajmująca się obecnie kulturą w stolicy. Sama nic nie powiedziała, przebywa bowiem w Sao Paolo na światowym zjeździe burmistrzów od kultury.
Nie wiadomo, jak będzie, jednak informacja wywołała radość wśród artystów, którzy są za poważną lewicową zmianą w kulturze po martyrologicznych projektach ministra Glińskiego. Jednocześnie podniosły się głosy, że kandydatura Aldony Machnowskiej jest niemożliwa, ponieważ w grze znajduje się Małgorzata Kidawa-Błońska, ważna postać Platformy Obywatelskiej, kandydatka w wyborach prezydenckich.
Jej osoba bliższa jest środowisku bardziej centrowemu. Jak ostatecznie będzie – może nawet Donald Tusk jeszcze nie wie, wszystko jest bowiem wypadkową negocjacji w sprawie obsady stanowisk marszałków i innych ministerstw.
Wiadomo za to, mniej więcej, że w resorcie kultury na pewno dojdzie do potężnej zmiany, zarówno kadrowej, jak i programowej. Wśród wymienianych zadań jest likwidacja obecnej TVP, uważanej za medialną przybudówkę Zjednoczonej Prawicy i stworzenie nowej telewizji publicznej (jakie to trudne!).
Trzeba uchwalić ustawę o artystach i objąć ich ubezpieczeniami, ponieważ umowy śmieciowe pokazały swój beznadziejny charakter m.in. w czasie pandemii. Koalicja Obywatelska deklarowała w swoim programie, że finansowanie zapewnią środki trafiające wcześniej m.in. na Fundusz Kościelny.
Wiadomo też, że likwidacji ulegną wszystkie powołane przez Zjednoczoną Prawicę instytuty i instytucje, które dały synekury dla ideologicznej działalności znajomych rządowego królika. Bez wątpienia znikną ze stanowisk osoby, które splamiły się cenzurą i przemocowością, a było takich nie mało.
Rzecz najważniejsza: wiele różnych, w tym złych informacji kolportowano na temat ministra Piotra Glińskiego, na wiele zasłużył. Pewne jest jednak to, że zostawia w resorcie skarbiec tak pełny, jak nigdy jeszcze.
Po ośmiu latach rządów budżet kultury wynosi niemal 6,9 mld zł, czyli o 112 proc. więcej niż za rządów PO-PSL. Warto dodać, że ten budżet miał swoją cenę w samorządach, które rząd ograbiał z podatków, przez co kultura samorządowa była pozbawiona odpowiedniego finansowania.
Teraz trzeba to naprawić, kultury zaś nie lekceważyć, ponieważ traktowana jak przemysł przynosi łącznie we wszystkich swych dziedzinach 6 proc. PKB.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.