Wybory parlamentarne 2023

Cykliczny thriller wyborczy

Czekanie na ostateczne wyniki wyborów w Polsce trwa zwykle 2–3 dni. To przejaw naszego totalnego zapóźnienia. Wszak nawet w niektórych krajach bałkańskich wyniki są zwykle znane już w noc powyborczą.

Hubert Kozieł
Foto: WrS.tm.pl, Public domain, Wikimedia Commons

Gdy w maju spędzałem wakacje na Krecie, odbywały się akurat greckie wybory parlamentarne. Po ogłoszeniu exit polls pytałem się o nastroje aktywistów różnych partii zebranych na głównym placu w Heraklionie. Od przedstawicieli lewicowej partii Syriza (która przegrała tamte wybory) usłyszałem: „Poczekajmy do 21. Wówczas będą oficjalne wyniki i będziemy wiedzieć wszystko”. Oficjalne wyniki już w godzinę po zamknięciu lokali wyborczych? W Grecji to możliwe, choć przecież jest ona uznawana za kraj, w którym administracja publiczna jest niskiej jakości. Proces wyborczy jest tam jednak mocno scyfryzowany. Podobnie jest też w sąsiedniej Turcji. Tam oficjalne wyniki wyborów są znane bardzo szybko po zamknięciu lokali wyborczych. Jak to się stało, że Grecy i Turcy doszli do takiej perfekcji w liczeniu głosów? Czyżby byli lepiej zorganizowani od nas? Czyżby ich kraje były bardziej dojrzałymi demokracjami?

Przy okazji każdych wyborów przeprowadzanych w Polsce mocno mnie dziwi wolne tempo zliczania głosów w wielkich miastach. Dziwi tym bardziej, że mieszkam w Warszawie i w komisjach na moim osiedlu głosy są zwykle zliczane bardzo szybko. Jak to się więc dzieje, że tak ślamazarnie idzie ich podliczanie na Ursynowie, Mokotowie czy Żoliborzu? Czy światli mieszkańcy tych dzielnic zasiadający w komisjach wyborczych mają problemy z matematyką? Czy karty wyborcze im się sklejają? Nie mogę pojąć, że kilka osób w komisji liczy kilkaset czy nawet kilka tysięcy kart przez trzy dni. Czy oni dostają wynagrodzenie od godziny liczenia? Stwierdziłbym, że to iście bałkańskie standardy, gdyby nie to, że na Bałkanach proces wyborczy jest dużo bardziej cywilizowany i nowoczesny.


Przeczytaj też:

Kiełbasa wyborcza stara jak świat

Zawsze, kiedy słyszę, jak polscy politycy ścigają się na obietnice wyborcze, zastanawiam się, czy wiedzą, czym się kończy taki populizm? Czy wiedzą, że ten rodzaj demagogii jest starszy od chrześcijaństwa? Czy zdają sobie sprawę, że obietnice, choć początkowo dają władzę, niedługo ...

Progresywna Polska? Dziękujemy, nie

Demokratyczne środowiska cieszą się, że wygrały wybory. Tymczasem są prawie równie konserwatywne, jak pokonana prawica.

Spokoju w sądach nie będzie

PiS nie zerwie z radykalnym kursem wobec sądownictwa, jeśli wygrałby wybory. Ostatnie radykalne wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego tylko to potwierdzają.

Referendum śmiechu warte

Pytania referendum ogłoszonego w dniu wyborów do Sejmu i Senatu straciły sens, zanim obywatele dostali szansę, aby na nie odpowiedzieć. W tej sytuacji referendum nie ma sensu i powinno zostać odwołane.

Hucpiarskie referendum

Referendum to fajny wynalazek. Wymyślił go dyktator ateński Perykles. Kiedy nie chciał brać na bary odpowiedzialności za jakąś niepopularną decyzję, oddawał głos obywatelom, czyli wolnym mężczyznom.

Bukmacherzy wiedzą lepiej

Matematyk David Sumpter twierdzi, że najlepsze opinie na każdy temat mają firmy bukmacherskie. Dotyczą one także wyborów i tego, kto będzie rządził w Polsce po 15 października.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę