15 października 2023 przejdzie do historii jako ten dzień, w którym prawie 73 procent Polaków poszło do wyborów. To absolutny rekord. Wydawać by się mogło, że świadczy to o wzroście poczucia demokratycznego obowiązku, a tymczasem to objaw niezwykle głębokich podziałów wykopanych przez narodowych populistów i ich przystawki oraz demokratyczną opozycję. To nie świadomość praw obywatelskich popchnęła nas do wyborów, tylko nienawiść. Przecież nie mogliśmy dopuścić, żeby „oni” wygrali. To oznacza, że mamy dwie Polski.
Nikt z nas nie wie, co napędza nasze stada, ale możemy założyć, że kluczem jest populizm. Według definicji holenderskiego politologa Casa Mudde ideologia populistyczna ma dwa oblicza, wykluczające i łączące. To wykluczające mówi, że dystrybucja dóbr w społeczeństwie powinna być ograniczana do podmiotów zaliczanych do wąskiej kategorii ludu, czyli ich odbiorcy. Populizm inkluzywny twierdzi odwrotnie. Według niego pojęcie ludu powinno być możliwie szerokie, a sytuacja społeczno-ekonomiczna jednostki pozwala na zaliczenie jej do ludu, bądź nie. Jednostkę do ludu przypisują także kategorie kulturowe, takie jak język czy narodowość. W obu przypadkach ideologia ta dzieli społeczeństwo na zantagonizowane obozy: lud, szczery i cnotliwy, kierujący się dobrem społeczeństwa i zły, zakłamany establishment, a potem ustawia je naprzeciw siebie. Lud jednoczy się w poszukiwaniu sprawcy nieszczęść, co zwiera jego szeregi, a obcy zostają wykluczeni.
To narodowi populiści z prawicy, przeciw którym stanęli obcy, liberałowie i „lewacy”, spowodowali, że frekwencja była tak liczna. Wynik wyborów pokazuje jednak, że ten podział jest sztuczny, bowiem prawie wszystkie partie w Polsce są – mniej lub bardziej – konserwatywne. W Polsce nawet liberałowie są konserwatystami, chociaż chcieliby, żeby myśleć o nich inaczej. Jedynie Lewica z marniutkim wynikiem 8,6 procent poparcia jawi się bladym światłem progresywnego myślenia. To niestety znaczy, że naród nasz jest betonowy, a zmiany nie są nam do niczego potrzebne. Zmiany niosą za sobą ryzyko. Przecież dobrze jest, jak jest.