Na pytanie, jak wygląda społeczno-polityczno-religijny przekrój współczesnego społeczeństwa, zapewne wielu z nas odparłoby bez wahania: po „lewej” stronie stoją ateiści, zatwardziali socjaliści, członkowie lub sojusznicy LGBTQ+, zwolennicy aborcji na żądanie itd., a po „prawej” – gorliwi katolicy, tradycjonaliści, konserwatyści. Czy nie jest to jednak zbyt generalizujący i odbiegający od rzeczywistości obraz? Przełomowa książka Marcina Dzierżanowskiego „To jest także nasz Chrystus. Rozmowy z chrześcijanami LGBTQ+” udowadnia, jak bardzo lubimy szufladkowanie ludzi oraz czarno-białą, oby jak najmniej złożoną „rzeczywistość”.
Religijne i duchowe potrzeby człowieka są nieodłącznie wpisane w jego naturę i towarzyszą mu od zarania dziejów. Nie było w historii takiego okresu i na ziemi takiej przestrzeni, w której bytujący tam przedstawiciele homo sapiens nie posiadaliby żadnych wierzeń czy form kultu. Słowem – każda, nawet najmniejsza, najbardziej prymitywna i choćby najdalej położona od innych plemion grupa społeczna, która kiedykolwiek chodziła po tej planecie, miała jakąś formę religii. Naukowcy i historycy nie odkryli jeszcze istnienia takiej, która byłaby jej kompletnie pozbawiona. Potrzeby religijne wypływają bowiem z psychiki człowieka, podobnie jak jego potrzeby emocjonalne czy społeczne. Kwestia, czy te potrzeby religijne zostały faktycznie w człowieku zaszczepione przez jakąś Siłę Wyższą, czy też są one po prostu naturalną, biologiczną wypadkową ludzkich poszukiwań miłości, opieki, akceptacji, poczucia sensu życia czy też strachu przed śmiercią – pozostaje już indywidualną sprawą wiary oraz przekonań każdego z nas. Bezsporny jest tu jedynie fakt, że taka potrzeba w człowieku istnieje, jest bardzo silna i dlatego prawdopodobnie przetrwa niejeden kryzys Kościoła czy społeczną rewolucję. Rodzi się zatem zasadnicze pytanie – skoro potrzeby religijne są tak mocno zakorzenione w psychice człowieka, to dlaczego akurat osoby LGBTQ+ miałyby być ich pozbawione? Przecież to absurd!
Spotykając bowiem taką osobę, wielu z nas raczej z góry zakłada, że jest ona z pewnością niewierząca, a możliwe, że i zdecydowanie antyklerykalna. W tym toku myślenia istnieje oczywiście pewien sens, bo niby dlaczego taki człowiek miałby pałać miłością do instytucji, która otwarcie go potępia, odrzuca i dyskryminuje? Przecież wiara w Boga a przywiązanie do Kościoła to dwa zupełnie odrębne aspekty. Dlatego nie należy zakładać z góry, że znajomy gej czy lesbijka z pewnością niesie potajemnie tęczową flagę w plecaku i tylko czyha, aby zarzucić ją na najbliższą figurę Chrystusa czy świętego i z premedytacją urazić uczucia katolików. Nieraz bowiem on lub ona – również należy do grona wierzących.
Jak jednak pogodzić wewnętrzną potrzebę kontaktu z Bogiem z jawną niechęcią Kościoła? Z pewnością jest to wielkie wyzwanie, czego nie ukrywają rozmówcy Marcina Dzierżanowskiego. Ich słowa, zawarte w książce, stanowią poruszające świadectwo tytanicznej walki o pogodzenie ze sobą religii i orientacji seksualnej lub tożsamości płciowej. Niosą one jednak także optymistyczne przesłanie – mianowicie takie, że wbrew pozorom te dwie sfery życia nie muszą automatycznie się wykluczać. Do podnoszących na duchu fragmentów treści książki należy z pewnością wywiad z teologiem prof. Jakubem Slawikiem, który tłumaczy, że Biblii nie powinno interpretować się przeciwko osobom nieheteronormatywnym, a także rozmowa ze słynną siostrą Jeannine Gramick, założycielką jednego z pierwszych na świecie duszpasterstw osób LGBTQ+. W jej trakcie zakonnica ujawnia swoją korespondencję z papieżem Franciszkiem, w której nie kryje on ciepłych słów poparcia oraz aprobaty dla działań siostry Gramick. Widocznie zatem papież Franciszek, chociaż przyjął nader kontrowersyjną postawę wobec rosyjskiego ataku na Ukrainę, potrafi również wykazać się wrażliwością, empatią i po prostu – człowieczeństwem.
Przykre jest jednak to, że s. Jeannine oraz papież Franciszek w środowisku duchowieństwa są w swoim stanowisku odosobnieni. Żadna bowiem z warszawskich parafii, do których zwracali się bohaterowie książki z prośbą o podjęcie rozmów na temat możliwości utworzenia duszpasterstwa dla osób LGBT+, nie raczyła nawet odpowiedzieć. Jest to fakt niezmiernie smutny i bolesny pod wieloma względami. Z czysto religijnego punktu widzenia nie umiem pojąć, jak Kościół może komukolwiek odmawiać prawa do kontaktu z Dobrą Nowiną. Postrzegam to jako jawne sprzeciwianie się woli Chrystusa, który pragnął, aby jego Ewangelia docierała do wszystkich ludzi na ziemi. Z punktu widzenia ludzkiego zaś oburza mnie taka postawa jako skrajnie lekceważąca. Nawet zwykłe zasady kultury osobistej przecież wymagają tego, aby na pytanie odpowiedzieć – i nawet odmowę wypada, z szacunku do rozmówcy, uzasadnić.
10 września polski Kościół hucznie świętował beatyfikację wspaniałej Rodziny Sprawiedliwych – Wiktorii i Józefa Ulmów oraz ich dzieci, którzy za pomoc okazaną Żydom zostali zamordowani przez niemieckiego okupanta. Odbyła się uroczysta msza święta w pięknej oprawie, odśpiewano hymny, z ambon przez cały dzień perorowano o znaczeniu heroicznej miłości Ulmów do bliźniego. I bardzo dobrze. Ci ludzie, jak mało kto, zasługują na tytuł błogosławionych. Tylko czy jedynie temu ma służyć ich beatyfikacja? Pustym, napuszonym frazesom o wartości wspólnoty i ręki wyciągniętej do drugiego człowieka w potrzebie? Co komu przyjdzie z tych patetycznych westchnień, jeżeli nie potrafimy zadać sobie trudu, aby chociaż w 1% naśladować Ulmów? Wiktoria i Józef zaryzykowali życie całej rodziny dla ludzi, którzy nie byli katolikami, nie byli „jednymi z naszych”. Dla nich nie miało to żadnego znaczenia, gdyż w ich oczach liczył się przede wszystkim człowiek. Tymczasem nasi duszpasterze nie mają ochoty nie tylko pomóc, ale nawet zamienić słowa z tymi strasznymi „innymi”. I w przeciwieństwie do Ulmów, nie groziłaby im za to bynajmniej kara śmierci. Może więc zanim zaczną apelować do wiernych o naśladownictwo miłości bliźniego, jakim wykazali się Ulmowie, spróbowaliby tak tego sami…?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.