Prawa osób LGBTQ

Światełko w tunelu?

Od listopada zaczęła obowiązywać nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji, zawierająca bardzo znamienną i potrzebną zmianę w postaci zakazu dyskryminacji i nawoływania do nienawiści ze względu na orientację seksualną.

Zofia Brzezińska
Foto: SatyaPrem z Pixabay

Takie uregulowanie występowało dotychczas jedynie w kodeksie pracy. Gorzką ironią jest, że ustawodawcy kodeksu karnego nawet o ten temat się nie otarli, chociaż to przecież sprawa leżąca w sposób wybitny i niepodważalny w ich dziedzinie. Biorąc pod uwagę, że kodeks karny wyraźnie wyszczególnił i zabronił dyskryminacji na tle rasy, pochodzenia narodowego lub etnicznego, wyznania i bezwyznaniowości, oraz  że znakomici prawnicy i politycy związani z Lewicą od lat alarmowali o potrzebie uzupełnienia tej listy o orientację seksualną, trudno bezczynność ustawodawcy w tym względzie postrzegać inaczej, niż przejaw złej woli.

W obliczu tych okoliczności, tym bardziej zaskakuje – oczywiście pozytywnie – rozwiązanie zawarte w podpisanej już przez prezydenta nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Teoretycznie więc, od tego miesiąca programy radiowe i telewizyjne nie będą mogły zawierać treści dyskryminujących ze względu na orientację seksualną. Czy to oznacza, że widzom oszczędzone zostaną w końcu takie rewelacje, jak chociażby zawarte w pseudodokumencie anty-LGBT "Inwazja" produkcji TVP (za który zresztą Kampania Przeciwko Homofobii skutecznie pozwała TVP do sądu, zmuszając ją do zaprzestania emisji tego ”dzieła”), a minister edukacji narodowej nie będzie mógł już swobodnie głosić, że osoby LGBT+ "nie są równi normalnym ludziom"? Niestety, nie jest to jeszcze pewne.

Ocena bowiem tego, czy dana treść nie nosi znamion dyskryminacji, będzie leżała w gestii Prezesa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Funkcję tę piastuje obecnie związany od ponad 20 lat z partią Prawa i Sprawiedliwości Witold Kołodziejski. Już sam ten fakt może wywoływać poważne obawy co do obiektywizmu decydującego organu, a sprawy nie ułatwia także brak przejrzystych kryteriów oceny treści, jakimi miałby on obowiązek się kierować. Nowelizacja nie zawiera bowiem żadnych propozycji procedur oceny tego, jakie treści mają charakter dyskryminujący. Tym samym ich brak nie pozwala na stwierdzenie, w jaki sposób dane treści będą faktycznie oceniane i co zostanie w tym procesie wzięte pod uwagę.

Oprócz orientacji seksualnej, nowelizacja przewiduje penalizowanie dyskryminowania ze względu na następujące przesłanki: płeć, rasę, kolor skóry, pochodzenie etniczne lub społeczne, cechy genetyczne, język, religię lub przekonania, poglądy polityczne lub wszelkie inne poglądy, przynależność państwową, przynależność do mniejszości narodowej, majątek, urodzenie, niepełnosprawność oraz wiek. Podobnie jak w przypadku orientacji seksualnej, oceny czy doszło do dyskryminacji ze względu na wymienione okoliczności będzie dokonywał prezes, kierując się bliżej niesprecyzowanymi kryteriami. Niepokoi fakt, że sprawy tak poważnego kalibru zostaną przekazane w ręce jednego człowieka. Czy rozsądniejszym rozwiązaniem nie byłoby powołanie np. specjalnej komisji, której jedyną rolą byłoby czuwanie nad antydyskryminacyjną prewencją? Zespół doświadczonych, przeszkolonych, obeznanych z tematem i skoncentrowanych wyłącznie na tym zadaniu ludzi zapewniłby większe bezpieczeństwo i zminimalizowałby ryzyko przenikania dyskryminacyjnych treści (które potrafią być przecież czasem niezwykle subtelne i trudne do wychwycenia) do mediów publicznych. Przyjmując nawet - co prawda nader optymistycznie - iż posiadający określone poglądy polityczne prezes będzie potrafił odłożyć je na bok na czas wykonywania swojej pracy i nie będzie kierował się złą wolą, to przecież na jego barkach spoczywa ogrom innych obowiązków, co może przełożyć się na jakość merytoryczną wydawanych ocen. A nikt, kto z otwartym umysłem i wrażliwością na drugiego człowieka obserwuje spektakl nienawiści wobec osób o odmiennej orientacji seksualnej fundowany nam przez obóz rządzący, nie będzie miał wątpliwości, iż omawiana sprawa należy do kwestii niezwykle pilnych.

Pokłosiem sianej dotychczas swobodnie nienawiści jest bowiem wzrastający odsetek samobójstw wśród nieheteronormatywnych osób, które i bez publicznej nagonki muszą każdego dnia mierzyć się z odrzuceniem, a nieraz i agresją otoczenia ze względu na swoją odmienność. Jak mają sobie z takim natłokiem negatywnych emocji poradzić zwłaszcza młodzi, wrażliwi ludzie z niewykształconą jeszcze odpornością na ludzką podłość i wyrabiającym się dopiero wizerunkiem samego siebie? Jak mają uwierzyć, ze są dobrymi i wartościowymi jednostkami, gdy z ust samego arcybiskupa Jędraszewskiego - zupełnie bezpodstawnie pretendującego do roli autorytetu moralnego Polaków - usłyszą, że są „tęczową zarazą”? Do tego  jeszcze podczas Eucharystii sprawowanej w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, największego w historii zrywu przeciwko barbarzyńskiemu totalitaryzmowi odczłowieczającemu i eksterminującemu każdą mniejszość. Trudno o większą kompromitację hierarchy.

Miejmy nadzieję, że dzięki przedmiotowej nowelizacji nie będziemy już więcej zmuszeni mimowolnie przyswajać takich treści z jakiegokolwiek medialnego źródła. Pomimo bowiem wspomnianych mankamentów, całość tej zmiany należy ocenić jak najbardziej pozytywnie, gdyż przede wszystkim jest to oficjalne nadanie pożądanego kierunku etycznego polskim mediom oraz wyposażenie w konkretne narzędzie prawne ewentualnych pokrzywdzonych, którzy będą chcieli skorzystać ze swojego obywatelskiego prawa i dochodzić słusznych roszczeń w sądzie.

Skoro o pokrzywdzonych mowa, to nie można pozostawić bez komentarza wspomnianego już aktualnego kształtu przepisów kodeksu karnego, dotyczących przedmiotowej materii. Jak już wiemy, strzegące przed dyskryminacją ze względu na określone cechy artykuły: art. 119 § 1, art. 256 § 1 i art. 257 k.k. nie chronią przed nienawiścią osób o odmiennej orientacji seksualnej. Tak zasadnicza luka w polskim systemie prawa karnego, które nie penalizuje nawoływania do nienawiści ze względu na przesłanki inne niż rasa, pochodzenie narodowe i etniczne oraz wyznanie, sprawia, że tym bardziej  na znaczeniu w ramach zapewniania ochrony zyskują przepisy szczególne, w tym zawarte w kodeksie pracy oraz w ustawie o radiofonii i telewizji. Czy wzrost powołań na te przepisy podczas sporządzania pism procesowych poruszy w końcu sumienie i świadomość ustawodawcy, skłaniając go do przeprowadzenia również reformy kodeksu karnego? Nawet jeśli nie uczyniłby tego z powodów etyczno-moralnych, to mógłby zdecydować się na to  ze względu na zwykły pragmatyzm w postaci chęci ułatwienia życia sądom i usprawnienia ich pracy. Przepisy oparte bowiem na samym kodeksie karnym z miejsca ucinałyby wszelkie wątpliwości i kontrowersje, tym samym przyspieszając samo postępowanie.

Klarowne i jasne stanowisko jest tutaj bowiem kwestią zasadniczą. A brzmi ono następująco: Nie ma zgody, aby w Polsce, kraju tak tragicznie i bestialsko doświadczonym przez eksterminujący i nienawidzący wszelkich mniejszości totalitaryzm, jakakolwiek z nich była prześladowana. A wszystkich „patriotów” krzyczących, że ich dziadek walczył o Polskę bez Żydów, gejów, czarnych czy kogo tam jeszcze, należy zachęcić, aby ponownie bacznie przyjrzeli się walecznej przeszłości zacnego przodka. Istnieje bowiem prawdopodobieństwo, że może się okazać, iż wcale nie walczył on za barwy biało-czerwone, lecz za biało-czerwono-czarne.


Przeczytaj też:

Czy wolność sumienia i religii zatriumfuje?

Jak udowodnił wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2014 r. zezwalający na prowadzenie uboju rytualnego, w imię wolności sumienia i religii można naprawdę wiele, m.in. zadawać nieuzasadnione cierpienia bezbronnym zwierzętom.Historia Reformowanego Kościoła Katolickiego pokazuje, że z&nb...

O metr bliżej do sprawiedli­wości

Do opiniowania trafi wkrótce wartościowy projekt Ministerstwa Sprawiedliwości zawierający nowe rozwiązania dla ofiar przemocy domowej.

Błędy lekarzy przykrywa ziemia

Sentencja ta, znana od starożytności, jest jedną z pierwszych, jakie muszą przyswoić świeżo upieczeni studenci medycyny. Trudno jest negować ukrytą w niej gorzką prawdę. I chociaż bez wątpienia karą za błędy są dla każdego wrażliwego medyka dożywotnie wyrzuty sumienia, to obecnie Ministerstwo Spr...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę