Uff! Co za ulga! Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał, że wiedza o istnieniu związków jednopłciowych nie szkodzi dzieciom. A co z wiedzą o tym, że ziemia jest okrągła (czy raczej: elipsoidalna) i obraca się wokół słońca? A o tym, że istnieją pingwiny, można mówić? No, ale już wstrząsająca wiadomość o tym, że woda jest cieczą, z pewnością wypaczy młode umysły na całe życie! W XXI wieku trzeba koniecznie znaleźć wreszcie odpowiedzi na te nurtujące pytania i nie obejdzie się przy tym bez wsparcia międzynarodowych trybunałów!
Trybunał w Strasburgu zajął stanowisko w sprawie wniesionej przeciwko państwu przez litewską pisarkę dla dzieci, która w 2013 roku opublikowała własną interpretację tradycyjnych bajek. Umieściła w nich zróżnicowane pod względem rasowym, społecznym, stanu zdrowia czy orientacji seksualnej postacie. Najwięcej emocji wzbudziły dwie spośród sześciu bajek, które przedstawiały historie bohaterów nieheteronormatywnych.
Oczywiście środowiska konserwatywne natychmiast dopatrzyły się poważnych „zagrożeń” w twórczości literackiej Litwinki. Obrażone, że wykreowana przez nią wizja nie mieściła się w kręgach ich własnego, dość ciasnego i ograniczonego – bądźmy szczerzy – świata, zażądały wycofania dzieła z półek księgarni. Tak też się stało. Po roku jednak publikacja wróciła, tym razem opatrzona kuriozalną adnotacją, że treść może być „potencjalnie szkodliwa” dla dzieci poniżej 14 roku życia.
Na szczęście autorka nie zadowoliła się półśrodkiem i stanęła do walki w obronie nie tylko swojej pracy, ale przede wszystkim wolności słowa. Podnosząc właśnie zarzut ograniczenia jej prawa do poszanowania wolności wypowiedzi i rozpowszechniania opinii, chronionego przez art. 10 Konwencji o prawach człowieka, zwróciła się ze skargą do Trybunału w Strasburgu.
Skład orzekający zgodził się ze skarżącą, że rzeczywiście doszło do naruszenia przedmiotowego prawa. Wskazał też, że wspomniana adnotacja mogła mieć jednoznacznie negatywny wpływ na sukces wydawniczy książki, a ponadto godziła w dobre imię autorki, będącej w swoim kraju znaną pisarką dla dzieci. Odrzucił również jednoznacznie argumentację strony pozwanej – państwa litewskiego – które utrzymywało, że zamierzało jedynie chronić najmłodszych przed szkodliwymi przekazami o charakterze seksualnym. Trybunał słusznie jednak wykazał, że treść książki nie zawierała żadnych wzmianek o charakterze stricte odnoszącym się do cielesności. Ponadto organ wytknął litewskiemu rządowi, że jego prawdziwą intencją było ograniczenie dostępu dzieci do treści ukazujących relacje osób nieheteroseksualnych jako formę relacji równoprawną do związków różnopłciowych. A zamiar ten związany był z faktem, że władze kraju ewidentnie preferują określony model związku i rodziny, co prowadzi do dyskryminacji wszystkich osób odbiegających od tego „wzoru”, w tym członków społeczności LGBTQ+.
Trybunał trafił w sedno. Z jednej strony – można cieszyć się z mądrego i sprawiedliwego orzeczenia, jakie zapadło w tej sprawie. Z drugiej – jak bardzo smutne i absurdalne jest to, że w XXI wieku władze jakiegokolwiek kraju próbują udawać, że czarne jest białe, a białe jest czarne. Że ziemia jest płaska, podtrzymywana przez cztery ogromne słonie, stojące na żółwiu. Że słońce krąży wokół ziemi, stanowiącej centrum wszechświata.
Naprawdę ktokolwiek wierzy w to, że w czasach współczesnej technologii, do której dostęp mają również (a może właśnie: przede wszystkim) młodzież i dzieci, uda się zakamuflować przed nimi fakt istnienia zjawiska innych orientacji seksualnych niż tradycyjna? Że wyrzucenie z półek „nieprawomyślnej” książki przy jednoczesnym upokorzeniu jej autorki i dyskredytacji wykonanej przez nią pracy (a propos: czy eliminacja niepożądanych książek nie przywodzi nam na myśl pewnego bardzo złego i całkiem niedawnego etapu historii…?) pomoże ukształtować dzieci na „jedyną słuszną” modłę?
Dla tych, którzy tak sądzą, mam złą wiadomość. Tego typu prymitywne próby przekłamywania rzeczywistości odniosą zgoła odmienny skutek, a „zakazany owoc” stanie się dla młodzieży jeszcze bardziej interesujący i potencjalnie atrakcyjny. Jeżeli dziecko będzie miało w przyszłości być osobą nieheteronormatywną, to nią zostanie, choćby urodziło się w najbardziej PiS-owskiej wsi i do 18 roku życia jedynie czytało Biblię i śpiewało psalmy. Bo to jest cecha wrodzona, taka sama jak kolor oczu czy włosów. W nieprzyjaznym środowisku po prostu nacierpi się dużo bardziej, gdyż już sama świadomość należenia do niekoniecznie akceptowanej społecznie mniejszości jest silnym czynnikiem stresogennym, mającym często wpływ na całe życie człowieka. Tak samo osoba heteroseksualna nie zmieni swojej orientacji, nawet jeśli przez całe życie będzie biegać po paradach równości, wymachując tęczową flagą.
Odbieranie dzieciom możliwości poznania prawdy o otaczającym świecie jest nie tylko bezdennie głupie i skazane na porażkę, ale również nikczemne. Dziecko ma prawo do tego, aby nie być okłamywanym przez świat dorosłych. Dziecko ma prawo wiedzieć, że oprócz rodziny, w której prawdopodobnie samo żyje – a więc obok modelu matka+ojciec+dziecko/dzieci – istnieją inne formy „podstawowych komórek społecznych”. Równie wartościowe, potrzebne i godne szacunku, jak jego własna. I nie, nie trzeba owijać dzieciaka tęczową flagą i pędzić z nim na paradę, a po powrocie puszczać mu gejowskie porno. Nie trzeba krzyczeć „Jebać PiS” i domagać się aborcji na żądanie. Ale spokojne wytłumaczenie dziecku, że zdarzają się sytuacje, gdy pan zamiast w pani zakocha się w innym panu i to z nim prowadzi wspólne życie, nie powinno przekraczać możliwości żadnego rodzica. Można również – zgodnie z prawdą – wyjaśnić, że prawa poszczególnych państw odnoszą się do takich sytuacji w różny sposób, oraz że indywidualne systemy religijne, ideologiczne i światopoglądowe mogą również prezentować własny, odmienny punkt widzenia na ten temat. Należy jednak bezwzględnie pouczyć młodą osobę, że każdemu, absolutnie każdemu człowiekowi należy się szacunek. Nauczenie dziecka szacunku do drugiego człowieka powinno być obowiązkiem rodzica równie ważnym, jak nakarmienie go i posłanie do szkoły. I to bez względu na prywatny światopogląd rodzica, który nigdy nie powinien uniemożliwiać mu uczenia dziecka zwykłej przyzwoitości i człowieczeństwa. Jeśli ktoś nie potrafi zaakceptować otaczającej go rzeczywistości, to ma poważny problem, ale niech chociaż nie krzywdzi dzieci i nie przenosi na nie swoich własnych fobii.
Warto zauważyć, że w najnowszym wyroku trybunału w Strasburgu (skarga nr 61435/19, Macate vs. Litwa) Litwa dostała wyraźne upomnienie. Niestety trudno oprzeć się wrażeniu, że właściwego pouczenia w tej kwestii bardzo potrzebuje również nasz kraj. Zważywszy na fakt, że w Polsce brak jest jakichkolwiek regulacji prawnych poświęconych osobom nieheteronormatywnym, można skonkludować, że Polska systemowo utrzymuje stan naruszenia praw i wolności takich osób, tym samym zezwalając na ich dyskryminację i łamiąc postanowienia Konwencji o prawach człowieka.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.