Katastrofa klimatyczna już tu jest i nigdzie się nie wybiera. Przynosi ekstremalne zdarzenia pogodowe, a Ziemia staje się coraz trudniejszym miejscem do życia. Już są na naszej planecie obszary, gdzie jest ono prawie niemożliwe.
Dawno, dawno temu, gdy chodziłem jeszcze do szkoły, nauczyciele geografii czy też innej propedeutyki nauki o społeczeństwie (tak, tak, był taki przedmiot, który nauczał o wyższości systemu socjalistycznego nad kapitalistycznym) prześcigali się w opowieściach, jakie to wielkie mamy zapasy surowców energetycznych i na ile lat to ich starczy. Były one tanie i nikt nie brał pod uwagę pomysłu, żeby oszczędzać. Jak było zimno, to do pieca trafiało parę ton węgla więcej i tyle. Nikogo nie interesowało, co wydobywa się z kominów i rur wydechowych, ani jak Ziemia sobie z tym poradzi. Po drugiej stronie żelaznej kurtyny było podobnie, choć o bogactwie mówiono zapewne z mniejszym patosem.
Minęły lata. Dziś już wiemy, że nie była to najlepsza ścieżka rozwoju, a jeszcze lepiej wiedzą to ci, którzy mieszkają w gorętszych obszarach naszego globu, jak, dajmy na to, Brazylijczycy, którzy w swojej stolicy odnotowali właśnie temperaturę 62,3°C, albo te trzy miliony ludzi z Rogu Afryki (Kenia, Somalia, Etiopia, Dżibuti), którzy z powodu kolejnych sezonów suszy i wywołanej przez nie klęski głodu musieli emigrować.
Problem potwierdza raport Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO – wyspecjalizowana agenda ONZ zajmująca się badaniami m.in. nad trendami w zmianach pogody i klimatem) z 19 marca 2024 r. Według naukowców skupionych w Organizacji zmiany klimatu w 2023 r. pobiły kolejne rekordy. Już nie możemy mówić, że nadchodzi katastrofa klimatyczna. Ona tu jest i zostanie na dłużej.
Raport o stanie globalnego klimatu jednoznacznie potwierdza, że rok 2023 jest najcieplejszym rokiem w historii, średnia temperatura była wyższa o 1,45°C od poziomu z okresu przed rewolucją przemysłową, a ilość gazów cieplarnianych wzrosła w tym czasie o 50%. Oznacza to, że temperatura nadal będzie rosła, nawet gdyby ludzkość sprowadziła nowe emisje do zera. Eksperci WMO twierdzą, że „ocieplenie będzie trwało, a zmiana jest nieodwracalna w skali setek, a nawet tysięcy lat”.
Ucierpiały także oceany, które stabilizują temperaturę Ziemi. W 2023 r. ponad 90% oceanów w którymś momencie doświadczyło fali upałów. To doprowadziło do uszkodzenia morskich ekosystemów, m.in. raf koralowych. W wyniku pochłaniania dwutlenku węgla wzrosło zakwaszenie oceanów. Wzrósł średni światowy poziom morza i osiągnął rekordowo wysoki poziom, co odzwierciedla ciągłe ocieplenie oceanów, a także topnienie lodowców i pokryw lodowych.
Lodowce utraciły największą ilość lodu w historii pomiarów. Topnieją nie tylko te w Europie i Ameryce Północnej, ale także te na Antarktydzie. Zasięg lodu morskiego był zdecydowanie najniższy w historii i pod koniec zimy był o 1 milion kilometrów kwadratowych mniejszy niż w poprzednim roku rekordowego spadku, co odpowiada łącznej wielkości Francji i Niemiec.
Zmiany klimatu niosą za sobą także ekstremalne zjawiska pogodowe. Przybywa cyklonów, które niosą ze sobą powodzie, jak śródziemnomorski Daniel, który zalał Grecję, Bułgarię, Turcję i Libię, Cyklon tropikalny Freddy, który był jednym z najdłużej utrzymujących się cyklonów tropikalnych na świecie (luty i marzec) i miał poważny wpływ na Madagaskar, Mozambik i Malawi, albo Mocha, który wystąpił w maju, był jednym z najbardziej intensywnych cyklonów, jakie kiedykolwiek zaobserwowano w Zatoce Bengalskiej i spowodował przesiedlenie 1,7 miliona osób w obrębie terytorium obejmującego Sri Lankę i Mjanmę (Birmę) aż po Indie i Bangladesz. Natomiast ekstremalne upały i susze niosą ze sobą pożary.
Sezon pożarów w Kanadzie był najgorszy w historii. Całkowity obszar spalony w całym kraju w tym roku wyniósł 14,9 miliona hektarów, co stanowi ponad siedmiokrotność średniej długoterminowej. Pożary miały jeszcze jeden skutek. Doprowadziły do poważnego zanieczyszczenia dymem. Najbardziej śmiercionośny pojedynczy pożar w roku miał miejsce na Hawajach, gdzie zginęło co najmniej 100 osób, ale płonęła przecież także Grecja czy Hiszpania.
Katastrofa klimatyczna jest ściśle powiązana z bezpieczeństwem żywnościowym. Liczba osób dotkniętych poważnym brakiem bezpieczeństwa żywnościowego na całym świecie wzrosła ponad dwukrotnie, ze 149 mln osób przed pandemią COVID-19 do 333 mln w 2023 r. (w 78 krajach monitorowanych przez Światowy Program Żywnościowy).
Jedyny pozytyw zaobserwowany przez WMO to przyrost ilości energii pozyskiwanej ze źródeł odnawialnych. Ten wzrósł o prawie 50% w porównaniu z 2022 r., osiągając łącznie 510 gigawatów. Chociaż to najwyższy wskaźnik obserwowany w ciągu ostatnich dwóch dekad, to jednak kropelka w morzu potrzeb.
Europa coraz lepiej zdaje sobie sprawę z problemu, prowadzi działania mające uzdrowić sytuację i pokazuje to reszcie świata. Problem polega na tym, że na naszym kontynencie mieszka zaledwie około 750 milionów mieszkańców, a w wiodącej Unii Europejskiej 448,4 milionów, podczas gdy na świecie, który w większości, mimo ponoszonych start i rosnących problemów, lekceważy sobie katastrofę klimatyczną, prawie 8 miliardów. W związku z ograniczonymi działaniami ratunkowymi temperatury rosną i będą rosły. W tej sytuacji przyszłość ludzkości wydaje się oczywista, choć smutna – w przewidywalnej perspektywie czasu wymrzemy. Kaganek oświaty, który niesie Europa, może okazać się niewystarczająco jasny.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.