Lata 60. XX wieku przeszły do historii jako dekada szczególnie mocno dotknięta tragicznymi w skutkach trzęsieniami ziemi. Nie tylko bowiem były one świadkami strasznego kataklizmu w marokańskim Agadirze, ale również dwóch trzęsień ziemi o najsilniejszej magnitudzie – w Chile (1960 r.) oraz na Alasce (1964 r.).
Sama magnituda oznacza liczbową miarę wielkości trzęsienia ziemi, opartą na wielkości tzw. momentu sejsmicznego. Pojęcie to sformułował w 1935 roku amerykański geofizyk Charles Francis Richter podczas pracy nad klasyfikacją lokalnych wstrząsów kalifornijskich. To właśnie od nazwiska tego naukowca pochodzi nazwa „skala Richtera”, która od 88 lat służy do pomiarów wielkości magnitud.
Czy zatem przed rokiem 1935 występowały trzęsienia ziemi, których wielkość przekraczała rekordową skalę, jaka wystąpiła w Chile (9,5 w skali Richtera)? Jest to bardzo możliwe, ale ponieważ nie znano jeszcze wtedy metod jej obliczania, to przyjmuje się, że najsilniejszym wstrząsem tektonicznym było właśnie to chilijskie. Jego epicentrum znajdowało się w okolicach Lumaco, ale najbardziej poszkodowanym miastem została Valdivia, położona 700 km na południe od stolicy Chile Santiago. Ziemia trzęsła się wtedy ok. 10 minut, a wywołane wstrząsem tsunami nawiedziło południowe wybrzeża Chile (tam fale osiągały nawet wysokość 25 metrów), Hawaje, Japonię, Filipiny (do tych krajów znajdujących się 10 tysięcy km od epicentrum dotarły fale o wysokości prawie 11 metrów), wschodnią Nową Zelandię, południowo-wschodnią Australię oraz Aleuty (wyspy położone pomiędzy Alaską a półwyspem Kamczatka). Do dzisiaj istnieją spore rozbieżności w szacowaniu skutków katastrofy. Liczba ofiar śmiertelnych waha się według różnych źródeł od 1 tys. do 6 tys., a straty materialne wyceniało się w latach 60. na kwotę od 400 do 800 milionów dolarów. Mimo ogromnych zniszczeń i wbrew jawnemu sceptycyzmowi sportowej opinii publicznej, Chile nieco ponad dwa lata później urządziło mistrzostwa świata w piłce nożnej, które okazały się wielkim sukcesem organizacyjnym oraz sportowym.
Najtragiczniejszym pod względem liczby ofiar trzęsieniem ziemi jest bezapelacyjnie jednak to, które nawiedziło Chiny (a konkretnie prowincję Shaanxi) w 1556 roku. Spekuluje się, że jego siła wynosiła 8 w skali Richtera. Było więc ono relatywnie słabsze od chilijskiego, ale pochłonęło nieporównanie więcej istnień ludzkich, bo niemal milion! Szacuje się, że zginęło wówczas ok. 830 tys. ludzi. Zniszczenia odnotowano w pasie szerokim na 840 km. W niektórych powiatach zginęło powyżej 60% mieszkańców. Najwięcej ofiar było w regionach, w których zamieszkiwane były zbocza wzgórz lessowych, gdyż te, obsuwając się, burzyły stojące na nich domy. Mnóstwo ofiar było także wśród mieszkańców jaskiń, które stanowiły popularne siedliska ludzkie w tamtym okresie. Wstrząsy wtórne odczuwalne były jeszcze przez 6 miesięcy.
Trzęsienia ziemi nie omijały także Ameryki Północnej. To właśnie na Alasce doszło w 1964 roku do trzęsienia ziemi, które swoją siłą niemal dorównało chilijskiemu. Miało ono magnitudę 9,2 w skali Richtera i zabiło ok. 140 osób. Upłynnienie gruntu, szczeliny, osuwiska i inne przekształcenia powierzchni spowodowały ogromne straty materialne. W czasie tej tragedii okazało się, jak bardzo alaskie budownictwo oraz infrastruktura są nieprzystosowane do panujących tam warunków naturalnych. Niezwykle mocno ucierpiało miasto Anchorage. Z kolei Kodiak, inna ważna miejscowość stanu, została wypiętrzona o ponad 9 metrów, a niektóre okolice zapadły się o blisko 2.5 metra.
Dramatyczne doświadczenia nie ominęły również półwyspu Kamczatka, położonego niedaleko od Alaski. W 1952 roku ten teren nawiedziło trzęsienie ziemi, które standardowo doprowadziło do powstania tsunami. Mierzące od 15 do 18 metrów fale zniszczyły wiele osiedli ludzkich w obwodach kamczackim i sachalińskim, lecz największy dramat rozegrał się jednak w mieście Siewiero-Kurylsk na Kurylach. Trzęsienie wywołało trzy główne fale. Większość mieszkańców tego miasta zdołała uciec przed pierwszą falą na pobliskie wzgórza. Gdy niebezpieczeństwo minęło, nie spodziewając się następnego zagrożenia, wrócili do swoich domostw. Wtedy zostali jednak zabici przez falę drugą (trzecia była już na szczęście znacznie słabsza). W efekcie katastrofy życie straciło aż 2336 osób, a więc niemal połowa spośród liczącej ok. 6 tys. osób populacji Siewiero-Kurylska. Ocalonych przesiedlono w głąb kontynentalnej Rosji, a infrastrukturę z czasem odbudowano.
Pamięć o kataklizmach, które wydarzyły się już w XXI wieku, mamy jeszcze świeżą. Katastrofy, które dotknęły Indonezję w 2004 roku, Haiti w 2010 roku czy też Japonię w 2011 roku przypominają nam żywo o wspaniałym, ogólnoświatowym zrywie solidarności i pomocy, z jaką pospieszyły potrzebującym niemal wszystkie kraje. Na rzecz poszkodowanych w Indonezji zebrano wówczas 14 miliardów dolarów. Tragedia pochłonęła blisko 200 tys. ofiar, a magnituda wynosiła blisko 9,2. Z kolei wydarzenia w Japonii były wyjątkowe również pod względem tego, że doprowadziły po raz pierwszy w historii do awarii elektrowni jądrowej w Fukushimie. Było to także najsilniejsze trzęsienie ziemi, jakie kiedykolwiek nawiedziło Kraj Kwitnącej Wiśni.
Pomimo tego, że żyjemy w czasach najbardziej zaawansowanej technologii w dziejach, to wydarzenia takie jak trzęsienia ziemi przypominają nam za każdym razem o konieczności zachowania pokory wobec sił natury oraz o tym, że wbrew pozorom człowiek nie jest aż tak niepokonanym panem świata, jak lubi to sobie wyobrażać.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.