Bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę miała moc 15 tysięcy ton trotylu. Odpalenie 600 tys. takich bomb wytworzyłoby energię równą zdetonowaniu 9 miliardów ton trotylu. To tak jakby co kilka godzin odpalać wszystkie głowice jądrowe na Ziemi. Z naszej planety niewiele by zostało. A według Gore"a z takim zjawiskiem mamy do czynienia codziennie.
Gore w Davos straszył również „atmosferycznymi rzekami”, „bombami deszczowymi”, „gotującymi się oceanami” i wizją miliarda uchodźców klimatycznych. Nie po raz pierwszy przedstawiał podobne apokaliptyczne wizje. W 2009 r. straszył, że w ciągu czterech lat zniknie pokrywa lodowa w Arktyce. W latach 90. w swojej książce „The World in Balance” opisywał natomiast, jak polskie dzieci muszą uczęszczać na zajęcia szkolne w kopalnianych sztolniach, bo stężenie zanieczyszczeń powietrza jest na powierzchni tak duże, że nie da się tam żyć. I tylko nauczyciele sprawdzają od czasu do czasu, czy poziom zanieczyszczeń spadł już na tyle, by dzieci mogły wyjść ze szkoły. Biedne śląskie dzieci!
Człowiek małostkowy i kiepsko poinformowany nazwałby Ala Gore"a „kretynem” lub „wariatem”. Ja go tak nigdy nie nazwę. Dla mnie jest on człowiekiem genialnym. Znalazł bowiem sposób na to, by za gadanie totalnych głupot kasować po 200 tys. dolarów od wystąpienia. Jego majątek magicznie się rozmnożył dzięki klimatycznemu alarmizmowi. W 2000 r. sięgał 1,7 mln dolarów, a obecnie wynosi około 330 mln dolarów. Gore dostał też za swoją klimatyczną paplaninę Oscara i Pokojową Nagrodę Nobla. Sam Bankman-Fried może się schować! Al Gore to prawdziwy mistrz robienia kasy na jeleniach. Idealnie wykorzystał to, że na świecie jest mnóstwo ludzi gotowych mu płacić, by opowiadał im absurdalne, pseudonaukowe historyjki. Strach pomyśleć, co by było, gdyby jednak w 2000 r. został prezydentem.