Jeden z brytyjskich parlamentarzystów zaproponował, by bojówkarzy z organizacji „Just stop oil” traktować tak jak terrorystów. „Just stop oil” jest jedną z grup stojących za atakami na dzieła sztuki w europejskich muzeach i za irytujące blokady dróg. Pomysł może wydawać się być radykalny. Wszak ekodebile nikogo (jeszcze) nie zabili, ani nie podłożyli żadnej bomby. Wielu lewicowych liberałów widzi w nich zaś młodych, odważnych idealistów. Doprawdy? Co takiego odważnego jest w ich działaniach? Nie idą oni na przekór mainstreamowi. Domagając się szybkiego doprowadzenia do mitycznej neutralności klimatycznej, chcą tego samego, do czego dąży wiele zachodnich rządów, banków, funduszów i koncernów. Chcą tylko, by osiągnąć ten cel szybciej – czyli natychmiast i bez względu na koszty społeczne. Historia pokazuje, że każda próba osiągania utopijnych celów w ekstra szybkim tempie kończy się podobnymi tragediami jak Wielki Skok w Chinach czy rządy Czerwonych Khmerów w Kambodży. Historyczne przykłady nie odstraszają jednak klimatycznych fanatyków. Dla nich historia i tradycja się nie liczą. Obrazy dawnych mistrzów są dla nich reliktami „białej, kolonizatorskiej, kapitalistycznej, rasistowskiej i patriarchalnej” cywilizacji, które trzeba zniszczyć. Dawne dzieła sztuki ma spotkać los posągów Buddy z Afganistanu. Co klimatyczni talibowie nam proponują w zamian? Świat bez mięsa, samochodów, zagranicznych wakacji i tradycyjnych, „patriarchalnych” rozrywek. Prawie jak Afganistan rządzony przez talibów. Z wyjątkiem tego, że talibowie nie mają nic przeciwko mięsu (o ile jest halal) i samochodom.
Pomysł, by klimatycznych fanatyków traktować jak terrorystów, nie jest więc zły. Nie trzeba jednak od razu podtapiać ich w tajnych więzieniach w Klewkach. Dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie prawa pozwalającego na oblewanie aktywistów ekologicznych różnymi (mało szkodliwymi dla zdrowia) substancjami. Skoro ekodebil oblewa obraz van Gogha zupą, to czemu nie wylać zupy na niego? Artystycznym widokiem byłby strumień ekologicznej gnojówki lany na ekoidiotów blokujących drogę w godzinach szczytu. Niech każda kretynka i każdy kretyn biorący udział w takich akcjach stanie się publicznym pośmiewiskiem. Ważne byłoby również zagrożenie sankcjami finansowymi spółkom, bankom, funduszom i fundacjom, które w ramach mody na ESG finansują ruch ekotalibów. Niech posypią się na nie wielomiliardowe grzywny. Niech poniosą konsekwencje za hodowanie pokolenia fanatyków.