Na podstawie ustawy o obronie ojczyzny dwieście tysięcy osób ma zostać wysłane na obowiązkowe miesięczne szkolenia. Oczywiście w większości dotknie to osób, które odbyły szkolenia i w jakiś sposób były już związane z wojskiem, ale – jak widać – nie tylko ich. Listy z wezwaniami już ruszyły do domów pierwszych pechowców, którzy jedyny kontakt z wojskiem mieli w trakcie komisji w obskurnej salce pod urzędem miasta. Oczywiście za brak stawiennictwa – odpowiedzialność karna.
Takie podejście jest moim zdaniem kompletnie oburzające i uderzające ze wszech miar w wolność obywateli. Nikt nie powinien zmuszać nas do odrzucenia na miesiąc swojego życia w imię arbitralnej decyzji polityków. To jest kompletny absurd, żeby kazać nam na miesiąc odrzucić nasze cele i plany na podstawie litery, jaką nadano nam w związku ze stanem zdrowia, gdy mieliśmy po 18 lat. Mnie to nie dotyczy, ja mam kategorię D, ale w pełni rozumiem lęk osób w moim wieku, które nigdy nie chciały mieć nic wspólnego z wojskiem, szczególnie dorastając na historiach ze służby wojskowej naszych rodziców i dziadków. Nie bez znaczenia było puszczanie na TVP Kultura „Samowolki” Feliksa Falka. Rozumiem, że lata 80 i 90 minęły, że żyjemy w innych czasach, teraz już nie ma „fali”, a i samo wojsko stało się nowocześniejsze, jakby bardziej europejskie. Tylko co z tego, jeśli nadal jest to wyrywanie kogoś z ram świata, który wykreował sobie do życia, by wrzucić go do nieprzyjaznej przestrzeni razem z obcymi ludźmi. Wystarczy sobie wyobrazić, że na taka losową odsiadkę trafia ktoś, kto nie wpisuje się w typowy archetyp samca, gej, osoba niebinarna albo trans kobieta, która przez problemy prawne nie zdążyła zmienić płci w dokumentach. Biorąc pod uwagę, że według danych Kampanii Przeciw Homofobii około 38% homoseksualnych mężczyzn doświadczyło przemocy ze względu na orientację seksualną, a sprawcami tej przemocy w prawie 70% są mężczyźni, szkolenie wojskowe może być prawdziwymi igrzyskami śmierci. Statystyki te mówią tylko o kwestii homoseksualnych mężczyzn, zapewne osoba niebinarna miała by tam jeszcze nieporównywalnie gorzej.
Mówię tu o sprawie mężczyzn, bo, jak wiadomo, tylko im grozi przymusowe wsadzenie pośladków w spodenki moro. Rozumiem, że to pochodzi z tradycyjnego podziału ról płciowych, w których mężczyzna ma być żołnierzem, a kobieta zostawać w domu i być przez niego broniona. Tylko że miałem nadzieję, może naiwną, że od takiego podejścia odchodzimy. Szczególną wiarę pokładałem w Lewicy, która jako partia o progresywnych poglądach powinna przeciwstawiać się tej formie, jak by nie patrzeć, dyskryminacji ze względu na płeć. Jednak bardzo się myliłem. Po pierwsze, zagłosowali za ustawą o obronie ojczyzny, która pozwala na takie traktowanie ludzi. Jak zresztą praktycznie cała reszta parlamentu, nie było nawet jednego głosu sprzeciwu, a tylko 5 posłów się wstrzymało. Po drugie, szefowa Warszawskich struktur Nowej Lewicy posłanka Anna Maria Żukowska dość jasno wytłumaczyła swoim wyborcom płci męskiej w jak głębokim poważaniu ma ich wolność wyboru. „Ktoś musi służyć w armii oraz w przypadku wojny państwo musi dysponować przeszkolonymi poborowymi. Sorry. Najlepiej by było, gdyby wojen nie było. Ale od zarania ludzkości są.” łatwo jest pisać takie słowa z pozycji kanapy i żadnego zagrożenia ze strony państwa, bez groźby dostania 30 dni odsiadki. Na pytanie o to, czy sama by służyła, posłanka odpisała, że nie ma kategorii i nie dostałaby jej z powodu wady wzroku. Tu jest właśnie pies pogrzebany – ktoś, kto nie ma kategorii, ma czelność pouczać ludzi na temat, który jej kompletnie nie dotyczy. Miałem kilku znajomych, których na komisję przyprowadzała policja – tylko dlatego, że z powodu kilku miejsc zamieszkania nie mieli możliwości odebrać listów. Łatwo jest mówić o obowiązku służby, gdy z racji bycia kobietą można mieć co najwyżej ochotę służyć. Dlatego mądrości Pani Poseł skwituję jej własnymi słowami: „Cóż, są Obywatele i obywatele 💁🏻”. Jeśli ona, głosząc takie poglądy, jest w swoim mniemaniu Obywatelem, to ja chyba wolę być jednak obywatelem małą literą.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.