Wybuch w Przewodowie

Rakietowy skandal

Jak to się stało, że o tragicznym incydencie we wsi Przewodów wiedział i mówił cały świat, a my, Polacy, musieliśmy czekać na oficjalny komunikat naszych władz do późnych godzin nocnych?

Robert Cheda
Foto: Vitaly V. Kuzmin, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Jesteśmy państwem frontowym wschodniej flanki NATO. Za naszą granicą toczy się wojna z setkami tysięcy zabitych i rannych. Rosyjskie pociski wybuchają na naszym terytorium, a system ostrzegania Polaków o śmiertelnym zagrożeniu nie działa. Podobnie jak system informowania co się stało, dzieje i może nastąpić. Tak być nie może, bo jak pokazał tragiczny incydent, podobne wydarzenia mogą się powtórzyć. Bez względu na to czyja, ukraińska lub rosyjska rakieta zabiła dwóch Polaków.

Tym bardziej że zgodnie z deklaracjami naszego rządu i prezydenta, bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej strzegą samoloty wczesnego ostrzegania NATO, amerykańskie i europejskie samoloty bojowe, satelity oraz systemy radarowe – nasze i Sojuszu. Co więc nie zagrało?

Oczywiście, zgodnie z opiniami ekspertów wojskowych, nie ma na świecie tak szczelnej obrony powietrznej, która przechwyciłaby wszelkie zagrożenia. Nawet izraelski system, uważany za najlepszy na świecie, nie zapobiega całkowicie ostrzałowi rakietowemu Hezbollahu i HAMASU. Tyle że Palestyńczycy i proirańscy szyici z Libanu nie mają głowic jądrowych, a Rosja je ma. W przypadku Polski do niewyobrażalnej tragedii wystarczy jedna nieprzechwycona rosyjska rakieta.

W tym kontekście nie mogą dziwić setki tysięcy wpisów w mediach społecznościowych z takim samym pytaniem: to jesteśmy bezpieczni, czy nie? Stawką odpowiedzi jest nie tylko dobre samopoczucie Polaków, ale zaufanie do własnego państwa i NATO.

Sieci społecznościowe rozgrzały się do czerwoności głównie z powodu indolencji informacyjnej naszego rządu, który odpowiada za bezpieczeństwo 38 mln ludzi. Drugie pytanie powinno zatem brzmieć: czy mamy system reagowania kryzysowego na miarę rosyjskiego zagrożenia, w tym powiadamiania ludności? Raczej nie, o czym świadczy reakcja władz opóźniona o kilkanaście godzin.

W tym czasie mogło dojść do eskalacji. Scenariusz? Rosyjska dezinformacja rozpowszechniana w sieci wskazuje winnych, np. rosyjskich dywersantów/terrorystów. W całym kraju oburzeni Polacy dokonują samosądów na rosyjskojęzycznych emigrantach. Dochodzi do pogromów, płonie rosyjska ambasada, giną rosyjscy obywatele i dyplomaci. Kto jest winien? Polski rząd, który nie informując obywateli, co się naprawdę dzieje, stracił kontrolę nad rozwojem sytuacji, czyli społecznymi emocjami. To kolejny od czasu imigracyjnego ataku Łukaszenki pokaz braku prawdziwego przygotowania do wojny.

Co stało na przeszkodzie natychmiastowej reakcji informacyjnej, która uspokoiłaby Polaków, Bóg jeden i premier Morawiecki wiedzą. Za to wniosek nie napawa optymizmem. System obrony cywilnej leży. Leży zdolność reagowania państwa na tego rodzaju kryzysy. Zakupy uzbrojenia, zwiększenie liczebności sił zbrojnych to daleko nie wszystko. Przede wszystkim ktoś zlekceważył instytucjonalne, psychologiczne i mentalnościowe przygotowanie społeczeństwa na takie sytuacje.

Nikt w Polsce nie ma pojęcia, co w takiej sytuacji robić. Począwszy od tego, gdzie znajduje się najbliższy schron, po instrukcję zachowania, kwestię odpowiednich zapasów wody i żywności. To prosta droga do paniki i tysięcy nieszczęść, za które odpowie nasze własne państwo. A wystarczyłaby przecież jedna broszurka informacyjna dla każdej rodziny i jeden komunikat w mediach.

Boimy się tzw. wojny komitetowej. Chodzi o to, że kiedy Rosja ewentualnie nas napadnie, NATO zamiast błyskawicznej pomocy będzie tygodniami obradowało, zastanawiając się, czy to aby faktycznie wojna? Tymczasem sami strzelamy sobie w stopę. Najwyraźniej wojnę komitetowa prowadzi z Polakami Polskie Państwo.


Przeczytaj też:

Wzmacniajmy NATO. Ufajmy sobie!

Wzmacnianie zdolności militarnych i politycznych Sojuszu leży w żywotnym interesie Polski. Niestety, jak pokazała wojna w Ukrainie, liczyć możemy głównie na siebie. W rzeczywistości NATO robi wiele, aby atak Rosji na własną flankę wschodnią uczynić nieuchronnym.

Ukraińska kontrofensywa. Wnioski dla NATO

Ukraińskie dowództwo niejeden raz zapowiadało kontrofensywę. Na atak, który wyprze rosyjskiego wroga z okupowanych terytoriów z niecierpliwością czekają Ukraińcy oraz wszyscy ludzie dobrej woli wspierający Kijów w heroicznym oporze przed brutalnym agresorem. Niestety odpowiednie przygotowanie arm...

Pomarańczowy alarm dla NATO

Wybuchy gazociągów Nord Stream 1 i 2 nie pozostawiają złudzeń. To była rosyjska dywersja. Putin nie mógł przesłać Zachodowi wyraźniejszego sygnału eskalacyjnego, a NATO dało się zaskoczyć.

Unijne cy­ber­bez­pieczeń­stwo? Nie rozśmieszajmy FSB

Dymisja stróża niemieckiego cyberbezpieczeństwa nie jest dobrą wiadomością dla NATO i całej Unii Europejskiej. Jeszcze gorzej brzmi powód dymisji. To związki z rosyjskim wywiadem. Jeśli macki Putina sięgają tak newralgicznych instytucji, potwierdza to chroniczną głupotę niemieckich elit polityczn...

Dlaczego Zachód powstrzymuje Ukrainę?

Po zwycięstwie w obwodzie charkowskim zachodni analitycy wojskowi spodziewali się błyskawicznej powtórki w bitwie o Chersoń. Tymczasem mijają tygodnie, a kontrofensywy jak nie było, tak nie ma. Powstaje zatem pytanie, czy przecenialiśmy zdolności ukraińskie, czy Kijów nie dostał zgody na kolejne ...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę