Inwazja Rosji na Ukrainę

Dlaczego Zachód powstrzymuje Ukrainę?

Po zwycięstwie w obwodzie charkowskim zachodni analitycy wojskowi spodziewali się błyskawicznej powtórki w bitwie o Chersoń. Tymczasem mijają tygodnie, a kontrofensywy jak nie było, tak nie ma. Powstaje zatem pytanie, czy przecenialiśmy zdolności ukraińskie, czy Kijów nie dostał zgody na kolejne uderzenie? Wojna nie toczy się przecież w próżni.

Robert Cheda
Foto: Palinchak | Dreamstime.com

Już wiosną ukraiński sztab generalny poinformował, że ma pod bronią 700 tys. żołnierzy. Według obecnych szacunków ich liczba sięga ok. miliona, co niedwuznacznie potwierdził Wołodymyr Zełenski. Pół roku to niezbędne minimum na elementarne wyszkolenie i zgranie jednostek. Tym bardziej że Ukraina zmobilizowała ok. 400 tys. rezerwistów, którzy w latach 2014–2022 przeszli obowiązkową służbę wojskową na linii walk w Donbasie. Ponadto wielu z doświadczonych żołnierzy, których z różnych powodów nie objęła mobilizacja, wstąpiło do jednostek ochotniczych. Dziś są włączani stopniowo do regularnej armii. Zdecydowanej poprawie uległa również sytuacja sprzętowa. Zapasy amunicji, broni lekkiej, umundurowania i środków ochrony osobistej pozwalają na przezbrojenie brygad obrony terytorialnej, a przede wszystkim utworzenie stabilnych i zdolnych do walki rezerw.

Gorzej jest z bronią ciężką, a szczególnie ofensywną. Amerykańskie HIMARS-y i polskie Kraby nie zastąpią czołgów lub bojowych wozów piechoty, a tych Ukrainie brak. Z wdzięcznością przyjęła słoweńską modyfikację czołgów T-55. Na szeroką skalę wykorzystuje zdobyczny sprzęt. Potrzebuje jednak lotnictwa, a piętą achillesową jest obrona powietrzna. To dobry moment aby zadać pytanie: kiedy nastąpi oczekiwana ofensywa?

Ukraińcy mają wolę walki. Górują nad rosyjskimi bandytami moralnie oraz umiejętnościami taktycznymi i operacyjnymi. Z drugiej strony w Rosję coraz boleśniej uderzają dwa istotne czynniki. Długotrwałość oraz intensywność wojny sprawia, że agresorom kończą się zasoby broni precyzyjnych, a nawet sprawnych czołgów i artylerii. Ponadto coraz skutecznej w Kreml biją zachodnie sankcje, hamując lub wręcz uniemożliwiając odtworzenie rezerw. Świadczą o tym intensywne zakupy zbrojeniowe w Pjongjangu i Teheranie.

Jednak czas tylko pozornie gra na korzyść Ukrainy. Niestety, w przededniu zimy rosyjscy terroryści skutecznie niszczą infrastrukturę energetyczną. Liczą, że w ten sposób załamią ukraińskie morale oraz wywołają katastrofę imigracyjną w Europie. Tym bardziej Ukrainie i Zachodowi potrzebne jest dwojakie przesilenie. Po pierwsze, obrońcy muszą wykorzystać czas jaki pozostał do zimy. To pora roku niesprzyjająca działaniom ofensywnym. Po drugie, każdy dzień zwłoki oznacza nie tylko nowe zniszczenia w elektrowniach i ciepłowniach, ale lepsze wyszkolenie i wyposażenie rosyjskich rekrutów. To również setki tysięcy min, kilometry rowów przeciwczołgowych i setki bunkrów, którymi Putin ma nadzieję nie tylko zatrzymać Ukraińców ale wiosną zaatakować ponownie.

Jednocześnie kryzys energetyczny, jaki Moskwa już zafundowała Europie, a który może jeszcze się pogłębić, to nie koniec możliwości Putina. Nie chodzi jedynie o powtórkę kryzysu imigracyjnego na polsko-białoruskiej granicy, tyle że w milionowej skali. Rosja ma inne karty eskalacyjne, które, czy tego chcemy czy nie, wpływają na amerykańskich i europejskich decydentów, a tym bardziej na opinię publiczną.

Putin zagrał ostatnio kartą jądrową. Na tyle skutecznie, że wymusił na USA, NATO, a nawet UE twarde zakreślenie nieprzekraczalnej czerwonej linii. Strach przed III wojną światową niestety wzrósł, a nie zmalał. Nieprzypadkowy był również sabotaż gazociągu Nord Stream. Kreml zasygnalizował w ten sposób, że jest gotowy uderzyć w inne obiekty krytycznej infrastruktury Zachodu. Od Baltic Pipe, przez gazoporty, kable energetyczne i transatlantycką łączność, po satelity.

Jeśli chodzi o USA, nie możemy zapomnieć o listopadowych wyborach uzupełniających do Kongresu. Waży się los demokratycznej administracji Joe Bidena. Jeśli Izbę Reprezentantów i Senat opanują republikanie, pytanie, co dalej z pomocą wojskową i finansową dla Ukrainy, nie jest z pewnością jedynym.

W takich okolicznościach rodzą się obawy, że to Zachód powstrzymuje ukraińską ofensywę, kierując się doraźnymi interesami politycznymi i ekonomicznymi. Kluczowym jest zachodnie przyzwolenie na ukraińskie działania zaczepne. Zapowiadane wzmocnienie obrony powietrznej przed irańskimi dronami i rakietami balistycznymi, świadczy o tym, że takiej zgody nie ma. Zachód nie wspiera w ten sposób zdolności ofensywnych Kijowa, tylko defensywne.

Czy przeważył pogląd, że wobec złej sytuacji energetycznej Europy i politycznej niewiadomej w USA, trzeba uniknąć rosyjskiej eskalacji? Oby Zachód, ratując spokój, głosy w urnach, wreszcie gospodarkę, nie strzelił sobie w stopę pauzą wojenną.


Przeczytaj też:

Dramat w cieniu zwycięstwa

Na tle udanej kontrofensywy Ukraina rozpoczyna debatę na temat praw i obowiązków ludności terenów okupowanych. Chodzi o wskazanie granicy pomiędzy koniecznością przeżycia i kolaboracją, a z drugiej strony między sprawiedliwością i zemstą.

Mobilizacja, czyli Putin w opałach

Zarządzona przez Kreml mobilizacja stawia cele wychodzące daleko poza wojenny sens. Jednak bez względu na kalkulacje jest nie tylko przyznaniem się do klęski, ale ryzykownym krokiem. Niestety także dla nas.

Musimy się liczyć z jądrowym atakiem Rosji

Putin straszy Zachód uderzeniem atomowym od początku agresji. Co zatem stało się w ostatnich tygodniach, że nie tylko NATO, ale także Unia Europejska grozi Rosji miażdżącym odwetem?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę