Powszechna mobilizacja wywołała w Rosji falę ukłonistów. To określenie osób na wszelkie sposoby uchylających się od obowiązkowej w tym kraju służby wojskowej. W czasie wojny chodzi po prostu o dezerterów.
Ujmując rzecz historycznie, taka postawa była immanentną cechą rosyjskiej autokracji i totalitaryzmu, a dziś jest reakcją na dyktaturę Putina. W szerszym sensie, z kraju uciekali i uciekają nie tylko poborowi, ale wszyscy, którzy pragną samorealizacji, a więc wolności. Już w XVI w. Iwan IV Groźny zamknął granicę z Rzeczpospolitą. Przyznał, że jeśli tego nie zrobi, pozostanie zarazem władcą i jedynym poddanym. Nie będzie miał kim rządzić. Spod władzy knuta uciekali równo bojarzy, chłopi, kupcy, rzemieślnicy i duchowni. Szli do sytego i bezpiecznego życia. Tak samo postąpił Stalin i jego następcy.
Proces nasilał się oczywiście w czasie wojen. W latach 1914–1917 przyczyną dezercji była chłopska tożsamość żołnierzy. Klęski i miliony poległych wstrząsnęły mentalnością rosyjskich nowobrańców (poborowych). Mieli horyzont poznawczy ograniczony do rodzinnego chutoru. Mężczyźni, głównie bez wykształcenia, nie walczyli z pobudek patriotycznych. Oddawali życie za cara i wiarę prawosławną. Kiedy zabrakło obu autorytetów, chłopska armia się posypała i wróciła do domów rabować ziemię.
Z kolei w 1941 r. masowe dezercje i odmowa walki były formą odwetu na bolszewikach. Ofiary kolektywizacji i masowego terroru nie chciały walczyć za swojego oprawcę Stalina. Miliony kołchoźników i robotników w mundurach naprawdę chętnie podnosiły ręce do góry. Dopiero gdy wróg zaczął mordować i palić, kolejne fale poborowych zrozumiały, że są bez wyjścia. Mogli tylko umrzeć, zabici przez hitlerowców lub oddziały zaporowe NKWD. I znowu sowiecki żołnierz walczył z poczucia beznadziei, a nie patriotyzmu.
Dziś historia ucieczek zatoczyła koło. Od czasu objęcia władzy przez Putina, przez ogromny kraj przeszły kolejne fale emigracji. Uciekali Czeczeni, biznesmeni, a potem ludzie wykształceni, ale pozbawieni perspektyw. To nie Ukraina lecz Rosja jest światowym liderem drenażu mózgów i kapitałów. Corocznie kraj opuszczało 70 tys. osób z maturą lub wyższym wykształceniem. Jeszcze przed rozpoczęciem agresji o emigracji myślał co trzeci obywatel do 35 roku życia. Od 24 lutego kraj opuściło, ok. 500 tys. Rosjan. Ilu ukłonistów dołączy obecnie?
Nie ma wątpliwości, że uciekną najzdolniejsi, kreatywni i zasobni materialnie. To niepowetowana strata dla rosyjskiej gospodarki, a więc rozwoju Rosji. Z drugiej strony, to wspaniała wiadomość dla Putina. Wzorem Fidela Castro pozbędzie się realnej opozycji, a więc potencjalnego społeczeństwa obywatelskiego. Tych, którym nie uda się uciec, wymorduje w Ukrainie. Pozostałą ludnością po wyeliminowaniu liderów będzie łatwiej rządzić. Ryzyko społecznego buntu istotnie zmaleje.
Natomiast w Europie ścierają się dwa punkty widzenia. Moralność każe nie przytulać dezerterów, którzy przez 7 miesięcy własną biernością stali się współodpowiedzialni za zbrodnie. Ilu wśród dezerterów to kanapowi patrioci, a więc koniunkturaliści? Jeśli stanie się niemożliwe i Putin przechyli szalę wojny na swoją korzyść, tacy ludzie natychmiast zamienią się w kremlowską V kolumnę w Europie. Nie wspominając o agentach i dywersantach policji politycznej, która bez dwóch zdań skorzysta z uchodźczego przykrycia.
Tak o dezerterach myśli Europa Środkowa, Skandynawia – ale już nie Francja, a szczególnie Niemcy. Paryż i Berlin argumentują, że dzięki azylowi dezerterzy nie pojawią się w Ukrainie z karabinami i choćby dlatego stali się przeciwnikami Putina. Zachodnie media wzywają, aby poddać dezerterów resocjalizacji i przekształcić w elity przyszłej Rosji bez Putina. Za ich wpuszczeniem przemawia więc nie poczucie sprawiedliwości, tylko pragmatyzm. Zachodnia część kontynentu pragnie wyhodować własne lobby, które być może przywróci politykę – biznes jak zwykle – na europejskich zasadach. Obecnie równie pragmatyczną korzyścią jest darmowy transfer dziesiątków tysięcy specjalistów niezbędnych zachodnim gospodarkom. Chodzi przecież o ludzi wywodzących się ze zbliżonego kręgu kulturowego, a więc łatwych w asymilacji.
Oba podejścia mają plusy i minusy, szczególnie w warstwie humanitarnej. Zapominamy jednak o najważniejszym. Ucieczka nie jest najlepszą receptą na życie. Zamiast dezerterować, rosyjska młodzież powinna wyjść na ulicę i pozbawić Putina władzy. Po to, aby zdobyć wolność we własnym kraju.