Pod koniec maja NATO wkroczyło w końcową fazę uzgadniania nowej koncepcji strategicznej. Dokument ma odpowiedzieć na wojenne zagrożenie ze strony Rosji. Czy nowelizacji ulegnie polityka jądrowego odstraszania?
Oficjalne ustalenia zapadną podczas czerwcowego szczytu NATO w Madrycie. Nie ulega jednak wątpliwości, że obecna koncepcja nadaje się do kosza. I to wcale nie z powodu obecnej wojny, tylko od 8 lat. Moskwa okupowała Krym i wschodnie obwody Ukrainy.
Poprzedni dokument pochodzący z 2010 r. czyta się dziś jak bajkę. „W przestrzeni euroatlantyckiej panuje pokój, a zagrożenie atakiem konwencjonalnym terytorium NATO uważamy za niskie”. Ponadto Sojusz zapisał, że nie uważa żadnego kraju za wroga i dąży do strategicznego partnerstwa z Rosją.
Oczywiście hybrydowa agresja na Ukrainę w 2014 r. wniosła korektę. NATO dokonało zwrotu od polityki ekspedycyjnej do wzmocnionej obrony własnego terytorium. Jednak zapisy zapisami, a rzeczywistość rzeczywistością. Większość państw członkowskich nadal sceptycznie oceniała możliwość wybuchu europejskiej wojny. Stawały okoniem wobec konieczności podniesienia środków na obronę. Sojusz jako organizacja polityczna robił wszystko, aby nie otworzyć oczu na zagrożenia. Przespał okno możliwości, za co dziś płaci cała Europa, świat, a przede wszystkim Ukraina.
Czy NATO ocknie się z letargu? O tym zadecydują ustalenia podjęte w dwóch obszarach. Pierwszy wyznacza pytanie o dalszy sens Aktu Stanowiącego NATO-Rosja. To układ podpisany w 1997 r., który zawiera wzajemne zobowiązania, takie jak nierozmieszczanie sił wojskowych w krajach przyjętych do NATO po tej dacie. Nakłada na Moskwę identyczne ograniczenia jeśli chodzi o zagrożenia dla wschodniej flanki.
Przede wszystkim jednak ówczesny Akt był pomyślany jako środek budowy zaufania. Jeśli przez 25 lat Sojusz nie naruszył układu, to Moskwa całkowicie złamała jego treść i ducha. Napadając na Gruzję i Ukrainę, wywołała w Europie 2 wojny. Zagroziła nie tylko wschodniej, ale także południowej flance. Jak inaczej nazwać interwencję w Syrii i próby hybrydowej destabilizacji Europy? Rosyjski ślad ciągnie się od Północnej Macedonii, przez Chorwację, Czarnogórę, Bośnię i Hercegowinę, aż po hiszpańską Katalonię. O informacyjnych i cybernetycznych atakach na Europę nie warto wspominać. Dlatego Akt jest nieaktualny i powinien zostać przez NATO wypowiedziany.
Problem polega na tym, że – cytując „Frankfurter Allgemeine Zeitung”: – Niemcy i niektóre zachodnioeuropejskie państwa nalegają uparcie, by zachować pustą skorupę układu.
Berlin twierdzi, że polityka Kremla może się zmienić. Kanclerz Olaf Scholz przekonuje Warszawę, że nie użyje Aktu do blokowania zwiększonej obecności wojskowej NATO na wschodniej flance. Oczywiście tak samo jak Putin zamieni się w gołąbka pokoju niosącego Ukrainie gałązkę oliwną. Bzdura, polityka wojskowej pomocy dla Kijowa świadczy o dokładnie odwrotnych intencjach Berlina.
Z naszego punktu widzenia ważne jest zainicjowanie debaty o rozmieszczeniu broni jądrowej w Polsce. Właściwie tak się już stało. Gdy znana z prorosyjskich sympatii SPD wygrała pod koniec 2021 r. wybory do Bundestagu, sekretarz generalny Jens Stoltenberg wysłał Berlinowi ostrzeżenie. Jeśli nowa koalicja rządowa SPD/Zieloni/FDP podważy sens dalszej obecności arsenału jądrowego USA w Niemczech, Waszyngton relokuje uzbrojenie do innych państw Sojuszu. Od kwietnia 2022 r. Warszawa sygnalizuje otwarcie na takie rozwiązanie. Opowiada się stanowczo za stałą obecnością amerykańskich głowic w Polsce.
Bez względu na demonstracyjną postawę Warszawy, drugą z kluczowych kwestii, na którą będzie musiała odpowiedzieć nowa koncepcja strategiczna NATO, jest jądrowy szantaż Putina. Od 24 lutego Moskwa wciąż grozi Zachodowi użyciem broni jądrowej. Nie tylko w Ukrainie, ale przeciwko krajom, które ją wspierają. Najbardziej narażona na atak jest Polska.
Jeśli Rosja nadal będzie grozić, Sojusz będzie zmuszony podjąć radykalną decyzję. Berlin nie może uciekać od tematu. Niemcy powinni pamiętać o przeszłości. W czasach zimnej wojny RFN oddzielał od NRD pas min jądrowych, które miały zatrzymać atak tysięcy sowieckich czołgów.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.