Inwazja Rosji na Ukrainę

Czy powstanie światowa koalicja zbożowa?

Jeśli brytyjsko-litewska inicjatywa zbrojnego odblokowania zboża składowanego w Odessie znajdzie pozytywny finał, Rosję czeka podwójna klęska.

Robert Cheda
Port w Odessie, foto: Alexey M., CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Przywrócenie eksportu ukraińskiej pszenicy i oleju słonecznikowego jest tak samo ważne, a może nawet ważniejsze od rozwoju sytuacji na froncie. O przebieg walk możemy być spokojni. Ukraińcy obiecali Rosjanom, a przede wszystkim sobie, że pobiją bandycką armię Putina i odzyskają okupowane terytoria.

Jeśli chodzi o gospodarkę, obecna sytuacja Ukrainy jest zła. Do kolosalnych zniszczeń szacowanych na setki miliardów dolarów śmiało można dodać kolejne. Wynikają z celowej blokady produkcji rolno-spożywczej oraz eksportu. Wobec klęsk militarnych, Kreml nasila wojnę ekonomiczną. Dotkliwie uderza w dwa kluczowe sektory ukraińskiej gospodarki.

Destrukcja infrastruktury przemysłowej wschodniej części kraju nie jest przypadkiem. Sam Donbas wnosił w tym zakresie do ukraińskiego PKB 16 procent rocznie. Nasz wschodni sąsiad jest również pierwszym na świecie producentem oleju słonecznikowego (prawie 4,5 mln ton). Jest też czwartym eksporterem pszenicy i kukurydzy. Do chwili wybuchu wojny udział w obu rynkach wynosił odpowiednio 12 i 20 proc. Aby zilustrować znaczenie Ukrainy, wystarczy powiedzieć, że zapewnia żywność dla 600 mln ludzi na całym świecie.

Ważna jest także geografia. Importerami są głównie ubogie kraje tzw. Trzeciego Świata. Afryka, Bliski i Środkowy Wschód, a więc Azja nie przeżyją bez ukraińskich dostaw. W takich krajach jak Egipt, Nigeria, Liban, Syria, Iran, Tanzania, Uganda, a nawet Turcja mogą wybuchnąć bunty głodowe, które pogrążą w chaosie dwa kontynenty.

Handlowym oknem na świat jest port w Odessie. Tymczasem strategicznym celem Rosji jest odcięcie Ukrainy od wybrzeża Morza Czarnego. Niestety, potężne ilości płodów rolnych uniemożliwiają eksport alternatywnymi trasami lądowymi. Polska robi co może, aby w tym pomóc. Deklaruje otwarcie nowych przejść granicznych i tranzyt ukraińskiej pszenicy via Gdańsk. Identyczne deklaracje złożyła Litwa. To niestety wciąż zbyt mało, a czas nagli.

Intencje Moskwy są oczywiste. Rosja jest największym w świecie eksporterem pszenicy i drugim po Ukrainie dostawcą oleju. Jeśli zablokuje, lub w dalszej perspektywie zajmie ukraińskie czarnoziemy, zostanie globalnym monopolistą obu upraw. Będzie mogła szantażować świat odcięciem podstawowych, a dla państw biednych kluczowych dla życia produktów.

Chce też obrócić gniew setek milionów ludzi przeciwko Ukrainie i państwom, które ją wspierają. Przekaz jest klarowny: – To sprawcy waszej śmierci głodowej. Podłe, ale nad wyraz skuteczne. Dziesiątki milionów ekonomicznych uchodźców z Afryki i Azji ruszą więc szturmować granice Europy. Wcześniej jednak, w obawie przed destabilizacją, wszystkie rządy na dwóch kontynentach zwiększą polityczne naciski na Unię. Mottem będzie hasło: – Nie pomagajcie Ukrainie, zakończcie wojnę na warunkach Putina.

Aby uniknąć dramatu, Wielka Brytania i Litwa wystąpiły z inicjatywą zbrojnego odblokowania portu w Odessie. Takim zadaniem nie może zająć się jednak wyłącznie NATO. Obecność floty pod banderą Sojuszu rozwścieczy Putina, grożąc wybuchem III wojny światowej.

Możliwości zbrojnego oporu Kremla będą wyglądały zupełnie inaczej, jeśli konwoje statków z pszenicą będą chroniły okręty wojenne światowej koalicji z udziałem głównych importerów zboża i oleju. W tym przypadku mniej ważna będzie wartość bojowa jednostek, za to kluczowa okaże się ilość narodowych bander. Jeśli na Morzu Czarnym pojawią floty Egiptu, Nigerii, Australii, Korei Południowej, Japonii oraz szeregu państw Afryki, Moskwa nie zaryzykuje wojny z całym światem. Tym bardziej, że ukraińskich płodów rolnych potrzebują państwa, które Rosja uważa za sojuszników.

Powstanie i realne działania koalicji będą tożsame z podwójną klęską Moskwy. Po pierwsze, do fatalnej sytuacji militarnej Rosjanie dodadzą przegraną w wojnie ekonomicznej. Ruski car będzie mógł zapomnieć o Morzu Czarnym jako swoim prywatnym jeziorze.

Po drugie, to Rosja, a nie Zachód, stanie się wrogiem numer jeden dla całego świata. Nie wyłączając sojuszników, którzy wyślą okręty wojenne, aby bronić zbóż przed złodziejem Putinem.


Przeczytaj też:

Czekamy na cud w Ukrainie

W 1920 roku Polska powstrzymała hordy barbarzyńców przed zniszczeniem cywilizacji Zachodu. W 2022 roku ta rola przypadła Ukrainie. Czy będą mieli swoją bitwę-cud?

Zjednoczona Europa pod amerykańską kuratelą

Zjednoczona Europa? A może wishfull thinking? Przecież nie ma bardziej podzielonego pod względem historycznym, kulturowym, etnicznym i politycznym kontynentu na świecie. Po największej wojnie w dziejach Europejczycy zachodni przyjęli w latach 50-tych XX wieku pewien model budowania wspólnoty ekon...

Jak Unia zawodzi Ukrainę

Czym różni się Josep Borell, wysoki przedstawiciel UE ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, od mokrej ścierki? Tym, że ścierka może się na coś przydać, a Borell jest totalnie bezużyteczny.

Europejscy targowiczanie. Zachłanność równa zdradzie

W ostatnim czasie aktywizują się europejscy targowiczanie. Chcą dać Putinowi „szansę zachowania twarzy” w przegranej wojnie. Szczytnym celem politycznych oszustów jest zakończenie agresji. Tyle że ceną mają być rozbiory Ukrainy. Kupczenie cudzą suwerennością to zbrodnia nazywana przez cywilizowan...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę