Uwaga opinii publicznej koncentruje się na militarnym aspekcie wojny. Nic dziwnego, od siły ukraińskiego oporu zależy los Europy i demokratycznego świata. Jednak w cieniu dramatycznych informacji z frontu toczy się nie mniej ważna wojna ekonomiczna. Jest tak samo brutalna, a wynik starcia ma większe znaczenie od ilości zniszczonych czołgów i zabitych najeźdźców.
Napaść na Ukrainę sprowokowała wojnę sankcji. UE, Stany Zjednoczone oraz ich sojusznicy odcięli Rosję od finansowych rezerw zdeponowanych w zachodnim systemie bankowym. Siła ciosu jest wyceniana na 350 mld dolarów (na ok. 740 mld całej kwoty). Wolny świat postąpił identycznie z zasobami prywatnymi. Chodzi o majątki oligarchów warte ok. 140 mld dolarów. Oczywiście to nie koniec, bowiem potężne straty generuje odcięcie kluczowych banków Rosji od systemu transakcyjnego SWIFT, a przede wszystkim embargo towarowe.
Mimo cenzury i utajnienia statystyk, nawet rosyjskie media sygnalizują ogromne problemy gospodarcze, które po wakacjach urosną do rozmiarów gigantycznych. Albo Putin się podda, albo przestawi kraj na tory wojenne. Co to oznacza w praktyce? Najkrócej mówiąc, wprowadzenie w życie hasła: wszystko dla frontu. Uzbrojenie i wyposażenie armii stanie się priorytetem kosztem codziennych potrzeb Rosjan. Te będą zaspokajane systemem kartkowym. Witaj gospodarko nakazowo-rozdzielcza, w dużym stopniu barterowa. W zastraszającym tempie kurczą się wszelkie rezerwy materiałowe, rubel traci pokrycie towarowe i walutowo-kruszcowe.
Według różnych prognoz w 2022 r. PKB Rosji zmaleje od 12 do 22 proc. Należy również pamiętać o przedwojennych dysproporcjach. Jeśli w latach 2014–2019 polska gospodarka rozwijała się w tempie 4,1 proc. rocznie, to rosyjska 0,68 proc. Jeden procent, tyle wynosi średni wzrost PKB w całym okresie rządów Putina.
Dlatego od niemal dekady systematycznie spadała wartość rosyjskiej gospodarki w dolarowym ekwiwalencie. Jeśli w apogeum surowcowej prosperity (2010 r.) PKB był szacowany na 2,3 bln dolarów, to w 2020 r. spadł do 1,5 bln dol.
Sytuacja wydaje się oczywista. Upadek ekonomiczny Rosji jest kwestią czasu. Faktycznie jednak również Zachód musi przygotować się na bolesne straty. Kreml odgryza się w tej sferze jak i czym może. Przede wszystkim przekierowuje eksport ropy naftowej i gazu do Azji. To prawdziwa kroplówka dla sypiącego się budżetu. Nałożył także własne kontrsankcje, choćby na eksport nawozów sztucznych, który bije w europejską produkcję rolno-spożywczą. Ponadto blokuje eksport ukraińskich oraz własnych zbóż, co zapowiada globalny problem. Kalkulacja jest prosta. Kogo obwinią o głód setki milionów ludzi? Zachód, bowiem tzw. Trzeci Świat jest podatny na antyglobalizacyjną retorykę Kremla. Gdzie ruszą po ratunek wygłodzone masy? Przecież nie do Rosji, tylko do bogatej Europy.
Ostatnio Moskwa nawet eskaluje. Rozpoczyna konfiskacyjny etap wojny gospodarczej. Jak ogłosił rosyjski rząd, aktywa koncernu Renault przechodzą na własność państwa. To pierwsza tak duża nacjonalizacja zachodniej firmy od czasu bolszewickiego puczu w 1917 r. W tym miejscu pora na szacunki strat biznesowych.
Z około 500 wielkich firm w Rosji pozostało około 130. Reszta wstrzymała działalność lub całkowicie wycofała się z rynku. Tak postąpił brytyjski koncern paliwowy, który wycenił straty na ponad 24 mld dolarów. Obrazuje to skalę rosyjskich możliwości odwetowych, jeśli Kreml zdecyduje się na masową konfiskatę.
Ponadto trzeba pamiętać o skutkach wieloletniej strategii własnościowego wiązania Zachodu. W latach 2015–2016 zagraniczni, głównie zachodni akcjonariusze byli właścicielami ok. 47 proc. rosyjskich aktywów rozmieszczonych na światowych giełdach.
Pytanie, czy nacjonalizacja majątku francuskiego giganta motoryzacji jest początkiem faktycznej eskalacji, czy strzałem ostrzegawczym? Waży się los zamrożonych rezerw dewizowo-kruszcowych. Bruksela, Londyn i Waszyngton coraz głośniej mówią o ich konfiskacie i przeznaczeniu na powojenną odbudowę Ukrainy.
Nieprzypadkowo Putin uderzył w jedno z najsłabszych ogniw wspólnoty euroatlantyckiej, tradycyjnie prorosyjską Francję. Renault to nie jedyna korporacja znad Sekwany na rosyjskim rynku, dlatego dziś Paryż ponosi największe straty. Wbrew pozorom wartość inwestycji francuskiego biznesu (i państwa) przewyższa kapitał niemiecki. Straty zagrażają rynkowi zatrudnienia w kraju o silnej presji związków zawodowych na władzę polityczną. „Nacjonalizacja” nastąpiła przed czerwcowym głosowaniem na deputowanych Zgromadzenia Narodowego, nazywanych trzecią turą wyborów prezydenckich.
Być może Moskwa ukradła majątek Renault i postąpi identycznie z mieniem innych koncernów motoryzacyjnych. Wcześniej zrabowała 500 pasażerskich liniowców dzierżawionych od zachodnich (głównie irlandzkich) właścicieli. Ich wartość przekracza 10 mld dolarów. Jednak bez sprawnej komunikacji, w tym transportu samochodowego, tak ogromny kraj jak Rosja rozpadnie się jak domek z kart.
Jaki będzie zatem bilans wojny konfiskacyjnej? Bolesny dla zachodnich firm i druzgocący dla Rosji. Jaki będzie miała pożytek z pustych linii montażowych, na dodatek pozbawionych serwisu? Żaden.
Natomiast zamrożone dotychczas aktywa rosyjskich oligarchów to wierzchołek góry lodowej o wartości szacowanej na 1,5 bln dolarów. Przejęcie takiego majątku połączone z całkowitym odcięciem Rosji od SWIFT, a przede wszystkim zaostrzeniem embarga towarowego i surowcowego wykończy rosyjską gospodarkę w każdej dziedzinie.
Tymczasem wartość gospodarki UE to ponad 16 bilionów dolarów, a USA – 22,5 bln. Oto właściwe proporcje zysków i strat.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.