Rosja

Dintojra kremlowskiej mafii

Ostatnie samobójstwa kremlowskich oligarchów nie są dziełem przypadku. Putin rozpoczął mafijną dintojrę, bojąc się utraty władzy i życia. Zważywszy na fatalny przebieg wojny oraz gospodarczą katastrofę Rosji, to początek czystki, która ma zapewnić Kremlowi bezwzględną lojalność elit reżimu.

Robert Cheda
Foto: Maarten Van Damme | flickr

18 kwietnia w Moskwie popełnił samobójstwo 50-letni kremlowski oligarcha Władysław Awajew. Trzy dni później w dalekiej Katalonii skończył ze sobą kolejny multimilioner, 55-letni Siergiej Protasenia. Co oprócz zbieżności czasowej łączy obie tragedie?

Awajew to były wicedyrektor jednej z kluczowych instytucji finansowych Rosji. Przez Gazprombank przepływa rzeka dolarów i euro pochodzących z eksportu błękitnego paliwa. Natomiast Protasenia przez lata był głównym księgowym i wiceprezesem giganta naftowego Novatek. Sprzedaż ropy zajmuje drugie miejsce na liście walutowych dochodów Kremla. Bez wpływów surowcowych budżet federalny jest uboższy o 60 procent.

Ponadto obaj samobójcy, niezwykle bogaci ludzie w kwiecie wieku, żyli od lat w luksusie wynikającym z przynależności do elit biznesowych. Kluczowym warunkiem zdobycia majątków liczonych w setkach milionów dolarów było czynne wspieranie reżimu Putina.

Jednak najbardziej przerażającą zbieżnością jest fakt, że obaj dokonali rzekomo tzw. rozszerzonego samobójstwa. Jak przez kalkę, przed własną śmiercią zabili najbliższe osoby – żony i córki. Dokładna kopia przebiegu zdarzeń każe wątpić w targnięcie się na życie, wskazując na udział osób trzecich. Celowo identyczny sposób dokonania prawdopodobnego morderstwa był zamierzony. To brutalny sygnał ostrzegawczy. Od kogo i dla kogo?

Korupcyjne spoiwo reżimu Putina jest truizmem. Ludzie, którzy wraz z nim przejęli władzę, powtórnie zagrabili aktywa i bogactwa naturalne Rosji, już raz zawłaszczone po upadku ZSRS. Mówiąc wprost, okradli z majątków jelcynowskich oligarchów lat 90-tych XX w. Dziś kremlowscy nadzorcy „upaństwowionych” koncernów sami transferują bogactwa do rajów podatkowych.

Gazprom, Rosnieft, Novatek, Rostech (eksport uzbrojenia), Rosatom, Ałrosa (złota), Polius (diamenty). Lista firm rosyjskiego kapitalizmu państwowego jest długa, a wszystkie są kanałami wyprowadzania korupcyjnych zysków do „cichych przystani” w zachodnim systemie bankowym.

Akcjonariuszy kleptokratycznego systemu obowiązuje życie po poniatiam. Określenie jest nieprzetłumaczalne na język polski, obejmuje bowiem niepisane zasady rządzące kremlowskimi elitami. To mieszanka norm KGB i świata kryminalnego, zgodnie z którymi podejmowane są najważniejsze decyzje polityczne, finansowe i własnościowe. Tak odbywa się złodziejski podział gigantycznych łupów.

Bodaj najtrafniej znaczenie życia po poniatiam oddaje porównanie do włoskiej mafii, zwłaszcza słowo omertà. Chodzi o bezwzględną lojalność osobistą wobec Putina, ale także całej bandy trzymającej władzę na Kremlu. Wierność systemowi gwarantuje współudział w zbrodniach, wynagradzany sutymi dywidendami finansowymi. To oczywiste, że żaden z członków bandy nie może sprzeniewierzyć się, zaprotestować lub zdradzić. Wówczas czeka go pokazowa kara.

Dotychczas, gdy reżim Putina był stabilny, mafioso, który sprzeniewierzył się poniatiam, był ku przestrodze innych „obierany” z majątku, a często trafiał do łagru. Jeśli zdążył uciec na Zachód, stawał się ofiarą szykan, ale pozostawał względnie bezpieczny. Jednak nieudana agresja na Ukrainę, a szczególnie zachodnie sankcje wprowadziły kremlowski reżim w egzystencjalny kryzys, podnosząc oczywiste stawki.

Dziś nie chodzi już tylko o majątki wytransferowane z Rosji, ale dalszy los samego Putina i jego najwierniejszych akolitów. Ludzie pokroju obu „samobójców” stali się dla kremlowskiej mafii szczególnie niewygodni, dlatego jedyną miarą dyscyplinarną jest egzekucja. Dlaczego?

Przez ręce Awajewa i Protasenii przechodziły ogromne strumienie finansowe. Setki miliardów dolarów nigdy nie trafiły do rosyjskiego budżetu. Napełniały fikcyjne konta, aby następnie zniknąć w postaci akcji, nieruchomości lub dzieł sztuki. Faktyczni beneficjenci kryją się za szarymi schematami pośredników, firm-wydmuszek, lub równie pozorną własnością koncernów, takich jak Gazprom i Novatek. W warunkach sankcji to również doskonały sposób ich obejścia. Tymczasem w niezakłóconym dopływie waluty kryje się odpowiedź na pytanie, czy w Rosji wybuchnie głodowy bunt, a Putin zostanie powieszony przez wściekłych poddanych.

Co więcej, obaj technokraci byli najprawdopodobniej nośnikami wiedzy o agentach wpływu Putina uplasowanych w zachodnich elitach politycznych i biznesowych. Koncerny surowcowe to idealna przykrywka, a zarazem kanał wynagradzania zwerbowanych „pożytecznych idiotów” Kremla.

Z drugiej strony oligarchowie są najbardziej podatni na zdradę reżimu. Wbrew pozorom rosyjskie elity władzy i biznesu nie są monolitem. To raczej konglomerat różnych grup wpływu o sprzecznych interesach, zwanych kremlowskimi basztami. Cała władza Putina wynika z zasady „dziel i rządź”. Lub raczej wynikała, bowiem renesans totalitaryzmu to wynik działań baszty siłowików, a szczególnie armii.

Militarna i polityczna konfrontacja z Zachodem pozwala „jastrzębiom” przejąć kontrolę nad środkami budżetowymi, a więc zmonopolizować korupcję. W odwrocie są baszty technokratów i oligarchów, które ciągnęły dywidendy z udziału Rosji w globalizacji, a więc ze współpracy z Europą. Dziś ich majątki oraz uprzywilejowany status są pod znakiem zapytania. Nie tylko z powodu sankcji. Znacznie groźniejsza jest perspektywa „obrania” z majątków przez frakcję „wojny”, która zdominowała wpływ na Putina.

Ludzie pokroju Awajewa i Protasenii są na celowniku policji politycznej i kilerów. Ratując własną skórę, są gotowi sprzedać wiedzę za zachodnie gwarancje bezpieczeństwa i dostatniego życia. Tymczasem w obliczu nieuchronnego kryzysu reżimu Putin nie może sobie pozwolić na najmniejszą nielojalność. Widmo kolorowej rewolucji, którą pokierują technokraci i sfinansują niezadowoleni oligarchowie to nocny koszmar „wodza narodu rosyjskiego”.

Dlatego prowokująco identyczne, a wręcz pokazowe egzekucje są klarownym przesłaniem dla wszystkich akcjonariuszy reżimu. Żadnych wahań. Albo bezwzględna lojalność, albo marna śmierć w towarzystwie żon i dzieci. Tyle że Putin to wierny uczeń Stalina i Hitlera. Jego lękowa paranoja będzie się tylko powiększała. W miarę upadku Rosji czystki elit przybiorą masowy charakter.


Przeczytaj też:

Tragedia rosyjskiego „kapitalizmu”

Społeczne oraz ekonomiczne skutki pandemii zmieniły optykę spojrzenia na wolny rynek, a nawet liberalną demokrację, które przestały pełnić rolę cywilizacyjnego uniwersum. Zwolennicy systemowej korekty wskazują na autorytarne Chiny, które poradziły sobie z koronawirusem, błyskawicznie przywracając...

Jak zrozumieć rosyjskie elity?

Co łączy agresywną politykę zagraniczną Kremla, gigantyczny wypływ bogactwa do rajów podatkowych, korupcję i represje wobec opozycji? To kodeks etyczny hermetycznego kręgu elit władzy i biznesu.

Lepkie rączki kremlowskiego władcy

Nie powinniśmy się dziwić temu, że rosyjscy żołnierze kradną wszystko co popadnie z ukraińskich domów. Przykład przecież idzie z góry. Widzą oni przecież, że ich przywódcy i zwierzchnicy bezkarnie od wielu lat kradli.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę