Coraz więcej kwestii związanych z moskiewskim aktem terroru budzi wątpliwości. Od przebiegu zamachu, przez wykonawców, po jego wykorzystanie przez Kreml. Tylko jedno jest pewne, śmierć dopadła ponad sto ofiar, a ich liczba może urosnąć nawet do milionów.
Ustalenie, kto naprawdę stoi za masowym morderstwem, nie jest tak ważne, jak odpowiedź na pytanie o korzyści, które z zamachu wyciągnie Kreml. Tymczasem Putin może posunąć się naprawdę daleko, włącznie z uznaniem aktu barbarzyństwa za casus belli w relacjach z Zachodem. Jeśli taki scenariusz leży na kremlowskim stole, ocieramy się właśnie o III wojnę światową. Pierwszą globalną hekatombę sprowokowały strzały w Sarajewie. III Rzeszy potrzebna była prowokacja gliwicka. A przecież Putin to Hitler XXI w. Jeśli tak jest, nie było żadnego zamachu. Była za to prowokacja FSB.
Zacznijmy jednak od początku. Emirat Chorasanu, jak nazwał się afgański klon ISIS, ograniczał się dotychczas do wojny z talibami. W ostatnim czasie wykazuje się jednak nieomal globalną aktywnością. Atak na chrześcijańską świątynię w Stambule, masakra na cmentarzu w irańskim mieście Kerman, wreszcie Moskwa. Europa podnosi właśnie poziom antyterrorystycznego alertu, odciągając służby od łapania rosyjskich szpiegów. To właśnie pierwsza przesłanka wskazująca na działania Putina. Moskwa, która uważa, że na terenie Ukrainy walczy z Zachodem, mnoży nowe fronty wojny. Seryjne pucze w Afryce, żądania terytorialne Wenezueli, groźba wojny pomiędzy Serbią i Kosowem oraz rozpadu Bośni i Hercegowiny, które mogą ponownie odpalić bałkańską beczkę prochu. Rosyjskie spiski w Mołdowie, intensyfikacja kryzysu imigracyjnego nie tylko w Polsce, lecz również w republikach bałtyckich i Finlandii. Zbrojeniowe kontakty Moskwy z Koreą Północną oraz współpraca z innym sygnatariuszem Osi Zła – Iranem. Także rakietowe prowokacje wobec Polski i Rumunii oraz kampania terrorystycznych bombardowań ukraińskich miast. Wszędzie widać bandycką rękę Kremla, poznać ją można choćby po tysiącach martwych, biednych i zagłodzonych. Zachód, a w praktyce USA, musi gasić kolejne ogniska niestabilności, co z kolei zwiększa szanse wyborcze Trumpa i zmniejsza Ukrainy. Czy to przypadek, że kolejny front globalnej eskalacji uruchamia ISIS, co rodzi pytanie, w czyim interesie działają islamiści? Na pewno na korzyść Moskwy.
Już w czasie wojen wywołanych rozpadem ZSRS GRU sterowało czeczeńskimi bojownikami. Straciło kontrolę nad własną prowokacją, gdy rząd dusz na zradykalizowanym Kaukazie przechwycili islamiści. Nieprzypadkowo w 2015 r. podczas interwencji w Syrii Kreml wypuścił z Rosji kaukaskich i środkowoazjatyckich salafitów. Ponad 3 tysiące bojowników zajęło w ISIS ważne stanowiska. Ilu spośród nich było agentami GRU? Wielu. Dziwnym trafem w Syrii Państwo Islamskie nie walczyło z reżimem Asada, tylko z Kurdami i prozachodnią opozycją. W tym samym czasie Rosja otwarcie wspierała ataki ISIS powietrznymi bombardowaniami. Świadczy to o głębokiej infiltracji środowisk radykalnego islamu przez GRU, a na terenie Rosji – FSB. To zarazem dowody operacyjnej gry wobec milionów środkowoazjatyckich imigrantów, głównie Tadżyków, Uzbeków i Kirgizów. Ulegają radykalizacji nie w swoich ojczyznach, tylko w Rosji. Są traktowani jak niewolnicy, dyskryminowani i pozbawieni wszelkich praw. Są także bezbronnymi ofiarami policyjnej korupcji. Dlatego nienawidzą Rosji, tworząc idealne środowisko dla islamistycznej propagandy i werbowników globalnego kalifatu. Lub działających pod ich przykryciem agentów policji politycznej. Ze względu na ścisłą kontrolę FSB nad Runetem (rosyjskim segmentem Internetu) istnieje naprawdę wysokie prawdopodobieństwo, że przedstawicielem ISIS, który wezwał imigrantów do mordowania, był funkcjonariusz FSB. On ich również uzbroił, przeszkolił, zaplanował zbrodnię, a następnie schwytał. W tej chwili potencjalni zamachowcy to żywe trupy. Po tym, jak odegrają swoją rolę, obciążając zeznaniami Ukrainę, a może Polskę lub USA, będą zlikwidowani z całą bezwzględnością.
Sama treść „zeznań” zależy od strategicznych, a nie doraźnych celów kremlowskiego ludobójcy. Zastraszenie Rosjan i Europejczyków, wzbudzenie nienawiści do Ukraińców i ich zachodnich „sponsorów”, bezalternatywność Putina – jedynego obrońcy Rosji. Wszystko tak, ale przed Moskwą otwiera się unikalne okno możliwości eskalacji. Ukraina bez amerykańskiej pomocy ledwo zipie. Stany Zjednoczone są pogrążone w niemocy kampanii prezydenckiej. Europa jest bezbronna. Polska osiągnie zdolność obronną za trzy do pięciu lat, za co możemy „podziękować” PiS. Wszystkie okoliczności zachęcają Moskwę do nasilenia wojny z Ukrainą, a potem być może przekierowania agresji na wschodnią flankę NATO. Potem okno możliwości się zamknie. Na zwycięską wojnę z Europą będzie za późno.
Putin prowokuje, czego przykładem jest obraza Państwa Polskiego przez rosyjskiego czynownika, nie wiadomo, dlaczego nazywanego wciąż ambasadorem. To również wyrachowany krok Moskwy. Natomiast śmierć ponad stu niewinnych Rosjan Putin wpisze na listę naszych win, usprawiedliwiając dalsze zbrodnie przeciwko ludzkości. Może nas szantażować aktem terroru, stawiając UE i NATO ultimatum: albo wojna, albo kapitulacja. Wszystko zależy, jakich zeznań zażyczy sobie rosyjski zbrodniarz.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.